W wystąpieniach publicznych niestety nie czuję się jak ryba w wodzie, nie jestem w stanie mówić w logiczny sposób zachowując ciągłość wywodu, gdy mam przed oczami całą salę wlepionych we mnie oczu. Zmusza mnie to do posiłkowania się notatkami, co bywa równie stresujące, zwłaszcza gdy zaczynam odczuwać silny lęk i jego fizyczne objawy. Zaczynam myśleć, że idzie mi bardzo źle i że nie radzę sobie i w ogóle jak tak dalej pójdzie to ludzie pomyślą tylko, że jestem głupia…
Po przeczytaniu Ty tu rządzisz Joela Mindena – poradnika utrzymanego w nurcie terapii poznawczo-behawioralnej – udało mi się odczarować moje własne przekonania na temat lęku. Wcześniej byłam przekonana, że tylko nieliczni pechowcy (tacy jak ja) odczuwają lęk, a reszta, skoro wygląda na taką wyluzowaną i opanowaną, to w ogóle nie ma z tym problemu. To raczej dobre maskowanie się, potwierdza autor, wszyscy odczuwają lęk w pewnym nasileniu, różnica polega tylko na naszych reakcjach na niego. Gdy sposobem reagowania staje się unikanie pewnych działań i sytuacji, które wywołują lęk i skupianie się na emocjach, które go wywołują, wtedy to sami działamy na własną niekorzyść. Pozostając w swojej strefie komfortu, rezygnujemy często z całego wachlarza możliwych działań, tylko dlatego, że lęk nami rządzi. Nie muszę dodawać, że nie jest to rozwojowa ani konstruktywna strategia na życie. Minden rozbiera na czynniki pierwsze nasze myśli, które powodują dalsze reakcje na lęk i sugeruje nam, abyśmy zidentyfikowali nasze fantazje lękowe. Przykładem takiej fantazji byłoby moje myślenie, że wszyscy uznają, że skoro tak źle wychodzą mi wystąpienia publiczne, to jestem według nich osobą niekompetentną, albo mówiąc dobitniej – głupią, co oznacza również i że kompletnie nie radzę sobie w takich sytuacjach.
Następnie możemy ocenić, na ile nasze prognozy na przyszłość, budowane na podstawie naszych fantazji lękowych, są trafne. Autor uczy nas jak przepracowywać i budować użyteczne prognozy. Bardzo podoba mi się, że nie podpowiada nam myślenia życzeniowego, w stylu: „jakoś to będzie”, „będzie dobrze”, ale też ostrzega przed bagatelizowaniem (jest to raczej łatwa droga do autosabotażu). Nie powinniśmy również wyjaśniać naszych niepowodzeń odwołując się do osobistych, utrzymujących się i wszechobecnych powodów niepowodzeń, takich jak na przykład, skoro nie najlepiej wychodzą mi wystąpienia publiczne, to wynika to z tego, że „jestem głupia”, „jeśli jestem głupia, to nie jestem w stanie tego zmienić”, oraz gdy wystąpienie będzie mi tak fatalnie szło, to „każdy pomyśli, że jestem głupia”. Reszty zadań związanych w formułowaniem użytecznych prognoz nie będę zdradzać, zostawię je dla zainteresowanych czytelników.
Część druga książki jest poświęcona działaniu, chodzi w niej o to, że aby wieść satysfakcjonujące życie, zamiast stosowania strategii ucieczkowej powinniśmy, mimo wszystko, robić różne rzeczy. Do odczarowania lęku pomogły mi, jak nazwałam to na własny użytek „3 prawdy o lęku”: 1) lęk zazwyczaj znika samoczynnie; 2) lęk da się tolerować; 3) niepewność da się tolerować. Najlepszym sposobem na wprowadzenie tej wiedzy w praktykę jest, jak stwierdza Minden: „zaakceptowanie i przepracowanie lęku, stopniowe zmierzanie ku celom długofalowym, prowokowanie niepewności oraz testowanie fantazji lękowych za pomocą eksperymentów behawioralnych”.
Czyli, żeby osiągnąć mój cel, dalej występuję publicznie, co za każdym razem jest formą eksperymentowania. Nawet jeśli nie wychodzi mi to najlepiej, ćwiczę się w tym, żeby radzić sobie coraz lepiej. Zakładam przy tym, że za każdym razem potrafię dać z siebie tyle, na ile mnie stać w danym momencie. I na ten moment będzie to wystarczająco dobre. Używając pięknych i mądrych słów Wiktora Osiatyńskiego, tak abym mogła, mimo wszystko: „wstać rano, spojrzeć w lustro, poprawić przedziałek i odpieprzyć się od siebie”. I dalej robić swoje.
Elżbieta Filipow