Martin Seligman jest autorem pojęcia wyuczonej bezradności i człowiekiem, który zmienił oblicze współczesnej psychologii. Anegdota mówi, że usłyszał kiedyś od swojej córki: „Tato, czy mógłbyś przestać marudzić?”. To zdanie podobno zmieniło jego spojrzenie na psychologię. Uznał, że dotychczas była ona za bardzo skoncentrowana na badaniu traum, deficytów i patologii, a za mało miejsca poświęcała temu, co w człowieku dobre – jego zasobom, motywacji, kreatywności. Seligman wraz ze współpracownikami stworzyli nowe podejście do badania ludzkiej psychiki i nazwali je psychologią pozytywną.

Emocje a ewolucja

Ewolucyjnie jesteśmy zaprogramowani na silniejsze przeżywanie emocji o wektorze ujemnym. Strach przestrzegał naszych przodków przed atakami dzikich zwierząt, a wstręt chronił ich przed niejadalnym pożywieniem. Gdy spojrzymy na repertuar emocji podstawowych, dostrzeżemy, że większość z nich to emocje potocznie nazywane negatywnymi: strach, złość, odraza i smutek. Pozytywne lub neutralne są tylko radość i zaskoczenie. Tymczasem okazuje się, że średnio w życiu przytrafia nam się trzy razy więcej dobrych niż złych zdarzeń. Dlaczego zatem mamy skłonność do skupiania się na negatywnych doświadczeniach i silnego doświadczania emocji strachu czy złości? Po pierwsze dlatego, że w przeszłości miały one adaptacyjny charakter. Po drugie dlatego, że szybko przyzwyczajamy się do tego, co dobre. W języku psychologów – następuje szybka habituacja do przyjemnych sytuacji. Oznacza to, że rzeczy, które jeszcze wczoraj były dla nas źródłem dużej satysfakcji, dziś nie wzbudzają w nas większych emocji.

Kapitalizacja emocji pozytywnych

Jak poradzić sobie z takim stanem rzeczy? Psychologia pozytywna proponuje wiele rozwiązań, które pomagają ludziom stawać się szczęśliwymi i powiększać swój dobrostan. Jednym z nich jest praktykowanie wdzięczności, np. w formie sporządzania dzienników, w których zapisujemy wydarzenia czy sytuacje, za które w danym dniu możemy być wdzięczni. Inny sposób to sięganie do tradycji hedonistycznej i eudajmonistycznej. Ta pierwsza definiuje szczęście jako czerpanie przyjemności z życia, ta druga upatruje źródeł życiowej satysfakcji w realizowaniu swojego potencjału, celów i pasji. Psychologowie pozytywni wypracowali też metodę nazywaną kapitalizacją emocji pozytywnych. W dużym skrócie polega ona na wyolbrzymianiu satysfakcjonujących wydarzeń poprzez mówienie na ich temat. Przypominanie sobie awansu w pracy czy udanej randki i opowiadanie o nich, sprawia, że powtórnie przeżywamy korzystne emocje związane z tymi zdarzeniami. Praktykując mówienie o pozytywach, możemy częściej przeżywać radość i zwiększać poziom zadowolenia ze swojego życia.

Zasoby zamiast deficytów

Psychologia pozytywna znajduje coraz więcej praktycznych zastosowań. Biznes upatruje dużych nadziei w tzw. przepływocentryzmie. To koncepcja zarządzania Stefana Falka oparta na zjawisku flow, które polega na całkowitym zaangażowaniu się w wykonywaną czynność i związaną z tym wysoką wydajność działania. Wzmacnianie zasobów jednostki zamiast koncentrowania się na jej traumach jest przedmiotem dynamicznie rozwijającej się psychoterapii pozytywnej. Z dorobku psychologii pozytywnej czepią także m.in. coaching i edukacja. Programy szkół oferujących zindywidualizowane podejście do uczniów i rozwijanie ich jednostkowych talentów wprost korespondują z ideami psychologii pozytywnej. Ten stosunkowo nowy nurt psychologii wnosi cenny wkład wszędzie tam, gdzie potrzebne jest wzmacnianie mocnych stron, podążanie za jednostkowymi potrzebami oraz dążenie do optymalnego wykorzystania ludzkiego potencjału.