Częstym powodem zgłaszania się na psychoterapię jest jakiś uciążliwy, trudny do zdiagnozowania przez lekarzy problem ze zdrowiem. Mogą to być pojawiające się niespodziewanie zawroty głowy, duszności, bóle głowy, zmiany skórne, zmiany rytmu bicia serca, niewyjaśniona przyczyna niepłodności i wiele innych. Jeśli diagnozy medyczne nie są w stanie wyjaśnić czym są one spowodowane, często psychoterapia oferuje przekonujące wyjaśnienie. Na czym może w takiej sytuacji polegać praca z klientem?

Jest kilka możliwości. Po pierwsze, pewne uciążliwe objawy, które pojawiają się w naszym ciele (symptomy) mogą być znakiem, że aktualnie doświadczamy w naszym życiu przejściowych trudności z wprowadzeniem do naszego życia jakiegoś nowego, wcześniej nie stosowanego sposobu zachowania lub podejścia do ludzi.  Zawsze zajmuje to trochę czasu, stopniowo stajemy się co raz lepsi w np. proszeniu o pomoc albo wymaganiu od naszych bliskich wypełniania zobowiązań, no i jednocześnie w tym czasie nasz organizm też potrzebuje trochę czasu, żeby „przywyknąć” do tego nowego stylu bycia, przezwyciężyć jakieś trudności we wprowadzaniu tej zmiany i właśnie tak reaguje. Jest to paradoksalnie często znak, że jeśli chodzi o pracę nad sobą idziemy w dobrym kierunku, ale potrzeba jeszcze trochę cierpliwości i pracy w pełnym rozwijaniu tych nowych umiejętności.

Po drugie, symptomy często sprawiają, że nasze zachowanie lub sposób działania musi ulec zmianie – „nie mamy wyjścia”. Jeśli na przykład, ktoś od czasu do czasu ma problemy z poruszaniem się i musi leżeć, ponieważ pojawia się jakiś problem ze stawami, to może chodzić o to, że w ogóle powinien więcej uwagi w swoim życiu poświęcać na to, aby wypoczywać, a nie tylko skupiać się na działaniu. Ja sam wiele lat temu złamałem nogę co sprawiło, że przez wiele tygodni byłem mniej aktywny niż zazwyczaj. Dzięki temu, że siedziałem całymi dniami w fotelu (a obok pies Wafel) zdołałem bardziej niż zwykle skupić się na swoich uczuciach, co zaowocowało bardzo dużymi, pozytywnymi zmianami w moich relacjach. Bez tej pogłębionej przez unieruchomienie ciała refleksji, nie nadałbym właściwego znaczenia wielu ważnym sytuacjom, które zaczęły się wtedy dziać wokół mnie. Symbolicznie rzecz ujmując – „będąc w biegu”, nie byłbym w stanie „ujrzeć ich” w pełnym kształcie.

Po trzecie, pracując w trakcie sesji z objawem można dotrzeć do wyimaginowanej, nie istniejącej naprawdę, ale często bardzo znaczącej od strony psychologicznej postaci tzw. twórcy symptomu. Jest to jedna z repertuaru naszych wewnętrznych postaci. Jak każda z tych postaci ma dla nas pewne przesłanie, wskazówkę dotyczącą naszego dalszego rozwoju. Praca na sesji polega wtedy na jej odkryciu i, za zgodą klienta, poznanie sposobu jej działania. W dużym skrócie i upraszczając – często okazuje się wtedy, że jeśli przykładowo ból jest „nieustępliwy” to potrzeba nam w życiu trochę więcej wytrwałości, a jeśli „ostry i bezlitosny” to nie zaszkodziłoby nam więcej asertywności i stosowania niekiedy siły chroniąc się przed atakami innych ludzi, bez zbytniego przejmowania się tym, co sobie o takim zachowaniu pomyślą.

Maciej Gendek