Mój świat nie jest rozległy, ale bezpieczny.
Tak przynajmniej myślałam.

fragment książki

Ludzie lubią napięcie. I chyba dlatego właśnie kochają kryminały. Jest tego pewnie wiele wytłumaczeń – jedno z nich, moje ulubione, to takie, że stres ma charakter uzależniający. Jeśli nasz organizm przyzwyczai się do jakiegoś poziomu stresu, będzie starał się stale dążyć przynajmniej do takiego właśnie poziomu pobudzenia, do jakiego nawykł. Smutna prawda jest też taka, że przyzwyczajamy się do poziomu stresu i stale potrzebujemy go więcej, podobnie jak ma to miejsce w przypadku uzależnień od substancji psychoaktywnych – początkowo wystarczy nam jedno piwo, by zaszumiało nam w głowie, szybko jednak dochodzimy do kilku piw, by otrzymać ten sam efekt.

Zawsze zatem, gdy nasz licznik napięcia odnotowuje spadki, możemy go podkręcić np. dobrą kryminalną powieścią. I myślę, że to tłumaczy sukces kryminałów w XXI wieku, który zapomniał już, czym jest “dolce farniente” i czas wolny bez komórki, telewizora i sportów ekstremalnych.

Książka Melanie Raabe to – muszę przyznać – całkiem przyzwoity generator napięcia. Można się przez ponad 300 stron pozastanawiać “kto zabił”, wchodząc i w buty ofiary, mordercy, a może i tej, która próbuje ująć sprawcę (przy okazji można też doznać sporego pomieszania, gdy te trzy role mieszają się jak w kalejdoskopie).

Ale ja oczywiście nie o tym Wam chciałam w tej recenzji napisać. Bo dla mnie “Pułapka” to najbardziej ze wszystkiego książka o umyśle osoby dotkniętej PTSD (posttraumatic stress disorder, zespół stresu pourazowego). Trauma to – według definicji – coś, co przerosło możliwości przetwarzania naszego umysłu. Bodziec zbyt silny, by umysł mógł go płynnie włączyć do swoich zasobów. Wrażenie, które dosłownie zapycha nasz system przetwarzania. “Zawieszony” umysł, podobnie jak komputer, działa mniej płynnie, ba! może robić rzeczy zupełnie nieracjonalne. I ten właśnie proces – popadania w rozpacz, zwątpienie, a momentami i szaleństwo – można obserwować w postaci głównej bohaterki książki Melanie Raabe.

Ze szkoleń o terapii traumy pamiętam ważne stwierdzenie – “trauma jest wyjątkowo niebezpieczna, gdyż traumatyczne wydarzenie przerywa poczucie ciągłości życia; a ciągłość swojego istnienia to podstawa naszej tożsamości”. Weterani wojenni, ofiary gwałtu, świadkowie zbrodni etc. mają często poczucie, że ich życie dzieli się na to PRZED i PO traumatycznym wydarzeniu. Oni sami sprzed tragedii wydają im się dość egzotycznymi bytami, w których istnienie zdarza im się wątpić (“Naprawdę mogłam być kiedyś tak beztroska?”, “Nie pamiętam już jak to było, gdy potrafiłam bez lęku wsiąść do samochodu.”). Linda Conrad, główna bohaterka “Pułapki”, również dzieli swoje życie na to sprzed śmierci jej siostry i to nowe, PO, w którym odizolowała się od ludzi i gwałtownych emocji. Nadmierna potrzeba kontroli to również coś, co jest typowe dla większości osób cierpiących na PTSD.

Jak Linda radzi sobie z traumą? Kiedy błądzi (i kiedy błądzi jej umysł), a kiedy podąża wprost w stronę wyzdrowienia? “Pułapka” to nie tylko poczytny kryminał, to również świetne źródło wiedzy dla psychoterapeutów, psychiatrów i osób bliskich osób, które doświadczyły traumy. Przeczytajcie “Pułapkę” koniecznie, beletrystyka bywa czasem lepszym podręcznikiem psychopatologii niż podręczniki same w sobie.

Melanie Raabe (2016), Pułapka. Warszawa: Czarna Owca.

Książka do kupienia tutaj.