W komunikacji warto skorzystać z całego dobrodziejstwa naszego mózgu. Zwykle przeceniamy rolę lewej półkuli (szczególnie w komunikacji profesjonalnej), w której zlokalizowany jest ośrodek mowy. Głównym zadaniem lewej półkuli jest porządkowanie i poszukiwanie logicznego ciągu dla wypowiedzi. Jednak by w pełni skomunikować się zwłaszcza w sytuacjach nowych, gdzie należy szybko podjąć decyzje, warto skorzystać też z zasobów komunikacyjnych jakie posiada prawa półkula. Prawa półkula odpowiada za myślenie wyobrażeniowe, postrzeganie zmysłowe, obrazy. Odnosząc się do tego trudno przecenić rolę metafory w komunikacji. Tam gdzie nie ma jeszcze logicznej opowieści lewej półkuli metafora pozwala rozpocząć pracę z doświadczeniem – wydarzeniem trudnym, błędem, zranieniem czy wycofaniem i zaprzeczeniem. Metaforyczne opowiadanie o sytuacji jako początek sytuacji komunikacyjnej zwykle rozluźnia atmosferę i buduje większe zaufanie do rozmówcy. Szef zespołu, który rozpoczyna spotkanie od rozeznania nastroju jego uczestników, prosząc ich np. o przyrównanie swego dzisiejszego nastroju do rodzaju pogody jest odbierany przez zespół w bardziej integralny, spójny sposób, właśnie dlatego, że za wyobrażeniem stoi praca prawej półkuli. Rodzajem metafory w komunikacji może być także film (szczególnie przydatne w sytuacjach konfliktowych w zespole), na który uczestnicy sytuacji komunikacyjnej rzutują swoje przeżywanie i opowiadając o bohaterze, ujawniają w bezpieczny sposób swoje odczucia, spostrzeżenia, swój sposób przeżywania.

Ważnym mechanizmem, który sprawia, że zanim jeszcze słowa zostaną wypowiedziane, my już wiemy, czy dana sytuacja komunikacyjna jest dla nas bezpieczna, czy wręcz przeciwnie jest neurocepcja. Pojęcie którego autorem jest Stephen Porges – autor teorii poliwagalnej, oznacza podświadomy system przetwarzania informacji, który w ułamku sekundy przesyła do mózgu informacje, na długo zanim słowa opisujące sytuacje pojawią się w naszej głowie. Mechanizm neurocepcji ma charakter ewolucyjny i odbywa się przede wszystkim w niższych piętrach mózgu i poprzez działanie nerwu błędnego, a jego skutki czujemy w ciele. Jeśli nasz mózg uzna daną sytuację za zagrażającą dochodzi do takich objawów jak drżenie rąk, pocenie się, drętwienie ciała, „nogi z waty” lub zawroty głowy. U osób, które mają za sobą różne doświadczenia naruszania ich integralności, także w sensie psychologicznym, a więc ośmieszania, poniżania, nie dopuszczania ich do głosu, mechanizm neurocepcji  jest jakby ”przesterowany” i może ostrzegać o zagrożeniu w sytuacji obiektywnie neutralnej. Po zbadaniu poziomu bezpieczeństwa za pomocą neurocepcji, w myśl teorii poliwagalnej, nasz organizm ma zadanie za wszelką cenę powrócić do stanu homeostazy  i przywrócić poziom bezpieczeństwa. Możliwe są tu dwie drogi, które następują po sobie sekwencyjnie. Pierwsza to uruchomienie Systemu Społecznego Zaangażowania, który odpowiada za kontrolę oddechu, tętna, mimiki, twarzy i głosu. System społecznego zaangażowania redukuje poczucie zagrożenia właśnie przez komunikację interpersonalną. Pierwszą reakcją na nieznane, niebezpieczne jest więc próba dostrojenia się do otoczenia właśnie poprzez dobór odpowiedniego tonu głosu, wyrazu twarzy, mimiki. Tu zaczyna się też możliwość wpływu na sytuację poprzez treść wypowiedzi – tu realny wpływ na sytuację mogą mieć poznane techniki, struktury, praktyczne zwroty. Jeśli komunikowanie się nie przyniesie efektu i nie zredukuje poczucia zagrożenia, aktywuje się kolejny poziom – sympatyczny układ nerwowy odpowiedzialny za reakcję ucieczki lub walki. W sytuacji komunikacyjnej rzadko obserwujemy realną ucieczkę czy walkę, ale takie ich przejawy jak wycofanie, bierna agresja, unikanie kontaktu wzrokowego, zamknięta postawa ciała – dla ucieczki oraz ataki personalne, podniesiony ton głosu, przekleństwa, konfliktowanie się – dla walki, już znacznie częściej. Jeśli te zabiegi także nie przywrócą rozmówcy poczucia bezpieczeństwa może aktywować się parasympatyczny układ nerwowy, który odpowiada za reakcję zamrożenia. W komunikacji oznacza ona nieprzyjmowanie werbalnych treści i argumentacji drugiej strony, tak że ma ona wrażenie „mówienia do ściany”, okopanie się na własnej pozycji i zerwanie kontaktu (odpłyniecie myślami w zupełnie inny obszar).

W komunikacji ważne jest, by reagować świadomie na to, co się aktualnie wydarza i być zdolnym do obserwowania schematów, programów, skryptów, które – jak twierdzi autor „Psychowzroczności” Daniel Siegel wynikają z niezintegrowanego mózgu. Słowem, by nie działać z automatu. Okazuje się, że o stokroć ważniejsze niż słowa ubrane w piękną formułkę jest dokładne ustalenie z sobą, czym jest dla mnie dana sytuacja komunikacyjna. Czego w niej doświadczam, czego się obawiam, co warto z tego zwerbalizować, jakie będą korzyści, a jakie straty tego, co wypowiem i ujawnię. Metastrategią, która wspiera taką komunikacyjną uważność jest podejście – zauważ impuls i decyduj. A więc najpierw dokładnie rozeznaj, co się wydarza, nazwij sobie to, zapoznaj się z tym doświadczeniem, a dopiero później decyduj, jak się w niej zachować. Takiemu ujęciu pomaga także wchodzenie na metapoziom, czyli próba obserwacji sytuacji komunikacyjnej z lotu ptaka. A więc bardziej dokładne przyglądanie się procesowi, a nie wypowiadanym  treściom. Zadawanie sobie pytań „Co tu się tak naprawdę wydarza”, „Czemu służy takie zachowanie”, „ O czym mówi ta dynamika wypowiedzi i dobór słownictwa”, „Jakie cele chce osiągnąć rozmówca”.

Integracja w komunikacji to proces, którego nie nauczy nas jeden warsztat. Wymaga od nas także regularnej pracy nad własnymi doświadczeniami, ale myślę, że jest również inwestycją w swoją naturalność. W komunikacji całość jest bowiem czymś więcej niż sumą części i opanowanie magicznych technik bez próby zintegrowania ich sprawi jedynie, że będziemy posługiwać się plastikową nowomową.

Anna Olszewska-Konopa