Jestem bardzo bogata. Codziennie, zawodowo i z wyboru, mam kontakt z ludźmi starszymi ode mnie co najmniej o jedno, albo i dwa moje życia. To bardzo duża różnica. Codziennie również przekonuję się, że jesteśmy sobie bliscy i sobie wzajem potrzebni – jako ludzie szukający w życiu swojego miejsca. Ale i po to, by wspólnie wypełniać świat po brzegi najróżniejszymi znaczeniami i wprowadzać do życia równowagę.
Dlatego lubię rozmawiać ze starymi ludźmi, dlatego lubię oglądać filmy, w których grają główne role. Widzę w sobie też, swego rodzaju, tęsknotę za starością. Ale i marzenia z nią związane. Kontakt ze starością daje mi wytchnienie, łagodzi zmęczenie wynikające z nadmiaru, oferuje ciszę i dystans. Ale i przypomina o tym, że na świecie jestem przez chwilę.
Przyglądając się historiom kobiet opowiedzianym w norweskim dokumencie „Optymistki” myślałam o książce Irvina Yaloma „Patrząc w słońce. Jak przezwyciężyć grozę śmierci”. Szczególnie o fragmencie, w którym, ten wybitny terapeuta, pisał o tym, że ludzie boją się śmierci (ale i konfrontacji z chorobą, starością, utratą) tym mocniej, im mniej potrafią żyć pełnią życia. Że to nawet nie sama śmierć wydaje się tak groźna, ale strach przed tym, że okaże się, że straciliśmy czas, że nie żyliśmy tak jak byśmy tego chcieli. I ta myśl bywa dla nas często nie do zniesienia, ale i niejednokrotnie staje się pierwiosnkiem zmiany.
Dlatego, przyglądając się norweskim seniorkom myślałam o tym, że nie trafiłyby raczej do gabinetu Yaloma. Dlaczego? Ano dlatego, że ich życie wydaje się pełnowymiarowe. Ich starość – kolejnym etapem życia, mocno innym niż poprzednie, niemniej nadal skupionym po jasnej stronie znaczeń. Starość nie zwalnia tych kobiet z życia, starość daje im możliwość smakowania dni, poszukiwania spełnienia w różnych obszarach, spokojnie refleksyjnego przyglądania się sobie i przyglądania się życiu w ogóle. Ich starość bogata jest w skupienie, w ciszę, w radość bycia razem, w radość miłości, w smutek utraty, w zdziwienie biegiem czasu, w zdziwienie światem. Jest różnorodna, jest pełnym życiem, dodatkowo wzmocnionym nieuchronnością śmierci.
Przyglądając się ludzkim historiom mam poczucie, że starość może być przywilejem. Nauczyłam się o starości marzyć. Nauczyłam się być starości wdzięczna. Chciałabym móc mierzyć się z własną postawą wobec zbliżającego się naturalnie końca życia, chciałabym móc przyglądać się ze spokojnym zdumieniem życiowym historiom, które są za mną, chciałabym móc smakować – z tą niezwykłą świadomością bliskości śmierci – życie do ostatniego dnia.
Starość jest światu potrzebna. Żeby mogło być wolniej, żeby pokazywać kierunek, żeby przypominać o tym, że jesteśmy tu na chwilę i to właśnie w tej chwili dobrze jest dbać o siebie i wypełniać się życiem po brzegi.
Optymistki, reż. Gunhild Magnor
Maria Sitarska