Życie mija bardzo szybko. Jeżeli się nie zatrzymasz, nie rozejrzysz, możesz je przegapić.

Ferris Bueller

Za oknem już zimno, dni coraz krótsze. W większości domów wkrótce rozbłyśnie choinka, związana z praktykowaną religią lub tradycją przekazywaną w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Lampki na świątecznym drzewku, świece migoczące roztańczonymi płomykami, zapach świeżo upieczonych pierników unoszący się w powietrzu, dźwięk kolęd płynących z radia. Hmm… Lubimy tak wyobrażać sobie ostatnie dni roku kalendarzowego. Ile z tego rzeczywiście się wydarza i, przede wszystkim, ile z tych elementów autentycznie doświadczamy, dostrzegając w pełni przeżywaną chwilę, to już zupełnie inna kwestia.

Czas Świąt często bywa okresem nadmiernego pośpiechu, wzmożonego stresu i ogromnej ilości oczekiwań, czasami wprost niemożliwych do spełnienia. Udekorowany dom ma błyszczeć czystością, w kuchni gotowych 12 potraw, stół idealnie nakryty, wszyscy goście w pozytywnych nastrojach i otwarci na przyjazne rozmowy, dzieci rządkiem siedzące na kanapie – czyste i ciche – jak nigdy dotąd. Powyższą listę można dowolnie uzupełnić o wymogi, jakie stawiamy wobec samych siebie, rodziny, przyjaciół, a nawet pogody! Patrząc na to wszystko z pewnego dystansu, można dostrzec, że czas, który powinien dawać nam radość i wypełniać spokojem, staje się misterną układanką złożoną z tysiąca elementów. Kiedy choćby jeden z nich nie będzie perfekcyjnie wyprofilowany, rozsypie się cała konstrukcja… Z koncepcji idealnych Świąt pozostaną wtedy jedynie zgliszcza, którym towarzyszy smutek, żal, rozczarowanie, irytacja czy złość. A przecież to od nas samych zależy, na ile ten czas będziemy budować na mglistych wspomnieniach z przeszłości, na koncepcji zaczerpniętej z telewizji, na perfekcyjnej wizji stworzonej w naszej głowie, a na ile postanowimy przeżyć go prawdziwie, chwila po chwili, z tym wszystkim, co nam przynosi?

Kiedy wybije już „godzina zero” nie traktuj jej jak sprawdzianu, który masz zdać na szóstkę. Słuchaj uważnie siebie, słuchaj innych, niech każdy przeżywa ten czas w sposób, jaki jest dla niego najbliższy. Smakuj potrawy wszystkimi zmysłami, słuchając też swojego ciała, które z pewnością da ci znać, kiedy kolejna dokładka byłaby dla niego nadmiernym obciążeniem… Być może będzie trochę bałaganu po rozpakowanych przez dzieci prezentach, być może przy stole pojawi się dyskusja wynikająca z rozbieżności zdań wspólnie ucztujących gości, może nawet karp trochę się przypali. To wszystko składa się na nasze „tu i teraz”. Każdego dnia mamy okazję decydować, czy chcemy żyć wyimaginowanym obrazem rzeczywistości czy jego autentyczną wersją. Opcja druga, choć wymaga odrobinę odwagi, daje też znacznie więcej doświadczeń, radości i, wbrew pozorom, dużo spokoju.

Czy decydując się na bycie w pełni ze sobą, z bliskimi, z tym co nas otacza i co się wydarza, bez oczekiwań, oceniania, z życzliwością, ryzykujemy aż tak wiele? Jedno jest pewne, nie będzie idealnie, ale na pewno pełniej i prawdziwiej.