Urlop, to czas relaksu, beztroski, chwil tylko dla siebie i najbliższych osób… Tylko czy zawsze…? A może powinnam raczej zapytać, czy w ogóle tak idealna wizja ma szansę na realizację? Czym bowiem urlop różni się od pozostałych dni w roku? No cóż, w czasie urlopu zwykle nie chodzimy do pracy i często wyjeżdżamy gdzieś z rodziną lub przyjaciółmi. To właściwie podstawowe różnice. Jeśli na co dzień nie potrafimy odpoczywać, radzić sobie ze stresem, odrywać się mentalnie od problemów zawodowych, spędzać czasu ze sobą i z bliskimi, rozmawiać, to niestety jest niewielka szansa, że uda nam się nauczyć tego wszystkiego podczas dwutygodniowych wakacji.

Dodatkowo mamy co do tego wakacyjnego okresu mnóstwo oczekiwań, które, niespełnione, powodują naszą irytację:

  • wypocząć i naładować wewnętrzne akumulatory na cały rok,
  • nadrobić zaległe lektury,
  • spędzić jak najwięcej czasu na zabawie z dziećmi,
  • rozbudzić, utraconą gdzieś w biegu codziennego dnia, namiętność w relacji z partnerem,
  • opalić się – no bo jak tu wrócić z urlopu bez pięknego brązu na ciele?
  • znaleźć czas na ulubiony sport…

Piękne cele! I bardzo ambitne… Tym bardziej, że dwa tygodnie, to zaledwie 14 dni, a odliczając dzień wyjazdu i powrotu, to właściwie 12… 12 dni, które mają odmienić moje życie, podczas których nadrobię to wszystko, na co nie mam czasu w ciągu roku. I nagle okazuje się, że przez pierwsze dni nadal myślę o pracy, że złości mnie nawet najmniejszy krzyk dzieci i to, że ciągle coś mówią albo czegoś chcą, a do tego partner/partnerka nadaje na całkiem innych falach niż ja. Właściwie, to wszystko wokół irytuje mnie do granic możliwości! Kiedy wydaje mi się, że już gorzej być nie może, jedno z dzieci łapie zapalenie ucha, drugie zanadto spiekło się na słońcu, ja zmagam się z problemami żołądkowo-jelitowymi i na dodatek zaczęło padać… Gdzie podziały się moje idealne wakacje? A może takie po prostu nie istnieją? Nie oznacza to, że podczas urlopu nie może być radośnie i rodzinnie – wprost przeciwnie. To może być piękny czas, tylko zostawmy nasze wygórowane oczekiwania na półce w domu – i to takiej szczelnie zamkniętej. Wyjeżdżając na urlop miejmy świadomość, że może być różnie: z podróżą, warunkami jakie spotkamy na miejscu, naszym samopoczuciem, zdrowiem czy pogodą. Cała sztuka polega na tym, by swego szczęścia nie uzależniać tak bardzo od czynników zewnętrznych, które są od nas niezależne oraz od tego czy nasze otoczenie podda się ściśle regułom, które my ustaliliśmy. Nasi bliscy mogą mieć zgoła inną wizję wspólnego wypoczynku. Może więc warto o tym porozmawiać przed wyjazdem lub na samym początku urlopu? Sprawdzić, co jest ważne dla poszczególnych członków rodziny/grupy przyjaciół i wspólnie zastanowić się, które elementy jesteśmy w stanie zrealizować. A może są jakieś zasady na tyle istotne, by ich przestrzeganie ustalić regułą podczas urlopu? Byle tylko nie zrobić z nich regulaminu na kilka stron, bo wtedy możemy być pewni, że nikt nie będzie go przestrzegał.

A co zrobić ze stresem, który nie chce puścić? Z pracą, która powraca w natrętnych myślach? Wakacyjną rzeczywistością tak daleką od ideału? Zaakceptować ich istnienie, nie oceniać, ale także nie dać się wciągnąć w ich grę, która niechybnie skończy się ogromnym napięciem.

Kiedy czujesz, że dopada cię wakacyjny stres, usiądź na chwilę i spróbuj go zlokalizować w swoim ciele. W jaki sposób organizm daje ci znać, że dzieje się coś złego? Ściskasz szczękę? Napinasz barki? Boli cię brzuch? A może czujesz ciężar w klatce piersiowej? Sprawdź sygnały, jakie wysyła do ciebie ciało, a następnie postaraj się o nie zadbać, jak o dobrego przyjaciela. Oddychaj głęboko, rozluźniając jego poszczególne elementy. Następnie sprawdź, jakie emocje towarzyszą tym napięciom i jakie myśli za nimi stoją. Obserwuj je, jakbyś patrzył na nie z boku – bez wchodzenia w historie, które niosą, za to z ciekawością i bez oceniania. Przyjrzyj się im, a może dostrzeżesz, jakie informacje chcą ci przekazać?

Może złość na dzieci, za to że się kłócą ze sobą, tak naprawdę wskazuje na twoją troskę o jakość ich relacji, na wartość, jaką jest dla ciebie rodzina. Jeśli dojdziesz do takiego wniosku, okaże się, że twój krzyk nie jest dobrym rozwiązaniem – znacznie bardziej przyda się rozmowa i bliskość…

A może to, że stale wracasz myślami do pracy, po raz kolejny analizując wykonane przez ciebie zadanie, świadczy o twojej niepewności co do własnych kompetencji na danym stanowisku lub odwrotnie, dużym zaangażowaniu w wykonywaną pracę. Ani w jednym, ani w drugim przypadku setna analiza poprawności wykonania przedwakacyjnego raportu w niczym ci nie pomoże. Jeśli nie lubisz swojej pracy i nie pasuje ona do twoich kompetencji, może czas na zmianę… A jeśli twoja praca jest dokładnie tym, co chcesz robić w życiu zawodowym, to tym bardziej zadbaj o odpowiedni wypoczynek, bo wtedy po powrocie będziesz pracował znacznie wydajniej.

Daj sobie czas i przestrzeń, by przyjrzeć się swoim „wakacyjnym zmorom”. Może uda ci się z nimi zaprzyjaźnić, zrozumieć co tak naprawdę chcą ci przekazać i cieszyć się urlopem w takim wydaniu, w jakim zaprezentuje się w tym roku. A gdy już wrócisz do codzienności pamiętaj, że to nie obóz przetrwania do kolejnego lata. W zwykły, szary czy nawet bardzo zimny dzień, także możemy cieszyć się bliskością z innymi, z czasu tylko dla siebie, odpoczywać po pracy i odpowiednio zarządzać swoimi emocjami – nie tłumiąc ich lecz przyglądając się im z uważnością. Dbajmy o jakość naszego życia przez cały rok – korzyści będzie wiele, a jedną z nich, całkiem niespodziewanie, może się okazać wyjątkowo udany przyszłoroczny urlop.

Agnieszka Pawłowska