Klika słów wprowadzenia. Bohaterowie – dojrzałe małżeństwo – szykują się do uroczystości 45-lecia ślubu. Do tej pory para żyje zgodnie, w pogodnym szczęściu, przyjemnej i bezpiecznej codzienności, w swoich znanych rytuałach. Kilka chwil przed rocznicą mąż otrzymuje informację, że znaleziono w górach ciało jego pierwszej miłości. Wydarzenie to, a w konsekwencji pomału sączące się wspomnienia zaczynają stopniowo burzyć równowagę w relacji dwojga i prowokują do ponownego przyjrzenia się historii 45 lat wspólnego życia.
Z kinowego repertuaru wybrałam film „45 lat” z myślą o tym, że chcę pobyć trochę w towarzystwie starości. Chcę dać sobie chwilę, by zwolnić, by bezkarnie móc podejrzeć związek dwóch dojrzałych osób, które przeżyły wspólnie długie lata życia, kierując się przywiązaniem, wzajemnym szacunkiem i czułością. I wszystko to dostałam. Ale zatrzymało mnie szczególnie jedno zdanie, które pada z ust głównego bohatera: „Wszystkich najważniejszych wyborów dokonujemy w młodości”. I o tym zdaniu, zachęcając do obejrzenia tego – jak piszą recenzenci małego-wielkiego filmu, chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć.
A zatem jeszcze raz: Wszystkich najważniejszych wyborów dokonujemy w młodości. Czy rzeczywiście? Wypowiedziane w kluczowej dla filmu scenie słowa, mają bolesny kontekst, są dobitne, stają się nieopatrznie raniące, ale i w dojmujący sposób – wiążą się z wyborem pewnej postawy i sposobu traktowania historii życia małżeństwa.
Gdy pada to zdanie, wszystko się we mnie sprzeciwia. Czuję niezgodę w imię ludzkiej, głębokiej potrzeby bycia wybieranym codziennie od nowa. A także w imię uważnej miłości, która skłania nas do aktywnego wybierania codziennie od nowa. Do mówienia „tak” naszemu życiu codziennie w świadomy i uważny sposób. Do mówienia „nie” sytuacjom, które nie zgadzają się z naszą wolą i wartościami.
Zdanie to pada również w kontekście przekonania, że starość jest etapem zamknięcia, stabilności, która jest efektem braku zmian i nowych rozwiązań, ale i bezpieczeństwa wynikającego z rutyny. Otóż nie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że żyjemy do ostatniego dnia i że dopóki żyjemy, dopóty wybór, decyzyjność i sprawstwo są po naszej stronie. Żeby nie być gołosłowną, opowiem Wam o dojrzałych kobietach, które poznałam swego czasu, które po 60. roku życia zdecydowały się na podjęcie terapii, niekiedy po raz pierwszy wybierając, że chcą żyć w pełni – świadome swoich uczuć i reakcji, świadome wpływu, jaki mają na relacje, w których żyją.
Kobiety te mówiły mi później, że po raz pierwszy powiedziały swoim dorosłym dzieciom, że je kochają, po raz pierwszy pozwoliły sobie na okazanie słabości, po raz pierwszy zaczęły rozpoznawać, czego w życiu chcą, czego potrzebują od bliskich, jak ważne jest to, by codziennie się o siebie troszczyć i codziennie móc wybierać z kim chcą dzielić cenny czas swojego życia. I to również były małe-wielkie historie.
Film „45 lat” przypomniał i mi, jak ważne jest to, bym codziennie od nowa, ze świadomą uważnością patrzyła na ludzi mi bliskich i komunikowała im na rozmaite sposoby „Tak, wybieram was”, „Jesteście dla mnie ważni”, „Cieszę się, że możemy rosnąć razem”. Każde „tak” wiąże się z jakimś „nie”. Wybieram ciebie, bo nie wybieram innej/innego. To ty – z całą twoją wyjątkowością, ze wszystkim, co masz i ze wszystkim czego nie masz – jesteś osobą, z którą chcę być, o którą chcę się troszczyć. Dokonując takiego wyboru, codziennie możemy przyczyniać się do zachowania świeżości naszych relacji, szacunku dla zachodzących w nas zmian i potrzeby aktualizowania tego, kim dla siebie samych i dla siebie nawzajem jesteśmy.
I nie wydaje mi się użyteczne przekonanie o tym, że wszystko, co ważne już za nami. Nawet jeśli mamy za sobą wiele lat życia – żyjemy dzisiaj i dzisiaj jest ważne.
Autorką artykułu jest Maria Sitarska, psycholożka w inspeerio.