Pełni obaw
Jak długo tak mamy żyć
Pełni obaw
Ktoś zamknął przed nami drzwi
Bądź dzisiaj nawet piekłem
Lecz nie unikaj mnie
Kasia Kowalska
W ostatniej recenzji poruszałam temat lęku, mojego osobistego doświadczenia z nim związanego i takich doświadczeń, z którymi spotykam się w mojej edukacji i pracy. Nie rozwijałam tego wątku, ponieważ to nie było miejsce do tego przeznaczone. To natomiast – jak najbardziej. A ponieważ jest to temat bardzo dla mnie istotny, nie zamierzam pozostawiać go niedomkniętego.
Zaczęłam od tego, jak lęk izolował mnie od świata, jego rzeczywistości przejawiającej się w teraźniejszości, kompresował ją aż do niezauważalności. Ile bólu mi wyrządził.
Psychoterapia Gestalt zwraca uwagę na to, w jaki sposób odnosimy się do lęku. Otóż sposób mówienia o nim, sformułowania językowe, jakich używamy, a co za tym idzie też na to jak o nim myślimy i jaką postawę wobec niego manifestujemy. Zwróćcie uwagę. „Pojawił się u mnie lęk”. „Nachodzą lęki”. „Ten lęk nie pozwala mi…”. „Nie potrafię się uwolnić od lęku”. Czy nie macie wrażenia, że lęk to jakiś mroczny groźny stwór, który tylko czyha za rogiem, żeby się na nas rzucić i nawiedzić? Ta abstrakcyjna siła pojawia się znikąd i swoim dotykiem ma moc sparaliżowania nas. Wzmaga to jeszcze wrażenie jego demoniczności. Taki jej obraz wywołuje wtórny lęk, czyli lęk przed lękiem, wynikający z jej mglistości, wręcz mistyczności i umiejscowieniu w niej kontroli.
To, co robimy, to przenoszenie poczucia kontroli na zewnątrz, wyzbywanie, pozbywanie się jej. Odszczepiamy lęk od swojej osoby, projektując na zewnątrz, kiedy to emocja pojawiająca się w naszym ciele i w naszym umyśle. Odwracamy wzrok od siebie, patrząc w mroczny kąt pokoju, na szafę, w której pewnie czyha potwór. Przyjrzyjmy się teraz innemu zdaniu. „Obawiam się czegoś”. Nagle zza upiornej mgły „lęku” wyłaniam się ja i wyłania się obiekt mojej emocji, to na co odpowiadam. Nagle nie tylko uzyskujemy informacje na temat siebie i tego, co jest dla nas ważne. Nazywając rzeczy w ten sposób umiejscawiamy odpowiedzialność wewnątrz siebie.
Mam wrażenie, że mamy problem z pojęciem odpowiedzialności. Nie lubimy go. Kojarzy się z przykrym obowiązkiem, przymusem albo co gorsza… winą. Słysząc „jestem odpowiedzialna” to jakbym słyszała „jestem winna”. Nie o taką odpowiedzialność mam na myśli. Chciałabym Was zachęcić do spojrzenia na odpowiedzialność jako immanentnie przynależną człowiekowi „super-siłę”, nieodłącznie związaną z przywilejem wolności. To ona pozwala nam na prawdziwą wolność, podejmowanie w pełni świadomych wyborów, uwzględniając ich konsekwencje. Tak rozumiana odpowiedzialność wyposaża nas automatycznie w zasoby, których wcześniej nie dostrzegaliśmy i wzmacnia nasze poczucie skuteczności.
Dla mnie ważnym uzupełnieniem tej perspektywy jest podejście zgodne z terapią akceptacji i zaangażowania. Powie nam ono, że lęk czy jakakolwiek emocja faktycznie jest umiejscowiona w naszej własnej osobie, ale nie stanowi całości, nie stanowi o naszym jestestwie. To nasza świadomość jest kontekstem dla różnych przetaczających się przez nią bardziej i mniej intensywnych emocji. I to ona pozostaje niezmienna i jako taka może być dla nas kotwicą, pozwalające na zakotwiczenie się w tu i teraz, kiedy w szalejących falach pobudzenia nasz umysł zalewa nas strumieniem myśli, który zdaje się nie mieć końca.
Ponadto, oba podejścia promują i kształtują postawę akceptacji dla każdych emocji, jako naturalnego komponentu naszego życia psychicznego. Afirmują nasze człowieczeństwo przejawiające się w emocjach przeżywanych w odpowiedzi na to, co jest dla nas ważne.
Napisałam Wam o tym, że odczuwając lęk izolowałam się od świata. Wyżej wymienione podejścia podają nam tu wskazówki. I faktycznie były to wskazówki, które pomogły mi wrócić z mojej głowy do świata. Po pierwsze były to wartości, które wymagały ode mnie zaangażowanego działania, którego z kolei nie mogłam realizować w moim wycofaniu. I radość z nimi związana, która w pewnym momencie wydawała się tak daleka, ale za którą ogromnie boleśnie tęskniłam. Po drugie, był to kontakt – z chwilą obecną i z drugą osobą, ponieważ według psychoterapii Gestalt zatrzymywanie się w lęku może być naszym sposobem na unikanie kontaktu, a jednocześnie kontakt jest naszą podstawową potrzebą i czynnikiem warunkującym naszą samoregulacje i zdrowie. Kiedy poświęcałam im swoją uwagę, to tak jakbym po nici łączącej mnie ze światem wspinała się z powrotem do niego, stopniowo wykaraskując się z bagienka obaw, w którym się znajdowałam. Przezroczysta folia zaczęła się rozpuszczać i z powrotem zaczęły do mnie w pełni docierać bodźce z zewnątrz. Zza swoich myśli znów zaczęłam dostrzegać drugiego człowieka i dawać siebie w kontakt, tworząc go.
Elwira Wawrzyniak