Byłam jak studnia – kamyki wpadały
jeden za drugim; kręgi na wodzie, spokój.

Cytat z książki

Podobno roślinność jest najbujniejsza na przecięciu dwóch światów. Tam gdzie gęsty las krzyżuje się z polaną lub pole uprawne z łąką. Nie sprawdziłam nigdy, jak jest w przyrodzie, wiem jednak, że są dwa światy z których połączenia zawsze przychodzi coś wyjątkowego. Przynajmniej w literaturze. Najważniejsze dla mnie książki to takie, gdzie nie tylko afirmuje się życie, ale i pozwala nam podfryfować w stronę śmierci. Z współobecności tych dwóch tematów zawsze rodzi się coś wyjątkowego – tak było w genialnej „Oskarżonej Wierze Gran“, takie są powieści Irvina Yaloma, z tego czerpie najlepsze na świecie „Sto lat samotności“ i Dostojewski. O życiu i jego rewersie traktują też „Szczeliny istnienia“ Brach-Czainy, „Los utracony“ Imre Kertesza czy „Kobieta z wydm“ Abe Kobo.

„Zorkownię“ Agnieszki Kalugi stawiam na półce obok tych właśnie książek. Najważniejszych.

 To w piaskownicy i na cmentarzu nauczyłam się być sama.
Stojąc przy dzieciach, odrastając od dzieci.

Jest wiele sposobów, by powiedzieć to samo. Bądź tu i teraz. Żyj, bo jest późno. Okaż miłość tym, których kochasz. Najczęściej jednak tych rad nie słuchamy, nie odrabiamy zadanych nam przez życie lekcji. Z „Zorkownią“ jest inaczej, częstuje nas obrazami, które trudno tak po prostu zignorować. I żyć dalej niedbałym życiem. Może dlatego „Zorkownię“ czytałam powoli, malutkimi kawałeczkami, jak wiersze. Bo wiedziałam, że każda kolejna karta, każdy wers to nowe wzburzenie w moim świecie. A schodzenia ze ścieżek też trzeba się nauczyć.

Myślę o was za mną, myślę o was przede mną,
Jesteśmy niczym wielka pępowina.

Z wywiadu ze starszą aktorką, której twarz i imię zupełnie mi teraz umknęły zapamiętałam jedno zdanie: „Nie warto czytać w życiu przeciętnych książek“. I rzeczywiście, od tej pory tym słabym daję rozdział, dwa i sięgam po kolejne. Do wyjątkowych lektur zaś zaglądam wielokrotnie, zapraszam je do swojej pracy, odwiedzam jak ukochanych przyjaciół. Zaprzyjaźniłam się z „Zorkownią“ tak mocno, że przez wiele długich miesięcy nie umiałam o niej napisać. Może też i tak z tą książką jest, że nie lubi tego co nagłe i niedbałe. A może tak naprawdę niewiele więcej jest do napisania poza: Dziękuję, Zorko[wnio]! Im dłużej Cię czytam, tym staje się lepiej.

Agnieszka Kaluga, Zorkownia, wydawnictwo Znak.