Temat zazdrości budzi dużo emocji i to niezależnie od tego czy są to relacje intymne, czy też przyjacielskie. Denerwujemy się kiedy nasza ukochana rozpromienia się, widząc w pobliżu dobrego znajomego i nie pomagają jej zapewnienia, że to tylko kolega z pracy. Wkurza nas, kiedy nasz facet za długo przytrzyma wzrok na swojej koleżance sprzed lat.
Ważne jest to, że nasze fantazje w takich sytuacjach bardzo często nie mają wiele wspólnego z tym, co rzeczywiście dzieje się w tych relacjach – nawet kiedy jesteśmy szczęśliwi w stałych, długoterminowych związkach, to wielu z nas lubi podobać się innym ludziom i wymienienie uśmiechu z nieznajomym nie oznacza od razu, że chcemy wskoczyć z nim do łóżka. Mimo to trapią nas fantazje na ten temat przed zaśnięciem, czujemy lęk, a nierzadko kłócimy się z tego powodu. Z jednej strony, często przeczuwamy, że zbytnio nakręcamy się tym tematem i rozumiemy, że gdyby nasz stały partner/partnerka chciał od nas odejść lub nas zdradzać, to i tak przecież siłą jej/jego nie powstrzymamy, z drugiej strony, nie potrafimy zatrzymać uczuć i myśli krążących wokół tej sytuacji.
Jeśli druga strona potwierdza nasze obawy, że rzeczywiście podoba jej się coraz bardziej ktoś inny, to warto o tym rozmawiać, jeśli naturalnie tego chce, być może udać się wspólnie na sesję terapii par. A w jaki sposób możemy sobie sami pomóc, nad sobą pracować w takim momencie? Najczęściej chodzi tutaj o kilka możliwości, opiszę je krótko poniżej.
Po pierwsze, zazdrość pojawia się czasami kiedy partner poświęca nam zbyt mało czasu i/lub uwagi i jesteśmy zazdrośni o ludzi (lub czynności), które absorbują go bardziej niż my sami/same. Warto wtedy zadbać o to, żeby samemu mieć też więcej znajomych, zainteresowania, „bogatsze” życie poza relacją; z drugiej strony, nasze potrzeby w tym zakresie mogą się na tyle rozmijać, że być może nie da się ich pogodzić i będzie trzeba się rozejść. Czasami jest też tak, że oczekujemy od partnera „bycia na każde zawołanie” i opieki, która zaspokoi nie tylko nasze dorosłe potrzeby, ale zapewni bezpieczeństwo i uwagę dziecku, które zostało skrzywdzone w okresie naszego dorastania (czy nam się podoba czy nie, emocje wtedy wzbudzone – nawet jeśli nie łączymy ich bezpośrednio z trudnymi sytuacjami z tego czasu – często są w nas żywe jeszcze po wielu latach) i jesteśmy źli kiedy tak się nie dzieje. To bardzo trudna i delikatna sytuacja – czujemy się opuszczeni i jednocześnie uważamy, że to druga strona powinna o nas bardziej dbać – wywieranie tego rodzaju presji może być dla niej bardzo obciążające, czuje się przyduszona pretensjami, co może doprowadzić do rozpadu relacji. Warto wtedy pracować nad sobą, żeby w większym stopniu umieć, od czasu do czasu, zaopiekować się swoim „wewnętrznym dzieckiem” – jeśli nam się to uda i jest to główny powód zazdrości, to powinna zacząć stopniowo ustępować.
Czasami jest tak, że wyobrażamy sobie lub reagujemy na to, co rzeczywiście dzieje się w tych relacjach: oni razem dużo się śmieją, podróżują; przeżywają tajemnicze przygody; mają cel, który ich łączy; kiedy są razem to są szaleni/spontaniczni/nieobliczalni. Może po prostu brakuje tych czynności oraz klimatu z nimi związanego w naszym związku? I dlatego zazdrościmy, bo (poniekąd słusznie) postrzegamy te zachowania za zagrażające naszej relacji. Może w takim razie odpuścić nieco pracę i skupić się bardziej na przyjemnościach w życiu, więcej patrzenia sobie w oczy i rozmów, a mniej wojskowej dyscypliny i codziennej logistyki? Oczywiście, że „trzeba”: pracować, wozić dzieci do przedszkola, dbać o porządek w mieszkaniu, zdrowo się odżywiać… Ale nasze relacje mają też nieuświadomione potrzeby, których odkrywanie może być zaskakujące, a jednocześnie tchną w nie drugie życie.
Inny scenariusz: kiedy moja żona jest w delegacji, nie mogę spać po nocach, wyobrażając sobie co wyrabia wtedy w łóżku z innymi facetami. Po pierwsze, dobrze zadać sobie wtedy pytanie: czy nasz małżeński seks jest tak ognisty jak ten wyobrażony? Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, to: co mogę/możemy zrobić, żeby dodać trochę pikanterii w naszym związku? Po drugie, może chodzić o to jaki jest, co w sobie charakterystycznego ma ten facet, z którym żona miałaby mnie zdradzać? Przykładowo: mężczyźni, którzy z natury są bardziej łagodni, ustępliwi, idący na kompromis w związku postrzegają jako zagrażającą energię „samca alfa”: skupionego na sobie w łóżku i poza nim, często egoistycznego, ale też nie bojącego się konfrontacji w relacjach i w życiu – a tego paradoksalnie im samym, a często też relacji bardziej potrzeba. Nasze relacje (i my sami) potrzebują dostępu do różnych postaw, zaspokajających różne nasze wewnętrzne potrzeby: w dłuższej perspektywie potrzebują czasami wzajemnego uwzględniania potrzeb drugiej strony, a czasami zdrowego egoizmu i skupieniu 100% na własnych celach i przyjemnościach. Ponadto, szczególnie jeśli chodzi o długoterminowe związki, to to, co definiowało je i służyło im na początku bycia razem jest często czymś zupełnie innym po kilku lub kilkunastu latach: żyliśmy raczej osobno, a teraz potrzebujemy się zbliżyć (albo na odwrót); byliśmy ugodowi teraz potrzebujemy się częściej kłócić (albo na odwrót); opiekowaliśmy się wspólnie dziećmi, a teraz musimy bardziej zadbać o siebie (i na odwrót). Itp., itd. – relacja to żywy twór, który potrzebuje się rozwijać i właściwie zinterpretowana zazdrość pozwala wyznaczyć kierunek tego rozwoju.
Maciej Gendek