Jeśli masz za sobą doświadczenie przemocowej relacji, możesz mieć wrażenie utknięcia w wielu obszarach swojego funkcjonowania. Być może ciągle rozpoczynasz podobne do siebie nierokujące relacje… Chciał(a)byś z czymś wystartować i w sumie sam(a) nie wiesz, czemu to od lat nie wychodzi…  Czujesz się fizycznie coraz gorzej, a lekarze nie znajdują przyczyny tego chorowania.… Masz nawracające ataki paniki lub powtarzające się wybuchy gniewu w stopniu, który utrudnia Ci normalne funkcjonowanie.… Jesteś chronicznie zmęczony/a, mimo że robisz w swoim życiu coraz mniej angażujących Twoją energię rzeczy…  A może w zupełnie innym obszarze kręcisz się w kółko i nie znajdujesz wskazówek, jak pójść naprzód. 

Chciałabym przeprowadzić Cię przez kilka pytań, które mogą Ci pozwolić zidentyfikować główne punkty Twojego utknięcia. Marzy mi się, by był to początek Twojej (auto)terapeutycznej drogi lub jej kontynuacja. Użyję do stworzenia tych pytań mojej wiedzy z zakresu terapii kontekstualnych i terapii traumy. Gotowy/a? Zaczynamy <3.

Czy zdarza Ci się mieć kontakt ze sprawcą przemocy nawet po „definitywnym” rozstaniu z nią/nim? Czy sprawdzasz stale jego konta społecznościowe, dopytujesz o to, co u niego u osób mu bliskich? Czy krążysz myślami wokół tego, gdzie on się teraz znajduje, co robi? Czy martwisz się o to, co się z nim dzieje?

Jednym z najskuteczniejszych sposobów utrzymywania kontroli w relacji, w której doświadczaliśmy przemocy było – paradoksalnie – bycie blisko sprawcy przemocy. Uczyliśmy się  dzięki temu obserwować delikatne zmiany w jego zachowaniu, poznawaliśmy czynniki uprawdopodabniające jego fizyczne i/lub werbalne ataki, wiedzieliśmy, kiedy po apogeum agresji przychodził jej koniec i mogliśmy odetchnąć. To bardzo smutna prawda, że wielu z nas udało się przetrwać w takiej relacji tylko dzięki temu, że staliśmy się ekspertami od zachowań przemocowego partnera i byliśmy na tyle blisko niego, by móc je stale obserwować.

Twój układ nerwowy będzie zatem kontynuował – po rozstaniu – to, co kiedyś ratowało Cię  przed ostatecznym zagrożeniem. Będzie kierował Twoją uwagę na to, co się z partnerem teraz dzieje, a w skrajnej (choć nie tak rzadkiej postaci), będzie Cię popychał do kolejnych spotkań ze sprawcą przemocy. Będzie się tak działo nawet gdy Twoja racjonalna część (i Twoi bliscy) będzie Ci podpowiadała, że te spotkania znów zakończą się dla Ciebie w  brutalny sposób.
Jeśli mamy jednak za sobą poważną relacyjną traumę, emocjonalna część mózgu podsuwa nam stale do rozważenia strategie, które kiedyś działały, a nie te, które MYŚLIMY, że działają. 

Co robić? Na dobry początek, uznaj, że tendencja do spotkań z byłym przemocowym partnerem po prostu w Tobie istnieje (i z punktu widzenia neurobiologii ma duży sens). Najwięcej szkody przynosi nam bowiem negowanie myśli o partnerze, lęków o partnera czy tęsknoty za partnerem (które najczęściej i tak prowadzą prosto do spotkania z nim/nią). Ucz się zatem – stopniowo i akceptując różne wpadki po drodze – odróżniać impuls do spotkania (lub sprawdzania co się dzieje u sprawcy przemocy dzieje) – od tego, co Ci naprawdę służy. Staraj się zauważyć, kiedy myśli o partnerze przykrywają stary lęk przed tym, co strasznego może on Tobie zrobić. Miej do siebie morze cierpliwości. Odraczaj każde napisanie smsa do niej/niego, odebranie telefonu, kliknięcie jego zdjęcia na instagramie. I pamiętaj, że spotykanie się z nim to najpewniej dowód na to, że coś w Tobie nadal się go bardzo boi, a nie tęsknoty za nim. Jeśli jednak występuje w Tobie i lęk i tęsknota – uznaj tę ambiwalencję. Od zauważenia Twojej złożoności i emocjonalnego rozszczepienia może zacząć się Twoje zdrowienie.

Czy napotykasz problemy z czuciem i wyrażaniem emocji, szczególnie złości, lęku, smutku? Czy potrafisz opowiedzieć o tym, co czujesz? Czy udaje Ci się rozpoznać, kiedy masz w sobie za dużo emocji, czy  też emocje te – zupełnie przez Ciebie niezauważane –  doprowadzają Cię do wybuchu?

Możemy przetrwać długotrwałą przemoc, tylko jeśli znieczulimy się na czucie. Odrętwienie to strategia, która pomagała przeżyć nam w czasie „wojny”, jednak w czasach pokoju powoduje, że przestajemy mieć dostęp do ważnych informacji o tym, co nam służy lub nie. Potrzebujemy odbudować pomost między czuciem a świadomością tego, co czujemy i wyrażaniem tego. 

Co robić?  Zatrzymuj się w ciągu dnia, by sprawdzić, co u Ciebie emocjonalnie słychać. Obserwuj zmiany Twojego wewnętrznego krajobrazu w efekcie pojawienie się wokół Ciebie nowych osób, nowych zadań, nowych przestrzeni (i wszelkich nowych bodźców). Pisz pamiętnik i pozwól Twoim emocjom „wypisać się”. Jeśli masz naprawdę bardzo trudny dostęp do czucia, zacznij od pracy z zapachami – obserwuj reakcję na perfumy najlepszego przyjaciela, zapach ulubionej potrawy, goździki, papier starych książek (przez zmysł węchu często najłatwiej rozpocząć drogę ku świadomości czucia).

Czy często zdarza Ci się odpływać myślami, gubić wątek w rozmowie, zaskakiwać się, że wylądowałaś/aś w innym miejscu niż zmierzałeś/aś? Czy zdarza Ci się snuć dużo planów, których nie realizujesz? Czy zatracasz się w oglądaniu serialu, nie wiedząc sam/a z jakiego powodu go oglądasz? Czy miewasz sezonowe, pochłaniające Cię w całości, fascynacje, które mijają tak szybko jak przyszły i zastępowane są przez kolejne? Czy zdarza Ci się słyszeć, że jesteś nieobecny/a? Czy bywasz pracoholiczny/a?

Niebycie uwagą tu i teraz to coś, co pozwalało nam przetrwać relację przemocową. Gdyby bowiem nasza uwaga była skierowana na to, co działo się wokół nas (i było wymierzone w nas) najpewniej byśmy się wtedy rozpadli. Nasz układ nerwowy nauczył się zatem zabierać nas na „wycieczki” od tego, co dzieje się teraz (a co często było związane z doświadczaniem zagrożenia) do alternatywnej, bezpieczniejszej aktywności (lub rzeczywistości). Ta tendencja do uciekania uwagą trwa nawet wtedy, gdy jej już nie potrzebujemy. Bez skierowania naszej uwagi na moment teraźniejszy nie uda nami się jednak zauważyć, czy to, co właśnie robimy prowadzi nas do życia, którym chcemy żyć, czy jest po prostu kolejną odsłoną robienia tego, co sprawia, że nie ruszamy z miejsca. Co robić? Obserwuj, również w TYM WŁAŚNIE MOMENCIE, czy Twoja uwaga jest tam, gdzie Twoje stopy. Zauważaj i prowokuj przerwy między jedną aktywnością a drugą (niech kolejne rzeczy dzieją się po kolei, nie wszystkie NARAZ).  Obserwuj swoje codzienne mentalne ucieczki: telefon, praca, rozmowy, seriale, sport (ucieczką może być wszystko!). Dostrzegaj sygnały bezpieczeństwa wokół siebie (uciekamy uwagą, bo nauczyliśmy się, że jest wokół nas niebezpieczne). Twórz sobie w aktywny sposób emocjonalne bezpieczeństwo: miej swoje codzienne rytuały, korzystaj z wsparcia bliskich, chodź w miejsca, które Twoje ciało (i Ty) lubi. Rozrzedzaj stopniowo bycie ciągle zajętą/tym (stopniowo, bo układ nerwowy nie lubi nagłych zmian rytmu).

Czy potrafisz mówić i myśleć o sobie dobrze? Czy jesteś dumny/a z siebie? Czy potrafisz sprawiać sobie przyjemność? Czy wiesz, CO sprawia Ci przyjemność?

Przemocowa relacja kosztowała nas tyle energii i uwagi, że dla większości z nas nie starczyło jej na nic innego, co nie wiązałoby się z ratowaniem z opresji. Równocześnie też cieszenie się, odprężenie, odpoczywanie oznaczało odpuszczenie czujności. A bez czujności byliśmy narażeni na niespodziewany atak ze strony partnera i niemożność ochrony siebie. Nauczyliśmy się też ukrywać z tym, co wyszło nam dobrze, by nie rozsierdzać przemocowego partnera (któremu zależało na podkopaniu naszego poczucia własnej wartości). Kontakt z tym co przyjemne, lekkie lub napawające nas dumą to często zatem obszary, w którym potrzebujemy nauczyć się żyć i przeżywać na nowo. 

Co robić? Niech pytanie „Co teraz dla siebie wybieram?” będzie dominującym pytaniem w Twoim życiu (i zobacz, co się wtedy stanie). Nie działaj automatycznie, zatrzymuj się i dokonuj wyboru, nawet najdrobniejszego, jak ten, czy napijesz się teraz czarnej czy zielonej herbaty. Stwórz listę marzeń (nawet najmniejszych) i realizuj je według Twoich możliwości. Pozwól sobie marnotrawić czas.  Rejestruj momenty odprężenia i upewniaj swoje ciało, że jesteś w nich bezpieczny (rozmawiaj o tym często z Twoim układem nerwowym, naprawdę ROZMAWIAJ z nim o tym). Doceniaj siebie za najdrobniejsze dokonania. Wysłuchuj pochwał od innych i ucz się ich nie bagatelizować, ani im nie zaprzeczać. Kibicuj sobie, tak jakbyś kibicował/a najlepszemu przyjacielowi. Rób miejsce na negatywne myśli, które pojawiają się, gdy ktoś Cię za coś doceni (krytykowanie siebie też kiedyś Cię przed czymś chroniło, doceń to, ale równocześnie nie ulegaj temu). 

Czy obwiniasz się za to, co się Tobie przydarzyło w Twojej przemocowej relacji? Czy zdarza Ci się odczuwać poczucie winy niemal bezustannie (nie tylko w związku z relacją)? Czy usprawiedliwiasz osoby, które wyrządzają Ci przykrość?

Obwinianie siebie pomagało nam w momentach zupełnej bezsilności odzyskać grunt pod nogami (jakkolwiek absurdalnie to brzmi). I choć teraz – po zakończeniu relacji przemocowej – mamy już więcej sprawczości i wolności, ten stary mechanizm może dawać o sobie znać. Poczucie winy daje nam nadal iluzję wszechmocy (tego, że tak wiele od nas zależy) i trudno nam tę strategię radzenia sobie zupełnie odpuścić.

Co robić? Oglądaj wnikliwie granice Twojej odpowiedzialności. Zauważ, jakim mitem o sobie żyjesz („ta, która wszystko psuje”, „osoba niereformowalna”, „naznaczony”) i do czego może Ci służyć ten mit (przed czym Cię mógł kiedyś i teraz chronić). Ucz się wyciągać wnioski ze swoich pomyłek i energię obwiniania (będącą energią przeszłości) przekierowywać w kierunku przyszłości i osobistego rozwoju. Upewniaj się u bliskich osób (terapeuty), czy to, za co się obwiniasz oni widzą podobnie. To, że czujesz poczucie winy nie musi mieć wcale związku z tym, że zrobiłaś/eś coś źle, ale z tym, że jest Ci trudno zaakceptować Twoje zagubienie. Spójrz na to swoje poczucie winy świeżym okiem, niech ono Cię czegoś nowego o Tobie nauczy.

Trzymam za Ciebie cały czas mocno kciuki! Zdrowiej i kwitnij.

Sabina Sadecka
psychoterapeutka traumy, nauczycielka terapii ACT, twórczyni ACT-owej Rewolucji (kursy.opsychologii.pl)