Ma wrażenie, że ucząc się, chodząc na spacery i kładąc się spać przed północą, odgrywa jakąś niepotrzebną rolę. Że świat ogląda z zewnątrz: „Te same znajome ulice wyglądają jak w filmach Disneya, a ludzie jak marionetki”. Dziwi się, że sąsiedzi na niekończących się zebraniach w stołówce tak żywiołowo dyskutują… Że żyją uparcie i bez zastanowienia. „I dnie mijają… i coraz bardziej mnie to zaskakuje… jak lekko odchodzą.
To jest historia o tym, że wszyscy nosimy w sobie odrobinę neurotyczności – niepewności, rozedrgania, lęku, wątpliwości. Z naszym „neurotycznym ja”, wewnętrzny dialog lub burzliwą kłótnię toczy nasze „autentyczne ja”, które mieści w sobie potrzebę relacji, bliskości, nasze pragnienia i nadzieje.
Zwykle sami udzielamy głosu jednej z tych części i skutecznie uciszamy drugą.
„Autentyczne ja” rośnie, gdy zbliżamy się do innych, budujemy przyjaźnie i relacje intymne. Dzieje się tak, nawet gdy te próby kończą się bólem i rozstaniem. Każda z tych lekcji autentyczności odsłania fragment naszego wewnętrznego świata i ważnych dla nas wartości. „Autentyczne ja” karmi empatyczna postawa i wrażliwość na potrzeby innych, syci je też codzienna wdzięczność za to, czego doświadczamy.
„Neurotyczne ja” karmi zawstydzanie i poniżanie. Wstyd jest opozycją bliskości, jeśli się zawstydzam jestem daleko, jestem w moich obawach i lękach, w pewnym rodzaju odcięciu i smutku. W „neurotycznym ja” blisko nam do poczucia nieadekwatności i zagubienia w swoich potrzebach.
„Uparte serce” to opowieść o zmaganiu się ze swoimi ja, z siermiężną lub uciążliwie pustą rzeczywistością. To także historia o różnicowaniu na wybory bliskie mi i dalekie, nawet jeśli dla innych wygodne i powszechne.
Powieść biograficzna utkana przez Karinę Błażejewską misternie odtwarza detale, fakty, osoby, wspomnienia, po to by niepostrzeżenie wejść do wewnętrznego świata artystki. Ten świat jest nie tyle opisywany, co rekonstruowany zmysłem empatii i ciekawością autorki. Błażejowska stwarza mikrokosmos wyobrażeń, znaczeń, punktów przełomowych, powodów stojących za decyzjami, napotykanych osobowości.
Niektóre z tych spotkań maja wielką moc, jednak powiewa w nich nieumiejętność zbliżenia lub zadra, która nie chce pozwolić na spełnienie. Jak w tych z pierwszym mężem Haliny – Adolfem czy Jerzym Kosińskim.
Inne są ciche, a jednak ważne, może najważniejsze, jak relacja z doktorem Julianem Aleksandrowiczem, niewidomym przyjacielem czy koleżankami z Collage’u Smith.
Pojawiają się też podróże, pełna nadziei wyprawa do Stanów, która pozwala zoperować chore serce, jednak po części uwiera i skutkuje decyzją o powrocie.
W tych zmaganiach spoglądamy raz na neurotyczny awers raz na autentyczny rewers bujnej osobowości Haliny Poświatowskiej. W których momentach trzymamy w dłoni orła a kiedy reszkę, oceńcie sami, czytając.
Anna Olszewska-Konopa
Kalina Błażejowska, Uparte serce. Biografia Poświatowskiej, wyd. Znak