Kiedyś myślałam, że najlepsze książki połyka się jednym haustem, czytając przy nocnej lampce między wieczorem a porankiem. Teraz jednak wiem już, że te najwybitniejsze książki czyta się długo, z intelektualną zadyszką, z lekką pretensją do autora, że aż tak nas wypycha z poznawczej strefy komfortu.