Jak to jest z nami mężczyznami? Czy rzeczywiście wzruszamy się tylko kiedy sprzedajemy samochód? A nawet jeśli dzieje się to także w innych obszarach życia, to dlaczego tak trudno przychodzi nam zauważanie tych emocji i pokazywanie w relacjach z innymi ludźmi?
W świecie, w którym żyjemy rządzi rozum, równowaga emocjonalna i opanowanie. W firmach oczekuje się od pracowników, żeby zostawiali emocje przed wejściem i byli „profesjonalni” czyli skupieni na faktach i nie włączali w zasadzie emocji – dotyczy to nie tylko wybuchów radości po podpisaniu udanego kontraktu (który raczej „opija się” później w barze i w ten przedziwny poniekąd sposób wyraża część euforii), ale także złości, a już w największym stopniu problem ten dotyczy smutku i różnych odmian lęku. Czy tego chcemy czy nie, oczekiwania te nie dotyczą tylko i wyłącznie naszego życia zawodowego, ale także tego jak funkcjonujemy w najbliższych relacjach. Nie jest łatwo sobie uświadomić to, jak mocno nimi na co dzień przesiąkamy i podążamy za tym, co aktualnie króluje w świecie.
Presja na to, żeby raczej kierować się rozumem niż uczuciami w podejmowaniu decyzji oraz w trakcie kontaktu z drugim człowiekiem nie dotyczy tylko mężczyzn, kobiety także ją odczuwają, a jednak panuje większe społeczne przyzwolenie na to, żeby wyrażały emocje. Wyobraźmy sobie jak byśmy zareagowali w pracy, gdyby okazało się, że nasza szefowa się rozpłakała, a z drugiej strony gdyby przy innej okazji rozpłakał się szef – jest różnica, prawda? Przekonanie, że to przede wszystkim „chłopaki nie płaczą” sprawia, że mężczyznom trudniej jest odnaleźć się w świecie uczuć. Nie ma oczywiście nic złego w rozumowym podejściu do życia – dzięki temu jesteśmy zdyscyplinowani w dążeniu do celu, staramy się być obiektywni w kontaktach z innymi ludźmi, jesteśmy w stanie funkcjonować w wieloletnich związkach nie ulegając chwilowym podrygom serca – ale czy nasze życie nie mogłoby też czasami być bogatsze o ten dodatkowy wymiar? No właśnie, jaki w ogóle wynika z tego pożytek i czemu to takie trudne?
Kontakt ze swoją wrażliwością to dla wielu mężczyzn (także się do nich zaliczam) jak wyprawa na inną planetę, na której rządzą zupełnie inne prawa niż w rozumowym świecie. Przede wszystkim przebywanie na niej wymaga kontaktu z własnym ciałem, bo to w nim mieszkają emocje, a tego nie da się zrobić bez zwolnienia tempa życia, ograniczenia grania na komputerze i spożycia wszelkiego rodzaju używek, które odcinają nas od siebie. Następnie warto siebie obserwować w wielu momentach i świadomie zadawać sobie pytania, co tak naprawdę czujemy i czy przypadkiem czasami nie jest tak, że codzienna bieganina, używki oraz złość maskują uczucia smutku i lęku.
Możemy wtedy odkryć bardzo ważne rzeczy. Może czujemy się zmęczeni i potrzebujemy odpocząć, ochłonąć i dzięki temu ponownie skalibrować kompas i odpowiedzieć sobie czy to co robimy ma sens? Może czujemy się niedoceniani w pracy lub w domu? – łatwo stawiamy sobie wymagania, ale też równie łatwo zapominamy, że często gdzieś w nas mieszka nadal to dziecko, które lubi być pochwalone, docenione także przez żonę, partnerkę czy partnera. Może potrzebujemy więcej zainteresowania swoją osobą, przytulenia i zrozumienia w tych momentach, kiedy czujemy się smutni, bo: coś nam nie wyszło, czujemy się niesprawiedliwie traktowani, odrzucani, pomijani, niezauważani w tym co dla nas ważne? A może mamy dość braku seksu, ciągłego mijania się w biegu i omawiania wyłącznie codziennej logistyki, i coraz bardziej zbliżamy się do koleżanki z pracy, z którą można spokojnie porozmawiać także o tych innych, bardziej intymnych tematach w życiu?
Nie odrzucajmy tych obserwacji od razu, pamiętajmy, że dzięki temu nasze życie zawodowe i relacje mogą się rozwijać, i że to nie my rządzimy tam w środku, to nie my decydujemy czego tak naprawdę potrzebujemy w życiu i w którym miejscu znajduje się nasz punkt równowagi, i jakie uczucia się w nas pojawiają jeśli w nim aktualnie nie przebywamy – spróbujmy na serio je rozważyć i zastanowić się co dla nas oznaczają, jakie wyzwania przed nami stawiają, żeby nasze życie było pełniejsze.
Problem polega na tym, że nawet jeśli tych emocji nie zauważamy one i tak działają w tle, nie znikają. Jesteśmy pociągani przez nie jak laleczki w teatrze na sznurkach jeszcze bardziej nie rozumiejąc swojego zachowania w wielu sytuacjach – nagłe wybuchy gniewu, mocne zadurzenia emocjonalne w innych osobach, problemy z nadciśnieniem lub snem, bóle głowy oraz problemy nerwicowe i psychotyczne to najczęściej objawy emocjonalnej nierównowagi, odcięcia od ciała, niezauważania ważnych potrzeb lub umniejszania ich znaczenia.
Przezwyciężanie nieśmiałości, odkładanie czasami zbroi, w której na co dzień chodzimy, to niełatwy proces, w którym często musimy spotkać się z demonami przeszłości: traumami, których doświadczyliśmy oraz postawami naszych rodziców, które utrudniały wyrażanie naszych smutków i lęków. Trzeba najpierw się rozmrozić, żeby czuć. Ale jest to także fascynująca przygoda, zadanie dla wielu mężczyzn na drugą połowę życia, pokazująca wagę relacji w naszym życiu – dzięki temu można naprawdę docenić kontakt z ludźmi, których mamy koło siebie. Łatwiej wtedy z radością usiąść na kanapie i pobawić się z dzieckiem, pójść na spacer z żoną, zadzwonić do kumpla sprzed lat bez wyrzutów sumienia, że nie uganiamy się za kolejnym zleceniem. Bo to co ważne w życiu okazuje się być bardzo, bardzo blisko…
Maciej Gendek