Wbito nam do głów, że im ważniejszy cel, tym ciężej musimy harować, żeby go osiągnąć, co prowadzi do nieuchronnego wyczerpania i przepracowania. W tej inspirującej i ważnej kontynuacji „Esencjalisty” Greg McKeown po mistrzowsku odwraca narzucony nam scenariusz, przekonując w zamian, że im ważniejsze jest zadanie, tym mniej wysiłku powinna wymagać jego realizacja. Bardzo potrzebny lek na kulturę wypalenia.
Cal Newport, autor książki „Praca głęboka” / Opinia o książce “To proste”

Bez pracy nie ma kołaczy, ciężka praca popłaca, wielkie rzeczy wymagają wielkiego wysiłku,  po ciężkim dniu należy mi się odpoczynek.
A także:
Poszedł na skróty, łatwe zwycięstwo/pieniądze, za łatwo jej to przyszło, łatwo się mówi. 

Brzmi znajomo? 
Znasz z pewnością tę dychotomię: łatwe sklejone jest w języku (a więc i w naszej świadomości) z tym, co trywialne. To, co trudne lepi się natomiast do ważnego, wartościowego, godnego zachodu

[Komentarz na marginesie: Zachód i znój wkrada się tu zdecydowanie zbyt łatwo. Język bywa stronniczy].

Język z jednej strony zdradza naszą stronniczość, która jest pochodną wielopokoleniowego etosu ciężkiej pracy, zalążkiem każdej historii “od zera do bohatera”, podanej w różnych wydaniach i w różnych kostiumach.

Raz przypływa w dziurawym płaszczu jako emigrant bez grosza. Patrzy z rozmarzeniem na Statuę Wolności i zarzeka się, że nie spocznie, nim nie ziści się jeszcze jeden – jego! – sen o sukcesie. W Ameryce, miejscu, gdzie dzięki ciężkiej pracy wszystko jest możliwe, musi mu się udać. Albo przywdziewa strój hipsterskiego startupowca, który kolejny tydzień nie wynurza się ze swojego pierwszego biura zlokalizowanego w podziemnym garażu. Brak słońca, świeżego powietrza, snu i pożywienia zdrowszego niż kanapka z masłem orzechowym (jednak startupowy dream to dream amerykański). To wszystko powinno wywindować go co najwyżej do szpitala, a nie na giełdę czy na szczyt rankingu Forbsa, ale przecież jeśli wystarczająco ciężko nad czymś pracujesz… Kojarzysz już ten schemat, prawda? 

A co, gdyby ten układ odwrócić? 
Cisza. 

Ale, jak, chwila… coś może być osiągnięte bez wielkiego wysiłku, dawać satysfakcję i poczucie spełnienia, a przy tym być wartościowe? 

Coś za prosto (sic! – znów ten język) to brzmi…

Z daleka pachnie cwaniackim kombinowaniem…

Z tymi zakorzenionymi w języku mitami rozprawia się Greg McKeown w swojej najnowszej książce zatytułowanej – nomen omen – „To proste”. Przekonuje w niej, że da się żyć lżej, osiągając i rozumiejąc stan „bez wysiłku”. Choć w tłumaczeniu określenie to brzmi dość nienaturalnie, sprowadza się do zadania sobie pytania: „czy da się to zrobić prościej/szybciej/wkładając w to mniej wysiłku?”. 

Stosowane  w codzienne życie ma ogromną moc odciążania. 

Ile masz lat? – zdaje się pytać autor. 

25, 32, 46, 58? Od Ciebie zależy, czy chcesz resztę danego Ci czasu spędzić przepracowany/a, wypalony/a, coraz mniej produktywnie, skupiając się na gaszeniu pożarów, a nie na tym, co ważne i co może przełożyć się później na istotne, długoterminowe zmiany. 

Książka dzieli się na trzy główne części: „Stan bez wysiłku, “Działanie bez wysiłku” i “Wyniki bez wysiłku”. Przyznaję, że nawet spisując te tytuły, odruchowo nabieram podejrzeń i myślę sobie „chwila, chwila, co tak łatwo?” 

[Języku kształtujący rzeczywistość… całe szczęście wiem już, że nie muszę wierzyć Ci na słowo]. 

Właściwie książkę McKeowna można czytać jako praktyczny podręcznik profilaktyki wypalenia. Niemal wszystkie wskazówki zaczynają się od zrobienia stop-klatki i podważenia utartego sposobu działania i myślenia. Nie będę pozbawiać Was przyjemności odkrywania poszczególnych sposobów upraszczania skomplikowanych zadań, szukania nowych metod działania oraz znajdowania dźwigni bez poczucia winy. To według mnie największa wartość tej książki, a wiele z nich jest dla mnie prawdziwym odkryciem, zwłaszcza w konfrontacji z moimi doświadczeniami. Jak to zwykle bywa, w teorii wszystko wydaje się proste, a w praktyce… 

[i cóż z tego, że głowa rozumie]

Na koniec moja własna historia. Sytuacja sprzed kilku dni: rozmawiam z koleżanką z pracy na temat wspólnego projektu. Omawiamy strategię, podział zadań, przy okazji poznajemy swój styl pracy. Odkładam telefon. Myślę: “ale miło się rozmawiało” 

(tak się szczęśliwie składa, że tego typu rozmowy są dla mnie tą „bezwysiłkową” częścią zawodowego życia). 

W tej sekundzie pojawia myśl: „My tu gadu-gadu, ale czas w końcu zabrać się do pracy”. Zaraz potem pojawiają się lekkie wyrzuty sumienia – miałam przecież pracować… 

Mój umysł skleił trudne, wysiłkowe z pracą, a przyjemne – z beztroskim relaksem. Absurd! 

I choć nie każdy rozdział i nie każda historia są dla mnie przekonujące, choć może czasami samych historii jest za dużo… I tak jest to bardzo cenna pozycja, przede wszystkim dlatego, że wniosła różnicę – przetarła porządnie moje zakurzone miejscami przekonania. 

A teraz ruszam zastosować się do jednej z pierwszych rad: połączyć najtrudniejsze dla mnie etapy pracy…
(redakcję własnego tekstu. Tak, tego)

 …z tym, co przyjemne (aromatyczna kawa w pobliskiej kawiarni. Mmm…) i dodać do trudu redakcji nieco lekkości.

Aleksandra Brońska-Jankowska

Greg McKeown, To proste. Bez wysiłku rób to, co ważne, Wydawnictwo MTBiznes, tłumaczył Michał Lipa, 2021.