Nie każdy dzień z naszego życia jest równie istotny. Niektóre okresy ciągną się w pamięci w nieskończoność, a niektóre mają tendencję do zanikania. Dzień życia dziecka jest tak bogaty w rozmaite przeżycia, że nawet we wspomnieniach wydaje się dużo dłuższy niż w rzeczywistości.
fragment książki
Jako kobieta czułam, że nigdy do końca nie wniknę i nie zrozumiem tej wyjątkowej i przedziwnej relacji, jaka łączy ojca i syna. Rozpoczynając tę książkę czułam, jakbym bezprawnie naruszała sferę sacrum, do której nie mam wstępu. Dość szybko jednak moje wątpliwości zostały rozwiane. Arno i André Sternowie budują i przedstawiają świat bez podziałów, dostępny każdemu, kto otworzy swój umysł i serce, świat człowieka.
„Mój ojciec. Mój przyjaciel” to niezwykle zróżnicowana opowieść, karmiąca nas różnorodnymi refleksjami i inspiracjami. Rozpoczyna się od niezwykłej historii o tym, jak nawet w ekstremalnych warunkach nieustępującego zagrożenia rodzina może stworzyć poczucie bezpieczeństwa, jak można żyć w pełni, dzięki wzajemnej miłości i zaufaniu. Niesamowita ciekawość świata nie zostaje stłumiona przez podążającą krok w krok i nie dającą wytchnienia wojnę, wręcz przeciwnie! Znajduje ujście w coraz to nowych miejscach i możliwościach! Ciekawość świata, który synowi pokazał ojciec i w którym nieustannie mu towarzyszył. „Pamiętam jak robiłem kolejkę ze starej tektury i domek dla lalek, przy budowie którego zadbałem o każdy szczegół: były tam poskładane ręczniki i prześcieradła w małej szafce z lustrzanymi drzwiami oraz drobne naczynia w kuchni. W przypadku kolejki każde okno i każda klamka musiały być wykonane bardzo precyzyjnie. Rodzice cieszyli się ze mną z tych drobiazgów, w pewnym sensie stanowiły namiastkę normalności”.
Tą „namiastką” jest właśnie miłość (choć oczywiście nie jest namiastką wcale), która jest ponadczasowa i uniwersalna i stanowi rdzeń tej książki. Rdzeń ten prowadzi przez cztery pokolenia rodziny Sternów i spaja je. Wyrazisty obraz wartości przekazywanych bez żadnego uszczerbku przez te cztery pokolenia osobiście bardzo mnie wzruszył. Zaskoczeniem był dla mnie zwrot akcji, gdy nagle ze świata Arno Sterna znalazłam się w świecie André, jednak gdyby nie użycie imion i wspominane okoliczności, nie zorientowałabym się wcale tak łatwo. Było tak, ponieważ to tak naprawdę jeden świat, w którym ojciec i syn dzielą się zarówno tym, co wspólne, jak i tym, co różne. „Jego pierwiastek życia przetrwał we mnie, jakaś jego część towarzyszy mi nieustannie niczym błogosławieństwo- tak samo jak on zawsze czuł błogosławieństwo swojego ojca”.
Książka ta uczy jak bezwarunkowa akceptacja rodzi zaufanie do innych i samego siebie. Jak wolność ofiarowana dziecku, jako pełnowartościowej osobie, bez względu na wiek, rodzi naturalną potrzebę kreatywności, która może stać się czymś tak potrzebnym, ale i naturalnym jak oddech. Przeplatające się opowieści z własnego doświadczenia wraz z refleksjami na temat twórczości nadają autentyczności teorii formulacji, czyli istnienia uniwersalnego znaku, przez który dziecko komunikuje się ze światem, wyraża swoje pierwotne wspomnienia. Te historie pozwalają odkryć korzenie i dalszy rozwój myśli Arno Sterna, potem kontynuowanej przez jego syna. „Ratowanie zdolności wyrażania się ludzi jest tak samo naglące, jak ratowanie niedźwiedzi polarnych, pszczół i ptaków żyjących jeszcze w naszym środowisku”. Autorzy dzielą się i pięknymi i bardziej bolesnymi wspomnieniami, ale także drobiazgami, które wpierw mogą wydawać się nieistotne. Robią to jednak, by pokazać nam pełen obraz, namalowany szczerymi słowami, nasycony osobistym znaczeniem. Pokazują nam na własnym przykładzie, jak istotny jest okres dzieciństwa, jak kształtuje nas na całe życie.
Elwira Wawrzyniak
Arno Stern, André Stern, Mój ojciec. Mój przyjaciel, wydawnictwo Element