Poród? cóż! poboli, poboli… pomęczy się żeńskie ciało, a z niego powoli, powoli wyjdzie coś i będzie krzyczało
Władysław Broniewski
Mając 10 lat dostałam w prezencie tomik wierszy Władysława Broniewskiego. Jego wiersz pt. „Poród” najbardziej przypadł mi do gustu. Wydawał mi się wtedy bardzo zabawny. Kiedy dobrych kilkanaście lat później, po ponad 24-godzinnym porodzie, przyszła na świat moja córka, perspektywa odbioru tego wiersza znacznie się u mnie zmieniła. Półtora roku później, jadąc na salę porodową z moim synem, miałam ułożony w głowie cały plan działania (przecież wiedziałam czego się spodziewać!) i… okazało się, że ten poród był diametralnie różny od pierwszego. Wkrótce na świat przyjdzie moje kolejne dziecko i teraz staram się już nie oczekiwać niczego, bo przecież nie wiem jak będzie…
I tak właśnie jest, bez względu na to, ile porodów przejdzie kobieta, ile historii na ten temat wysłucha od mamy, babci, siostry, przyjaciółki, ile mądrości wyczyta w poradnikach, każdy poród jest odmienny, niepowtarzalny, na swój sposób wyjątkowy. To samo dotyczy okresu ciąży, sposobu w jaki kobieta go przeżywa, jej samopoczucia i bliskości z rozwijającym się w niej nowym życiem. Nie ma bardziej lub mniej właściwego sposobu doświadczania tego czasu. A pierwsze dni, tygodnie, miesiące i lata życia naszego potomka? Ile byśmy nie mieli dzieci, przy każdym z nich jest to całkiem nowa przygoda. Każde dziecko bowiem, tak z resztą jak i każdy dorosły człowiek, jest inne. Nie sposób przyłożyć do niego jednej miarki i jednego uniwersalnego sposobu wychowania.
No tak, tylko co w takim razie możemy z tym wszystkim zrobić? Jak najlepiej przeżyć okres oczekiwania na dziecko, poród i czas, gdy już maleństwo pojawi się na świecie? Czy jest jakiś idealny przepis? Piękne jest to, że natura wyposażyła nas we wszelką mądrość, której potrzebujemy. Jedyne czego trzeba, by czerpać z jej zasobów, to wsłuchać się w siebie. Pielęgnując uważność na swoje ciało, myśli, emocje, na sygnały, które wysyła do nas mały człowiek, możemy dać i sobie i jemu to, co najlepsze i najwłaściwsze w danym momencie.
Matczyna intuicja to skarb, w który współcześnie mocno zwątpiłyśmy, przekonane, że wszyscy wokół są mądrzejsi od nas i lepiej wiedzą, co należy robić w danej sytuacji. Oczywiście, gdy zajdzie taka potrzeba, warto korzystać z pomocy i wiedzy specjalistów, jednak nie w sposób bezkrytyczny. Więź łącząca matkę z dzieckiem jest tak silna i wyjątkowa, że jeśli uważnie się w nią wsłuchamy, może zaskoczyć nas swoją mądrością.
Jeśli pojawia się coś, co cię niepokoi, martwi lub złości, nie uciekaj przed tym. Usiądź na chwilę, odłóż na bok wszystko co robisz i weź świadomy wdech i wydech, czując jak powietrze przelatuje przez twoje ciało. Jeśli potrzebujesz, weź jeszcze jeden lub dwa uważne oddechy, a następnie przyjrzyj się emocji, która się w tobie pojawiła. Nazwij ją i zaakceptuj to, że jest. Popatrz na nią trochę z boku. Co ją spowodowało? Co ważnego próbuje ci ona powiedzieć? Może pod tą emocją skrywa się jakaś inna? Jakie myśli jej towarzyszą? Co najlepszego mogłabyś w tej sytuacji zrobić dla siebie, dla twojego dziecka, dla waszej relacji? Weź jeszcze jeden uważny wdech i wydech, a następnie zrób to, co uznałaś w danym momencie za najkorzystniejsze.
Korzystaj z tej metody jak najczęściej, również wtedy, gdy przeżywasz pozytywne emocje. To pozwoli ci bliżej poznać siebie, bardziej otworzyć się na swoją intuicję, lepiej zarządzać swoimi emocjami i budować swoje macierzyństwo uważnie i w zgodzie ze sobą.
Autorką artykułu jest Agnieszka Pawłowska, certyfikowana nauczycielka MBSR, współzałożycielka inspeerio.