Wstyd i poczucie winy mają tę charakterystyczną cechę, że potrafią bardzo zatruć nasze życie. Tego rodzaju „toksyczność” powoduje, że energia, którą moglibyśmy poświęcić na realizację naszego potencjału, zostaje zablokowana. Hamuje to nasze swobodne cieszenie się tym, co może nam przynieść każda chwila w naszym życiu. Tego rodzaju spojrzenie poprzez „ciemne okulary” jest nie lada przeszkodą w dążeniu do szczęścia. Nie piszę tu nic odkrywczego, bowiem jest to dość oczywiste. A jednak, często trudno jest nam po prostu żyć szczęśliwie. Być może, powiedzą niektórzy: „są ważniejsze problemy niż szczęście”; albo: „zastanawianie się nad szczęściem to luksus dla wybranych”. Ludzie, którzy tak sądzą, pewnie mają ku temu swoje powody. A może jednak warto o tym nie tylko myśleć, ale też nad tym popracować – by odnaleźć własną drogę do szczęścia?

Na pewno mogą istnieć różne sposoby na jego osiągnięcie i jestem przekonana, że jest to możliwe. Czasem niestety bywa tak, że przytłaczają nas różnego rodzaju „ograniczenia” i dostęp do niego jest wtedy trudniejszy. Właśnie to, o ile dobrze rozumiem intencje autorów książki Szczęśliwa bez winy, ma być celem zaproponowanej przez nich konwencji tekstu. Składa się on z „terapeutycznych” koanów – na wzór wschodnich zadań przydzielanych przez mistrza uczniom. Gdy rozwikłają daną zagadkę – są o krok bliżej do oświecenia. Dlaczego te koany mają terapeutyczną moc? Ano dlatego, że mają one jeden cel: otrzeźwienie czytelnika. Tam, gdzie napotykamy wewnętrzny opór; tam, gdzie coś nas uwiera; tam, gdzie czujemy początkowe zdezorientowanie, a może nawet i złość… tam ewidentnie jest coś, co należałoby przepracować. Każdy koan to osobna historia, osobny element układanki. Nie wszystkie zwrócą naszą uwagę, „zakłują w serce”, nie wszystko przecież może wymagać pracy. To jednak, co nas „zakłuje”, jest z pewnością tym ograniczeniem, które stoi na naszej drodze do szczęścia.

Sami autorzy proponują czytanie koanów w sposób chronologiczny lub wyrywkowy – zgodnie z tym „co komu w duszy gra”. Do każdego koanu jest przypisana interpretacja wraz z pytaniami, które mogą nas naprowadzić na to, że faktycznie sprawa wymaga przemyślenia, a być może nawet bardziej dogłębnej pracy nad sobą. Tutaj też zostawiają nam możliwość wyboru: to jest tylko interpretacja autorów – a nie egzamin maturalny, gdzie mamy wpasować się we właściwy „klucz”. To nasze życie – my decydujemy, co jest ważne, nad czym chcemy się pochylić i w jaki sposób to zrobimy.

Dla mnie wyjątkowo inspirujące były koany w części wieńczącej książkę („Zakończenie”). W nich bowiem autorzy odwoływali się do tradycji taoistycznej i jej prostego przekazu, który oczywiście pozornie tylko jest prosty, tkwi w nim natomiast ogromna mądrość. To, co nasza kultura Zachodu i nasz umysł postrzega jako dualizm, w filozofii i tradycji taoizmu nie stanowi odrębności. Pięknie przedstawia to koan „Scalenie”. Zatem zgodnie z tą tradycją dualizm jest iluzją umysłu: nie ma prawdziwego podziału na dobro-zło, rozum-głupotę, zrozumienie-ignorancję, cnotę-występek, altruizm-egoizm, itd. Sposobem na połączenie tych przeciwieństw jest „scalenie”: „Scal to. Zjednocz. Stań się całością, a wtedy stanie się cud”. Może to się dokonać dopiero wtedy, gdy docenimy rzecz elementarną – to, że żyjemy. Jak możemy w innymi wypadku docenić cokolwiek, co się nam przydarzy? „Jakże możesz być całością, kiedy ciągle myślisz, że jesteś brakiem?” – pytają autorzy.

Poniżej przedstawiam fragment interpretacji tego koanu, który najmocniej zapadł mi w pamięci i najmocniej „poruszył moje serce”:

„Koncentrowanie się na brakach, na niezasobności, na błędach – skutkuje w pierwszym rzędzie złym samopoczuciem, a następnie sprawia, że jednostka czuje się jeszcze słabsza. […]

Życie natomiast daje nam mnóstwo alternatyw, nawet w trudniejszych czasach – spektrum możliwości jest nieograniczone. Nie doceniamy życia, gdyż wcześniej nikt nas nie nauczył, jak jest cenne. Przeciwnie, od religii po popkulturę uczeni jesteśmy śmierci, zabijania, zemsty i uwznioślenia bólu, cierpienia, męczeństwa, którego jesteśmy najczęściej winowajcami, czy to w aspekcie religijnym, czy też społecznym. […] Nie nauczono nas życia ani w sposób praktyczny („robienia życia”), ani w kontekście budowania relacji, ani jako cennego daru, który należy dobrze wykorzystać.

Dlatego scalenie zaczyna się od najważniejszego, a zarazem najprostszego doświadczenia, w dodatku nieustannie obecnego w naszej codzienności, w każdej chwili, w czasie snu i w czasie czuwania – od życia. […] Dlatego szanować życie, doceniać życie, cieszyć się życiem według tao oznacza celebrować niemal każdą chwilę z radością i godnością, szacunkiem i zaufaniem. […] Radość życia spełnia się w codzienności i tylko wtedy, kiedy w każdej chwili świętujemy i doceniamy cud życia. Żyjesz! – zakrzyknie taoista – i w zasadzie niczego więcej Ci nie potrzeba. Wykorzystaj swoje życie, doceniając każdą jego chwilę”. (Część 3. Konkluzja. Interpretacja koanu pt. Scalenie, s. 242-243).

Elżbieta Filipow

Maciej Bennewicz, Anna Prelewicz, Szczęśliwa bez winy. Jak uwolnić się od poczucia winy i odnaleźć drogę do szczęścia, Wydawnictwo Sensus, Gliwice 2021.