Czy istnieje książka, która mogłaby zainteresować każdego? Do niedawna z całą pewnością stwierdziłabym, że to niemożliwe. Przecież jeśli coś jest do wszystkiego, to wiadomo, jest do niczego. Jednak po lekturze „Żyć w rodzinie i przetrwać” zmieniłam zdanie!

Ale od początku. Jak doszło do powstania tej niezwykłej książki? Psychoterapeuci Robin Skynner i jego żona Pure prowadzili spotkania grupy terapeutycznej, której uczestnikiem był John Cleese, członek grupy Monty Python. Cleese zafascynowany tym, co wydarzyło się podczas ponad trzech lat trwania terapii grupowej oraz zmianami na lepsze, jakie w związku z terapią miały szanse zaistnieć w jego życiu, zaproponował Robinowi Skynnerowi wspólne napisanie książki. Tak też się stało. Książka jest napisana w formie dialogu między autorami. Cleese, jako ten mniej obeznany z tematem, acz zaciekawiony, zadaje Skynnerowi liczne pytania, na które Skynner, jako ekspert, odpowiada. Autorzy obiecują „Jeśli myślicie, że są sprawy, do których nie da się podejść z humorem – mylicie się!” i obietnicy dotrzymują.

O czym jest ta książka? O ludziach w różnych momentach życia. O nas – o dzieciach, młodzieży, dorosłych, rodzicach, partnerach, dziadkach. O naszych rodzinach – tych w których dorastaliśmy i tych, które stworzyliśmy. Książkę rozpoczyna rozdział zatytułowany „Dlaczego musiałem ożenić się właśnie z tobą?”. Autorzy wyjaśniają, jak to się dzieje, że WŁAŚNIE TE osoby tworzą WŁAŚNIE TAKIE związki. Skynner opowiada o kurtynie przesłaniającej część osobowości człowieka. Każdy z nas ma za nią coś ukryte – chodzi tu głównie o emocje, odczucia, ale także nakazy i zakazy, które jakby automatycznie informują nas, jak z danymi emocjami postępować (np. które z nich pomijać). Niektórzy za kurtyną skrywają bardzo wiele. Wówczas każde okoliczności, które pozwalają choćby wyjrzeć treściom zza kurtyny (różnego rodzaju sytuacje stresowe: zmęczenie, choroba, upojenie, specyficzne sytuacje – np. kontekst oceny) są niekomfortowe i wywołują lęk. Przypomina mi się spotkanie z dwudziestoletnim Karolem*. Jego kurtyna prawdopodobnie zasłaniała tak dużą część jego doświadczeń i emocji, że funkcjonował w bardzo usztywniony sposób, a moje pytania powodowały, że musiał bardzo zmobilizować swoje zasoby, aby to co zazwyczaj jest ukryte, takie pozostało. Kiedy wyszedł ze spotkania, jeszcze przez kilka minut głęboko oddychał i odpoczywał, zanim wrócił do swoich codziennych spraw. Wiele ze tego, co jest ukryte za kurtyną, jest jakoś specyficzne dla danej rodziny i najczęściej jest tak, że potencjalny partner, który ma za kurtyną ukryte podobne sprawki, staje się najbardziej pociągający. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, podobieństwo jest samo w sobie przyjemne, sprawia wrażenie wyjątkowości („I oto my, dwie połówki tego samego jabłka, odnaleźliśmy się wśród milionów…”). Ponadto, podobne emocje ukryte za kurtyną działają jak tabu, które jednej strony może przerażać, ale z drugiej – jest jakoś pociągające. Choć tego co za kurtyną nie widać na pierwszy rzut oka, to właśnie te fragmenty nas w znacznym stopniu kształtują nasze działania i powodują, że akurat takie, a nie inne sygnały (werbalne i niewerbalne) wysyłamy. To co za kurtyną, „działa” nie tylko na etapie poszukiwań partnera, lecz kształtuje relacje między dwojgiem ludzi.

Kiedy tych dwoje odnajdzie się i zdecyduje na powiększenie swojego składu, np. o jedno lub większą liczbę dzieci, cała rodzina staje przed kolejnym wyzwaniem. I wyzwań nie ma końca. Najpierw dziecko (przy pomocy rodziców) określa swoje granice, powoli zdobywa niezależność – pewnie rodzice mają gęsią skórkę na samą myśl o buntującym się dwulatku, który już niebawem włączy się w życie grupy, odkryje swoją płeć, a więc i płeć przeciwną, w końcu znowu zacznie się buntować, już jako nastolatek, aż wreszcie… Najpewniej odnajdzie „swoją drugą połówkę jabłka”. I cała historia rozpocznie się na nowo. Na szczęście jest „Żyć w rodzinie i przetrwać”. W tym galimatiasie zmian, emocji, troski, rozsądku i wielu niewiadomych z pomocą spieszą Robin Skynner i John Cleese. Wyjaśniają, dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Podpowiadają, co zrobić, aby nie zwariować. Dzięki temu co mówią i jak mówią można odnieść wrażenie, że mimo trudów, jakie trzeba włożyć w życie i przetrwanie w rodzinie, cała ta historia może być całkiem niezłą zabawą. Oczywiście pod warunkiem, że całe poczucie humoru uczestników tej zabawy nie zostało ukryte za kurtyną.

Każdy z nas ma lub miał rodzinę. Każdy z nas żyje w towarzystwie innych ludzi. I właśnie dlatego ta książka jest tak cennym drogowskazem w skomplikowanych labiryntach relacji między ludźmi.

I na koniec jeszcze jedna dobra wiadomość: autorzy napisali także „Żyć w tym świecie i przetrwać”, która stanowi kontynuację „Żyć w rodzinie i przetrwać”. Mam taką intuicję, że wkrótce na inspeeriowym blogu pojawi się notatka także i o tej drugiej części 🙂

Książkę „Żyć w rodzinie i przetrwać” można kupić tutaj. Wydało ją Wydawnictwo Czarna Owca.* Oczywiście imię klienta zostało zmienione. Autorką recenzji jest Katarzyna Rawska.