Twoja autoterapia jest czymś więcej aniżeli ten poradnik. Bazuje na Twoim unikalnym doświadczeniu i to Ty jesteś najlepszym jej instruktorem. Jeśli więc niniejsza książka Cię rozczaruje, nie wiń siebie. Przyjmij to z akceptacją (…) W końcu czy nie miało prawa tak się zdarzyć?
fragment książki

Tymczasem wszyscy – jako ludzie – mamy prawo popełniać błędy. Mamy prawo przegrywać z czasem, mamy prawo być zaskoczeni kaprysami losu. Mamy prawo nie być z marmuru, żelaza czy złota. Jesteśmy żywymi istotami, pokrytymi podatną na zranienia, starzejącą się skórą.
fragment książki

Autoterapia zdaje się czasem wydarzać sama z siebie. Ten spacer, to zdjęcie, przeczytanie tamtego artykułu w kobiecym czasopiśmie, chwycenie za pióro i pisanie. Głęboko wierzę, że jednak tymi wyborami nie rządzi przypadek, a ta część nas, która naprawdę wie, które ścieżki w naszej wewnętrznej dżungli wybierać. Próbując różnych smaków doświadczeń, trafimy na te, które najlepiej potrafią zaspokoić nasze głody. I przechowując pamięć o nich, sprawdzamy co jakiś czas, czy nadal nas sycą, czy w nowym kontekście nie potrzebujemy szukać innych sposobów na przedzieranie się przez oszałamiający las naszego wnętrza. Bo przecież w dżungli jest nie tylko trudno, jest też jednocześnie niesamowicie pięknie. Przystajemy, żeby posłuchać śpiewu ptaków, nabrać powietrza w piersi, ale i by sprawdzić, czy ta liana to nie wąż. I ruszamy dalej, bogatsi o kolejne przeżycie.

Nie każdy jednak jest gotowy takie wycieczki odbywać zupełnie samemu, bez zewnętrznego wsparcia.

Dobrze, gdy proces, który często zaczyna się właśnie od prób autoterapeutycznych, znajduje swoje ustrukturalizowanie i rozwinięcie w procesie psychoterapeutycznym, który pozwala nam eksplorować dżunglę dużo bezpiecznej, razem. Z przewodnikiem, z przewodniczką.

Są jednak takie sytuacje i konteksty, gdy jedyną dostępną ścieżką w danym momencie jest autoterapia. Wspaniale jest mieć zasoby na psychoterapię i choć kusząca jest myśl, że zawsze możemy zrobić coś, żeby na nią móc sobie pozwolić, to jednak nie dam się jej zwieść. Bywa, że dziś maczeta jest w stanie odsłonić tylko autoterapeutyczną drogę. Myślę, że wartościowa jest pamięć o tym, że i w sytuacji podążania drogą autoterapii możemy mieć towarzysza.

Jednym z nich może być dobry poradnik. Książkę „Autoterapia. Sto dni do szczęśliwego życia” dr. Adama Zamełki warto rozważyć przy pakowaniu plecaka na wyprawę do naszego wewnętrznego lasu tropikalnego.

Lubię myśleć o autoterapii jako o byciu przy sobie z otwartością i ciekawością. Przede wszystkim widzę ją jako budowanie swojego dobrostanu, sprawdzanie swojego zasobnika i porządkowanie go – tu coś dołożę, tamto schowam, bo w tym momencie nie działa. Może być też pięknym uzupełnieniem psychoterapii, pozwalając stawiać pewniej stopy na własnej rozwojowej drodze.

Poradnik Adama Zamełki wpisuje się właśnie w takie rozumienie autoterapii. Osobiście ma dla mnie funkcję terapeutyczną już poprzez swoją okładkę. Kiedy biorę go do ręki, mój umysł zwalnia, kojąc się ulubionymi kolorami – różem i błękitem. Do tego przedstawia zachodzące słońce odbijające się w morzu. Od razu mój wydech staje się dłuższy niż wdech i mogę przechodzić z przepakowanej wszystkim codzienności do spotkania ze sobą. To nie jest książka do przeczytania. To książka do eksperymentowania, łączenia kropek i oglądania tych samych pomysłów z perspektywy różnych podejść terapeutycznych. Choć jej kanwę stanowi REBT (racjonalno-emotywna terapia zachowań) to zgodnie z zaleceniami jej twórcy, Alberta Ellisa, autor poradnika nie ogranicza się tylko do tego podejścia. Treści książki przyświeca myśl, że zamiast kurczowo trzymać się jednej metody wsparcia, warto otwierać się na inne, gdyż „nikt nie ma patentu na nieomylność oraz na skuteczność terapeutyczną. Istnieje mnóstwo różnych dróg, z których wiele okazać się może wartymi przejścia”. Autor poradnika w ciekawy sposób pokazuje punkty, w których łączą się różne nurty, co pozwala patrzeć szerzej na przybliżane modele terapeutyczne. Z wielką przyjemnością odnajdywałam sesje, w których były nawiązania do bliskich mi podejść, takich jak TSR (terapia skoncentrowana na rozwiązaniach) czy ACT (terapia akceptacji i zaangażowania).

Poradnik wypełnia rzetelna psychoedukacja, ale myślę, że to także dobra pozycja dla coachów, studentów i studentek psychologii czy nawet absolwentów, absolwentek, którzy i które rozglądają się po świecie rozwojowym i terapeutycznym i z lotu ptaka mogą tu zobaczyć różne odcienie nurtu poznawczo-bahawioralnego – wiele ćwiczeń opartych jest na pracach wspomnianego Ellisa, pojawia się też Beck czy Maultsby. Książka Adama Zamełki jest tak wielowymiarowa jak sama autoterapia – autor sięga też do myśli starożytnych filozofów czy Miltona Ericksona, odnajdujemy tu też sesje w oparciu o założenia neurobiologii i mindfulnessu, natrafimy na model zmiany Prochaski i DiClemente, modele GROW czy analizę SWOT i sposoby na efektywne zarządzanie czasem. Każde ćwiczenie jest osadzone w kontekście; wiemy nie tylko po co je robimy, ale i z jakiego nurtu pochodzi, co jest dla mnie ogromnym zasobem tej książki. A zwieńczenie stu sesji napisaniem listu do siebie z przyszłości jest dla mnie potwierdzeniem, że moje ukochane całym sercem pisanie terapeutyczne jest zauważane i wnoszone do procesów (auto)terapeutycznych. Jednak ćwiczeniem, także opartym na pisaniu, które najbardziej mnie poruszyło, jest genogram zasobów, który autor poznał na jednym z warsztatów TSR. Ten przypominający drzewo genealogiczne diagram zawierać ma nie tylko imiona członków rodziny, ale i innych ważnych osób z naszego kręgu, uzupełnione o umiejętności lub wartości, które tej osobie zawdzięczamy lub których chcielibyśmy się od niej nauczyć. Genogram zasobów nie wyklucza także tych osób, których pozornie nie widzimy jako wnoszących czegokolwiek dobrego do naszego życia – a jednak zachęca do odnalezienia choćby jednej mikrorzeczy, którą moglibyśmy chcieć od nich przejąć. Zostaję z eksploracją zasobów za pomocą tego ćwiczenia na dłużej.

Co ważne, mimo że większość ćwiczeń oparta jest o techniki przebudowy mechanizmów myślenia i działania, cały czas czuć delikatny humanistyczny oddech autora, który z czułością i szacunkiem odnosi się do naszych prób poruszania się po wspomnianej przeze mnie na początku wewnętrznej dżungli.

Wiara w człowieka i jego unikalną ścieżkę, wachlarz narzędzi, które nie mają być czarodziejską różdżką a możliwościami do posmakowania czy przymierzenia, przybliżanie różnych sposobów na oglądanie i budowanie swoich zasobów i korzystanie z nich ku życiu, które chcemy witać każdego dnia – sprawiają, że „Autoterapia. Sto dni do szczęśliwego życia” odkładam z poczuciem, że patrzymy z autorem przez podobne soczewki. I że to spojrzenie ma wiele wspólnego z Rogersowym widzeniem człowieka jako zachodu słońca. Może nieprzypadkowo właśnie taki niezwykły zachód widnieje na okładce tego poradnika?

dr Adam Zamełka, „Autoterapia. Sto dni do szczęśliwego życia”, wydawnictwo Sensus.

Joanna Jurkiewicz-Gülmez

Jestem coachką, edukatorką, trenerką, praktyczką pisania rozwojowego i terapeutycznego i fotografii terapeutycznej, studentką psychologii. Bardzo bliskie mojemu widzeniu świata i człowieka są nurty kontekstualne, ACT ukochałam miłością głęboką. Pracuję także w oparciu o TSR, ale mocno pociąga mnie również terapia narracyjna, którą zgłębiam. Obszarem pracy, który rozwijam, jest także interwencja kryzysowa. Jestem wolontariuszką w Telefonie Pogadania, Fundacji Ronić po ludzku, gdzie dyżuruję w ramach infolinii informacyjnej, Stowarzyszeniu Pomocy Dzieciom Malinka oraz Malunki Halunki – Sposób na demencję. Prowadzę sesje coachingowe oraz pisania terapeutycznego i uważne walkshopy – fotospacery oraz webinary, warsztaty i prelekcje propagujące pisanie i fotografię w służbie dobrostanowi.

Kiedy nie pracuję i nie uczę się, spaceruję, czytam, piszę – jestem współautorką tomiku wierszy. Uwielbiam rozmowy z moim nastoletnim synem i aromatyczne jedzenie. Las jest moim drugim domem, zachwycam się też każdą chwilą w ogródku, w którym uprawiam, z różnymi rezultatami, warzywa.