Obiecałam sobie, że zachowam impet. (…) wydawało się jasne, że rzeczywiście zachowałam
impet, ale wydawało się też jasne, że zachowanie tego impetu odbyło się pewnym kosztem. Koszt ten zawsze był przewidywalny, ale dopiero tamtego wieczoru zaczęłam ubierać go w słowa. Jedno z wyrażeń, które przyszły mi wtedy do głowy, brzmiało >wysilać się<. Inne brzmiało >pond wszelką miarę<.

Joan Didion „Błękitne noce”

Powyższy fragment pochodzi z książki „Błękitne noce” Joan Didion. Kontekstem dla decyzji o zachowaniu impetu są okoliczności życiowe autorki: mimo żałoby po śmierci córki, nie zwalnia, nie zatrzymuje się, lecz działa, tworzy. I „wysila się” przy tym „ponad wszelką miarę”. A potem choruje.

Być może znasz to również z własnego doświadczenia lub obserwujesz to u innych: wysilanie się ponad wszelką miarę, zachowywanie impetu, a potem ponoszenie wszystkich tego – fizycznych i psychologicznych – konsekwencji? Wszystko po to, by zrealizować coś ważnego, by uchronić się przed bezradnością (czy innymi niemiłymi uczuciami), by udowodnić coś komuś lub sobie, by zadbać o lojalność wobec kogoś lub czegoś*.

Doświadczamy życia za pośrednictwem naszych ciał. Jeśli nie umiemy tych doświadczeń wyartykułować, nasze ciała mówią to, czego nie potrafią wyrazić umysły i usta (Gabor Mate „Kiedy ciało mówi nie. Koszty ukrytego stresu”).

„Kiedy ciało mówi nie. Koszty ukrytego stresu” Gabora Matego (wyd. Czarna Owca), moja książka roku 2022, jest właśnie o zachowywaniu impetu i negowaniu własnej kruchości. A raczej, o zachowywaniu impetu i negowaniu własnej kruchości za długo. Przekładając to na psychologiczny język: jest to książka o stresie i jego skutkach. Krótkotrwały stres jest częścią życia każdego i każdej z nas i nie jest szkodliwy (wręcz przeciwnie może mieć funkcję mobilizacyjną i służyć nam). Inaczej jest ze stresem chronicznym: jest dla nas groźny, bardzo obciąża nasze ciała i może sprzyjać rozwojowi chorób. Tym, co stresuje nas – jako ludzi – najbardziej, są: perspektywa utraty pożywienia, groźba utraty miłości, brak informacji, brak kontroli, niepewność. Porusza mnie, choć jednocześnie wcale nie dziwi, fakt, że spodziewana utrata pożywienia i miłości są tak samo silnie stresujące. W książce przeczytamy o mechanizmach fizjologicznych związanych ze stresem: dowiemy się, co dzieje się z układem nerwowym, układem odpornościowym i emocjami, gdy żyjemy w chronicznym stresie. Przeczytamy też o znaczeniu chronicznego, relacyjnego stresu doświadczanego w dzieciństwie i jego wpływie na naszą emocjonalność, relacje i zdrowie w dorosłości. Dowiemy się, że wpływ chronicznego stresu na nasze funkcjonowanie jest tym silniejszy, w im młodszym wieku go doświadczaliśmy.

Podczas lektury zatrzymała mnie koncepcja energii przystosowania: „Hans Selye, jeden z pionierów badań nad stresem, opracował koncepcję energii przystosowania. Wszystko odbywa się w ten sposób, jak gdyby nasz ustrój dysponował pewnym zapasem zdolności przystosowania – energią przystosowania. Jedynie gdy całość naszej zdolności przystosowania zużyje się, następuje nieodwracalne ogólne przystosowanie i śmierć”. Rozumiem to tak, że jesteśmy zdolni do przystosowania się do środowiska, które nie zaspokaja w pełni naszych potrzeb i przez to dostarcza nam stresu. I jest to wspaniała adaptacyjna zdolność, zwłaszcza, gdy jako dzieci mamy mało wpływu na to, w jakim środowisku żyjemy i jakim rodzajem opieki jesteśmy otaczani. Jednak ma to też swoją ciemną stronę: im jesteśmy dalej od naszego optymalnego poziomu zaspokojenia podstawowych potrzeb, tym więcej obciążeń i stresu doświadczamy oraz bardziej nadwerężamy nasze (ograniczone!) zdolności przystosowawcze. Zwiększa się wówczas prawdopodobieństwo, że zbliżymy się do tytułowego „nie”, które nasze ciało może nam zakomunikować np. poprzez chorobę.

Choroba to wielkie i głośne „nie” – komunikat, który nasze ciało nam wysyła. Komunikat niezgody na wystawianie go (siebie!) na chroniczny stres (związany z warunkami, w jakich żyjemy i relacjami, w których jesteśmy). Przychodzi wtedy, gdy bardzo, bardzo długo (czasem nawet od początku życia) trwaliśmy w chronicznym stresie, często zupełnie nieświadomi: i tego, że doświadczamy stresu, i wielu znacznie cichszych „nie”, które przychodziły np. w postaci zmęczenia, spadku motywacji, problemów z koncentracją, utraty wagi ciała, bólu, rozdrażnienia i dopominały się o zmianę, o zatroszczenie się o siebie. Niejednokrotnie dopiero ostry stan chorobowy staje się impulsem do zauważenia siebie, swojego samopoczucia, powiązania tego, jak się czujemy, z okolicznościami i wreszcie – w najlepszym scenariuszu – do wycofania się ze stresujących okoliczności (relacyjnych, środowiskowych, zawodowych).

„Nasza kruchość nie stanowi powodu do wstydu” (Gabor Mate).

A gdyby tak nie czekać na wielkie i spektakularne „nie” w postaci choroby, lecz uszanować własną kruchość i natychmiast rozpocząć traktowanie siebie z czułością i życzliwością?

A gdyby tak nadać znaczenie tym drobnym, wcześniejszym sygnałom? Gdyby potraktować je zupełnie poważnie i z szacunkiem? I zauważać, zamiast ignorować? I uwzględniać w swoich planach i decyzjach, zamiast przymykać na nie oko lub złościć się na nie?

Gdzie zaczniesz poszukiwania małego „nie”?

Jakie odczucia w ciele są jego sygnałami (może ból, ucisk, drętwienie lub bezdech)?

Jakie myśli (a może pustka w głowie)?

I jakie emocje (może lęk, może złość, a może jeszcze coś innego)?

I jakie zachowania (może przymilność, może wycofanie)?

Jakie okoliczności (relacje, miejsca) się z nim wiążą?

I gdy już je zauważysz, jak się o siebie zatroszczysz? Co sobie podarujesz?

A gdy tak pójść jeszcze dalej i poszukać również swojego „tak”?

W jaki sposób orientujesz się, że jest Ci dobrze, komfortowo, bezpiecznie?

Jakie odczucia w ciele są jego sygnałami (może ulga, rozprężenie lub swobodny oddech)?

Jakie myśli (może swobodnie płynące, może bardziej pogodne)?

I jakie uczucia (może nadzieja, może optymizm, a może poczucie winy, które bywa barometrem troski o siebie i zdarza się, że pokazuje nam, że wreszcie postawiliśmy na siebie)?

I jakie zachowania?

Jakie okoliczności (relacje, miejsca) sprzyjają doświadczaniu wewnętrznego „tak”?

Czy to możliwe, żebyś dostarczał/dostarczała sobie więcej okazji, by czuć się w ten sposób?

Te pytanie są zaproszeniami do zwrócenia się w swoją stronę. I w stronę zdrowia. Bo i o tym jest książka „Kiedy ciało mówi nie”: o dbaniu o siebie, chronieniu siebie, dawaniu sobie. Co zatem sprzyja zdrowiu i zdrowieniu?

  • Akceptacja swojej kruchości i ograniczeń
  • Świadomość tego, co nas przeciąża (i chronienie się przed tymi przeciążeniami)
  • Kontakt z własnym gniewem (a więc energią, która ma nam pomagać w występowaniu we własnym imieniu; nie ma to nic wspólnego z agresją; sądzę, że taki gniew może mieć wiele wspólnego z walecznym samowspółczuciem, którym przeczytacie w tekście Karoliny Buszkiewicz**)
  • Autonomia („Ponieważ sprzyjające zachorowaniu zdezorientowanie układu immunologicznego odzwierciedla niemożność odróżnienia tego, co własne, od tego, co obce, proces zdrowienia człowieka musi obejmować wyznaczenie lub odzyskanie jego autonomicznych granic. (…) Proces ten rozpoczyna się od postawienia sobie pytania >Czego pragnę w życiu i w związkach; czego chcę bardziej, czego mniej, a czego nie chcę wcale?<” str. 326)
  • Więzi (potrzebujemy oddzielności i autonomii, ale i połączenia i więzi z innymi autonomicznymi i oddzielnymi ludźmi; prawdziwie bliskie i intymne więzi sprzyjają zdrowiu i zdrowieniu)
  • Asertywność („składana sobie i światu deklaracja mówiąca, że jesteśmy oraz jesteśmy tacy, jacy jesteśmy” str 329)
  • Afirmacja (ekspresja twórcza, wyrażanie swojej witalności)

Książka „Kiedy ciało mówi nie” towarzyszyła mi przez wiele tygodni 2022 roku. Czytałam ją powolutku, w małych porcjach (zupełnie bez impetu). Po pierwsze dlatego, żeby spokojnie pobyć ze sporą ilością zawartej w niej wiedzy. A po drugie, z powodu osobistych poruszeń i odkryć powodowanych tą wiedzą. Nie była to przyjemna i miła lektura. Znalazłam w niej jednak wiele odpowiedzi i wyjaśnień, jak również całe mnóstwo zaproszeń do postawienia sobie i innym nowych pytań i hipotez. Dlatego z pewnością była to najważniejsza książka roku 2022.

Bardzo Wam tę książkę polecam. Będzie ona wspaniałym przewodnikiem i wsparciem dla tych z nas, którzy byli silni i dzielni za długo.

Życzę nam odwagi i możliwości do zapewniania sobie bezpiecznych, uznających i troskliwych środowisk (a nie takich, które będą źródłem chronicznego stresu). Mam na myśli zarówno środowiska zewnętrzne, jak i te bardzo prywatne, wewnętrzne. Jak się okazuje, i jedne, i drugie, są niezbędne dla zdrowia.

* o lojalności pisałam tutaj

** o walecznym samowspółczuciu przeczytacie w tekście Karoliny Buszkiewicz

Gabor Mate, „Kiedy ciało mówi nie. Koszty ukrytego stresu”, przełożył Piotr Cieślak, wydawnictwo Czarna Owca.

Katarzyna Rawska