Trzeba długo wędrować, by od nowa nauczyć się kochać siebie (…)

Zgubić się, by lepiej słyszeć swoje serce, poczuć jak pulsuje w nas pierwszy człowiek. Z tych wędrówek wracamy w większej zgodzie ze sobą. Przestajemy się uwielbiać, po prostu się kochamy. Wracamy też w większej zgodzie z innymi. Przestajemy nienawidzić, zaczynamy szczerze współczuć (…)

Człowiek, zanim zacznie mówić, musi widzieć.
Henry David Thoreau, Journal

W różnych momentach naszego życia potrzebujemy zadbać o siebie. Odbudować swoją wewnętrzną siłę, zaczerpnąć inspiracji.

Spacer w naturze, z aparatem fotograficznym może być doskonałą odpowiedzią na te potrzeby. Natura – w takim metaforycznym wymiarze – może podpowiadać, odpowiadać, dawać wskazówki. A na takim rzeczowym poziomie ruch, natura i powietrze to doskonała przestrzeń do odpoczywania i czerpania sił.

Bardzo zastanawiałam się w jakiej formie opowiedzieć o „Spacerach poruszonych”. Wybrałam opowieść, w której chcę Ciebie, Czytelniku, Czytelniczko, zaprosić na taki spacer.

Czym są fotograficzne spacery – spacery poruszone?

Spacery poruszone to uważne chodzenie po pięknym świecie, w grupie życzliwych ludzi, polegające na zauważaniu naszych wewnętrznych poruszeń w odpowiedzi na świat, fotografowanie tych poruszeń, a potem nadawanie im znaczeń.

Wyobraź sobie, że znajdujesz się na pięknej łące, na nadmorskiej plaży, w parku w Twoim mieście, na ulicy miasta. Masz w ręku aparat. Przez moment zauważasz jak oddychasz. Jak doświadczasz siebie, swojego ciała w tym miejscu. I ruszasz przed siebie z otwartymi oczami i otwartym sercem. Jedynym Twoim zadaniem na tę chwilę jest iść przed siebie, być świadomym/świadomą swojego oddechu, swojego ciała i poruszeń, które w Tobie powstają w odpowiedzi na świat. Stajesz się czułym/czułą na różne poruszenia, które powstają w Tobie, kiedy patrzysz na świat. Na „ochy” i „niechy”. Na zachwyty i wstręty. Nie Ty wymyślasz obraz, nie Ty komponujesz scenę. Ty idziesz i patrzysz i czujesz. Kiedy spotykasz po drodze coś, co powoduje w Tobie jakiś odzew, jakaś scena, na którą patrzysz ma Ciebie – pochłania, przyciąga, interesuje – doświadczasz poruszenia. Zrób temu momentowi zdjęcie. Nie rozmyślaj dlaczego, po co, co to. Po prostu zauważaj i fotografuj poruszenia, które są odbiciem świata zewnętrznego w Twoim wnętrzu. Chwytaj na fotografii obraz, który Ciebie pochwycił.

Kiedy wrócisz do domu z kolekcją poruszeń możesz najpierw obejrzeć swoje fotografie i uważnie obserwować czego doświadczasz, kiedy je oglądasz. Możesz też wybrać sobie jedno, kilka zdjęć, które jakoś najbardziej pamiętasz, które najbardziej porusza w Tobie jakieś emocje (mogą być przyjemne i nieprzyjemne). Poruszenia nie mają znaku + lub -. Poruszenia po prostu są. I warto te poruszenia poddać refleksji.

Zauważ, co jest na Twoich fotografiach. Czy jest jakiś powtarzający się element, kolor, temat? Co sfotografowałaś_eś? I jak myślisz dlaczego? Jakie dla Ciebie mają znaczenie sfotografowane kadry? Jak rozumiesz to, że to Cię poruszyło, zaciekawiło, zatrzymało? Co to mówi do Ciebie? Na co wskazuje? Co podpowiada? W języku łacińskim istnieje określenie SOLVITUR AMBULANDO – „rozwiązane przez chodzenie”. Takie uważne spacerowanie, fotografowanie poruszeń, a następnie analiza zdjęć mogą wspierać nas w odkrywaniu ważnych dla nas treści, odpowiedzi, rozwiązań potrzebnych nam na dany moment w życiu. Mogą też być inspiracją do zmiany, a być może dodadzą motywacji.

Nie mamy już nic do stracenia, możemy tylko iść. I wszystko wokół przybiera to nowe oblicze, wszystko zdaje się dobrotliwe i wyrozumiałe: bojaźliwy ptak, delikatny kwiat składający płatki, grube, wiosenne liście. Ponieważ w chwili, gdy niczego nie oczekujemy od świata, w tych bezcelowych, spokojnych przechadzkach świat nam się oddaje. Kiedy już niczego nie oczekujemy, wtedy wszystko, co dostajemy, jest jak prezent, darmowa łaska obecności (Frédéric Gros „Filozofia chodzenia”s. 87).

Warianty

Spacer poruszony z intencją
W pewnym momencie spaceru możesz zatrzymać się na chwilę. Odetchnąć. Poczuć ciało. Poczuć siebie. Posłuchać, powąchać, dotknąć świata.

Być może w danym momencie swojego życia doświadczasz jakiegoś zagubienia, niewiedzy co dalej, „rozkminiasz” jakiś temat i potrzebujesz inspiracji, pracujesz nad czymś i potrzebujesz nowego spojrzenia, utknęłaś/utknąłeś? Połóż rękę na sercu, poczuj jego rytm i przywołaj intencję, zadaj pytanie, nazwij temat. I idź dalej. I dalej obserwuj poruszenia. Fotografuj poruszenia – „Szczęście wymaga, żebyśmy uznali samych siebie za adresatów widoku, chwili, nastroju, i brali, przyjmowali, chwytali łaskę chwili. (…) Szczęście to chwile, jak złote nitki w splocie świata. Trzeba mu się oddać (Frédéric Gros „Filozofia chodzenia” s. 157).

Spacer poruszony z filtrem
Możesz też wybrać filtr – temat spaceru. Możemy zaprosić nasze oczy, nasz umysł, nasze serce i nasze ciało do obserwowania świata przez filtr, np. zachwytu, bycia razem, bycia oddzielnie, siły, słabości. Patrzysz wtedy na świat pod określonym kątem. Szukasz znaczeń, symboli. Angażujesz wtedy swoją uwagę w zauważanie i jednocześnie w sprawdzanie jak definiujesz, jak rozumiesz daną jakość filtru. Ucieleśnienie wartości, odczucie ich w spotkaniu ze światem, doświadczenie ich przez siebie i w sobie, często jest doświadczeniem ożywczym, pełnym witalności. Pomaga też poszerzyć perspektywę w naszych dylematach. Ujrzeć coś na nowo, inaczej, z wielu punktów widzenia.

Chodzę na spacery poruszone od wielu lat. Chodzę sama, chodzę z innymi osobami, chodzę z grupami. I dziękuję tym spacerom, bo potrafią rozkochać w życiu, zainspirować do ważnych kroków, pomagają budować odwagę do działania i życia takiego jakie chcemy żyć.

Spacer to taki moment, kiedy na chwilę zatrzymuję się i patrzę uważnie na świat i patrzę na relację świata ze mną. Nie chcę nic oceniać, naprawiać, zmieniać. Chcę przyjmować, obserwować, zauważać, czuć. I kolekcjonować poruszenia.

Spacerowanie stanowi dobry sposób na to, aby wyciszyć umysł i na nowo dopuścić do głosu stłumione lub ukryte siły kreatywne. (…) Dotykanie stopami ziemi działa jak dotykanie płótna pędzlem. Stawanie nogi za nogą jest jak rytmiczne uderzanie pałeczkami w perkusję. Wyjście na spacer pozwala osiągnąć jasność umysłu i od razu zacząć tworzyć (Bonnie Smith Whitehause, Pieszo i beztrosko. O sztuce spacerowania).

Kreatywność, twórczość jest bardzo istotnym warunkiem zdrowienia, wracania do dobrostanu, życia pełnym sercem. Kiedy jestem twórcą mam moc w sobie, jestem sprawczym człowiekiem, biorę odpowiedzialność za moje jedyne życie. Kiedy tworzę, doświadczam witalności, doświadczam życia w sobie. Tworząc wyrażam siebie, pokazuję światu to, co dla mnie ważne, komunikuję się i jednocześnie wzbogacam świat innych. Wymieniamy się swoją twórczą energią, która inspiruje, dodaje energii. Od osób, z którymi spacerowałam, słyszałam, że widzą teraz więcej, inaczej, stają się wrażliwsze na piękno w świecie, uczą się z obcowania z naturą w taki karmiący sposób. To są ważne momenty w drodze powrotnej do siebie. Idąc i fotografując poruszenia, realizuję ruch, czucie, tworzenie, refleksję, bycie przy sobie, szukanie w sobie odpowiedzi, sprawczość. I tylko ode mnie zależy czy wdrożę w moje życie spacerowe odkrycia.

Mam takie osobiste przekonanie, że nie pozostajemy obojętni wobec natury. Wobec jej piękna, przemijania, wkładu w nasze życie. I jednocześnie to spotkanie z naturą odzwierciedla nasze tematy „życiowe”. Kto z nas nie chce tworzyć piękna i uczestniczyć w pięknie? Kto z nas nie ociera się o temat przemijania? Kto z nas nie rozważa wkładu jaki daje światu (różnie zakrojonemu) i tego, który od świata otrzymuje?

Spacery angażują. Pomagają nazwać to, co ważne. Dać podpowiedź. Samo chodzenie i zauważanie, już jest angażującym działaniem. Nie ma na ten moment nic ważniejszego. Jest tylko ten czas, ja i to co mnie otacza. Fotografowanie pomaga się zatrzymać, zauważyć, skupić i poczuć.

Często podczas spaceru można doświadczyć poczucia połączenia z naturą, ze światem, ze sobą i z innymi. Rozmowy o zdjęciach łączą, dając doświadczenie przynależności. I pomagają wzajemnie się ubogacać wymieniając perspektywy. Poczucie połączenia pozbawia nas poczucia samotności, izolacji, wykluczenia. Doświadczamy jedności z innymi, z naturą, światem. Możemy wzajemnie korzystać ze swoich mądrości i czerpać od siebie inspiracje.

Dla osób, które zmagają się z depresją czy lękiem, spacery są bezpiecznym pretekstem do wyjścia z domu i pobycia ze sobą we wspierającym kontakcie. Wędrówka odbywa się w grupie życzliwych osób, czasami razem, czasami osobno. A potem w rozmowie dzielimy się tym spotykaniem swojej wrażliwości ze światem i pokazując swoje zdjęcia otwieramy się na świat, wyrażamy swoje uczucia, myśli, które czasami werbalnie trudno wyrazić. I spotykamy się z czułym, nieoceniającym przyjęciem, z akceptacją. A to przecież w końcu czynniki zdrowienia.

Frédéric Gros w swojej książce „Filozofia chodzenia” pisze, że chodząc doświadczamy trzech rodzajów energii:

  1. energia ruchu, której doświadczamy idąc, płynąca z doświadczenia swojego ciała w ruchu. „Nie chodzi tu o wybuch mocy, lecz o ciągłe, łagodne promieniowanie”
  2. energia ziemi „Leżenie na niej dawało odpoczynek, siedzenie – mądrość podczas plemiennych zgromadzeń, chodzenie po niej czyniło człowieka silniejszym i bardziej wytrzymałym”. Cytuje także wodza Luthera Standing Bear’a: „Indianie trzymali się blisko ziemi, by nie stracić życiowych sił. Siedzenie albo leżenie na ziemi pozwoliło im myśleć głębiej, odczuwać mocniej, kontemplowali z większą przejrzystością tajemnice życia i czuli się bliżej wszelkich żyjących sił”.
  3. energia krajobrazów „To wszystko nosi, unosi i żywi”. Krajobrazy „nawołują, dają schronienie, wspierają”.

Łącząc te trzy energie w fotografii, możemy pełniej i głębiej skorzystać z tego doświadczenia dla siebie i swojego dobrostanu. Poczucie ruchu – warunek zmiany, osadzenie, uziemienie, bycie w sobie i czerpanie z połączenia ze światem. Doświadczenie bycia obdarowanym przez naturę jej pięknem, przekazem, mądrością. Zauważanie piękna na zewnątrz staje się mostem do zauważanie piękna w sobie, bo przecież nie zobaczymy na zewnątrz czegoś, czego nie mamy w sobie. Nawet jeśli na ten moment jest to doświadczane jako tęsknota. Doświadczenie oparcia w sobie, budowania świadomości siebie, zaufania, że mam odpowiedzi i zasoby. To wszystko ma bardzo wzmacniającą siłę dla nas, starających się o życie życia, które chcemy żyć.

M. Oppezzo i D. Schwartz – badacze ze Stanford University – wykazali, że spacerowanie ułatwia czerpanie z własnych pokładów kreatywności. Szczególnie „kreatywności w użyciu analogii”, czyli odkrywaniu zależności pomiędzy rzeczami, które nie wydają nam się powiązane. Patrząc na kwiaty, trawy, chmury, dostrzegamy i nazywamy to, co widzimy i odnajdujemy połączenie z naszym życiem. Odczytujemy wskazówkę, myśl, podpowiedź. Twierdzą też, że spacerując podnosi się poziom naszej kreatywności o 60%. Więc jeśli chcemy stworzyć coś nowego, mamy poczucie utknięcia, zastoju w naszych życiowych tematach, idźmy na spacer z aparatem i szukajmy tam inspiracji. „Spacerowanie stanowi dobry sposób na to, aby wyciszyć umysł i na nowo dopuścić do głosu stłumione lub ukryte siły kreatywne. (…) Dotykanie stopami ziemi działa jak dotykanie płótna pędzlem. Stawanie nogi za nogą jest jak rytmiczne uderzanie pałeczkami w perkusję. Wyjście na spacer pozwala osiągnąć jasność umysłu i od razu zacząć tworzyć” (Bonnie Smith Whitehause, „Pieszo i beztrosko. O sztuce spacerowania”).

Fotografowanie to malowanie światłem i cieniem. To proces twórczy. Zauważam, dostrzegam, zatrzymuję się, pochylam, wybieram kadr, decyduje jaki moment zatrzymam i powstaje obraz. Obraz, który jest efektem spotkania świata z oczami i sercem patrzącego. Obraz, w którym mogę się odbić i zauważyć swoje pragnienia, potrzeby, wartości. A to co zobaczone nie da się od-zobaczyć. Uczę się słyszeć siebie, wybierać siebie, stać po swojej stronie.

Niezmiernie ważnym elementem procesu spaceru poruszonego jest oglądanie swoich zdjęć. Wydrukowanie ich na papierze. To, co bardzo często wtedy obserwuję to zachwyt swoją twórczością. To błysk w oku i radość. To doświadczenie, które można podsumować słowami: „wow, to ja zrobiłam/zrobiłem to zdjęcie”. Umieć się zachwycić swoim dziełem. Cieszyć się ze swojej pracy. Uważnić ją, wieszając zdjęcie na ścianie, lodówce, czy wklejając do swojego dziennika. To takie piękne domknięcie spotkania podczas spaceru.

Chodzenie staje się niewyczerpanym źródłem energii. Działa tu niezwykła harmonia przepływów. Chodzenie jest ruchem: serce bije mocniej, krew płynie szybciej niż w spoczynku. Strumienie ziemi rozbrzmiewają echem. Unoszą się i odpowiadają sobie (Frédéric Gros, „Filozofia chodzenia”) – i ten cytat pięknie podsumowuje sedno poruszonych spacerów. Jest serce, jest ruch i jest przepływ, który w nas manifestuje się poruszeniem. Pochylając się nad naszymi poruszeniami możemy usłyszeć nasz wewnętrzny głos, naszą mądrość, nasze serce.

Joanna Szeluga