Współczesne życie przypomina pas szybkiego ruchu. Gnamy, żeby nie dać się wyprzedzić innym. Jesteśmy przepracowani, stale podpięci do sieci i zestresowani. I prześcigamy się w tym, kto jest bardziej zajęty, bardziej potrzebny i bardziej niewyspany. Tymczasem wcale nie musimy.

Zapomnieliśmy jak po prostu być. Jak zanurzyć się w tym, co jest przed nami. Jak autentycznie angażować się w rozmowę twarzą w twarz, osobiste związki, prawdziwy odpoczynek.

Jeden z najtragiczniejszych przejawów ludzkiej natury to skłonność do odkładania życia na później. Wszyscy marzymy o jakichś bajkowych różanych ogrodach gdzieś za horyzontem zamiast po prostu cieszyć się różami, które zakwitły właśnie pod naszym oknem.
fragmenty książki

Cześć. Mam na imię Brooke. Jestem dźwigającą się z wypalenia życiowego trzydziestoparolatką. Mam cudowną rodzinę, psa, stadko kur i wciąż ewoluujący ogród (…). Jestem (…) orędowniczką tego, co w życiu najlepsze i najprostsze – sjest, spędzania czasu na dworze, podróży i zapomnianej sztuki nicnierobienia. Jestem także kimś, kto po mrocznym okresie zamętu i problemów ze zdrowiem postanowił uprościć życie swoje i swojej rodziny. Krok po kroku. Kawałek po kawałku. Dzień po dniu. I w dużej mierze osiągnęłam sukces. – tak rozpoczyna swoją pierwszą książkę Brooke McAlary, Australijka, która w prostocie odnalazła spokój i wewnętrzną równowagę.

Ta książka trafiła do mnie we właściwym momencie, kilka dni po tym jak na spotkaniu zespołu opsychologii.pl powiedziałam, że ostatnio jestem rozproszona, robię za dużo rzeczy i że najwyższy czas poszukać w nich esencji i wybrać to, co najważniejsze.

Książka jest bardzo krótka. Przeczytałam ją podczas kąpieli w wannie. A później przewertowałam dokładnie po raz drugi. W końcu w wannie trudno robi się notatki, a chcę zastosować wskazówki autorki w swoim życiu. Autorka nie daje nam gotowych rozwiązań i nie mówi jak mamy żyć. Pokazuje, co sprawdziło się u niej, a później pytaniami i krótkimi ćwiczeniami prowadzi nas przez proces znajdowania swoich własnych odpowiedzi i rozwiązań.

To książka o wolniejszym i prostszym życiu, które jest w naszym zasięgu. O skupianiu się na tym, co robimy w danym momencie i odrzucaniu wielozadaniowości. O cieszeniu się życiem – tym zwyczajnym, które mamy już teraz, a nie jakimś wymarzonym, odległym, na które musimy poczekać i zapracować. To książka o odejmowaniu zadań z naszych przepełnionych planów dnia. I o zostawianiu w nich tego, co ma dla nas prawdziwą wartość. To także książka o byciu elastycznym i zaakceptowaniu tego, że być może nigdy nie osiągniemy idealnej równowagi.

To mała książeczka. Celowo się nie rozpisywałam. Wiem, że jesteście zajęci i zmęczeni nerwowym życiem. To dlatego po nią sięgnęliście – szukacie sposobów na uwolnienie się od tego zagonienia.

Autorka proponuje nam wprowadzenie do życia siedmiu rytmów i rytuałów. Ich celem nie jest rozbudowywanie naszych planów dnia o kolejne punkty, tylko znajdowanie prostych i powtarzalnych rozwiązań, które pomogą nam zaprosić do życia więcej uważności, obecności, harmonii i pogody ducha.

Mnie po lekturze tej książki udało się wdrożyć już dwa rytuały – jeden związany z opróżnianiem głowy, drugi z odłączaniem się. W najbliższych dniach chcę zrobić przegląd moich poranków i wieczorów i przyjrzeć im przez pryzmat ćwiczeń zaproponowanych w książce. Myślę, że tę część fajnie jest „przerobić” wspólnie z domownikami i wypracować takie rozwiązania, które będą służyły nam wszystkim. W końcu jesteśmy od siebie współzależni 

Na tym polega piękno rytmów i rytuałów. Raz ustanowione stają się częścią codzienności. Nie trzeba ich rozplanowywać, tak jak nie wpisuje się do harmonogramu zadań mycia zębów czy pójścia do łóżka. Wszystko to po prostu się dzieje.

Oprócz zaplanowania czynności, które pomogą nam dobrze zacząć dzień i pozytywnie go zakończyć, autorka zachęca nas między innymi do świadomego i intencjonalnego odłączania się od sieci i „wylogowywania się” do prawdziwego życia. Jej wskazówki są bardzo praktyczne i jakże aktualne. W końcu komu z nas nie zdarzyło się załapać na tym, że właśnie od pół godziny bezwiednie scrolluje facebooka?

Czytając o intencjonalnym odłączaniu się od Internetu przypomniałam sobie o badaniach, o których wspominała Sarah Peyton podczas warsztatów, w których wzięłam udział we wrześniu. Sarah zwykle prosi uczestników, żeby nie przynosili smartphone’ów na salę warsztatową. Odwołuje się wtedy do badań, które mówią o tym, że sama obecność smarthpone’ów w pomieszczeniu znacząco zmniejsza nasze zdolności poznawcze. Nie ma znaczenia czy są one włączone czy nie. Jeśli mamy je obok siebie (nawet gdy ich nie używamy), pochłaniają sporą część naszej uwagi, negatywnie wpływając na możliwość skupienia się, przyswajania wiedzy, rozwiązywania problemów czy kreatywność.

Tęsknię ostatnio za światem bez telefonów komórkowych i z niepokojem obserwuję jak bycie online wpływa na moją pamięć, uwagę i koncentrację. Zapamiętanie listy zakupów złożonej z kilku produktów zaczyna być trudne (a kilkunastu – niemożliwe!), podczas gdy jeszcze rok temu nie stanowiło problemu. Media społecznościowe dają nam poczucie bliskości z osobami, z którymi trudno byłoby być w kontakcie ze względu na dzielące nas odległości. Pytanie ile w tym czasie zabierają nam z prawdziwego kontaktu i bliskości z osobami, które są tuż obok i ze świadomej obecności i koncentracji na tym, co ważne w danej chwili, tu i teraz, a nie setki czy tysiące kilometrów od nas.

Najlepiej podsumowują to słowa Brooke z końcowych rozdziałów książki:

Tak wiele z istoty prostego życia zawiera się w sztuce zauważania. W przystawaniu na chwilę wystarczająco długo, by dotarły do nas i wielkie, i drobne uroki rzeczywistości. Właściwie gdybym miała podsumować tę książkę jedną ideą, powiedziałabym tak: stańcie się ludźmi, którzy zauważają. Zwolnijcie i bądźcie uważni.

Zwracanie na coś uwagi to dawanie czegoś z siebie. Wiąże się to z pewnym kosztem. Jednak niezwracanie uwagi także pociąga za sobą koszty, i są one dużo większe. Zwracajcie uwagę:

  • na to, co robicie i jak się z tym czujecie,
  • na to, co konsumujecie,
  • na rzeczy, które musicie robić,
  • na to, jak się czujecie, kiedy je robicie,
  • na to, co kryje się pomiędzy obowiązkami,
  • na swoje myśli i uczucia,
  • na piękno,
  • na swój czas i energię,
  • na to, w jaki sposób je wydatkujecie.

Zwracajcie uwagę na to, co stara się wam pokazać świat.

Tego właśnie Wam i sobie życzę – zwracania uwagi na to co ważne, bycia, doświadczania w pełni. I takiego organizowania swojej codzienności, żebyśmy jak najczęściej mogli powiedzieć na koniec dnia: „dla takich chwil warto żyć”.

Karolina Buszkiewicz

Brooke McAlary (2018), Prostota. Siła codziennych rytuałów. Kraków: Wydawnictwo Literackie