Książki, które przybliżają mnie do zrozumienia doświadczeń moich klientów psychoterapii, cenię szczególnie. Tak było np. w przypadku „Byłam po drugiej stronie lustra”; Arnhild Lauveng pokazała mi, jak doświadczała (swojej) psychozy. Z kolei w „Ciemności widomej” William Styron przybliżył mi przeżywanie (swoje) depresji. Rozpoczynając lekturę „Człowieka, który nie mógł przestać” miałam podobne oczekiwania – że lepiej poznam i zrozumiem, jak może wyglądać życie osoby, której udziałem jest szereg doświadczeń określanych jako zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. I pod tym względem nie zawiodłam się. David Adam opowiada o początkach swoich trudności, o swojej walce z chorobą, towarzyszącemu jej cierpieniu i wreszcie – o jej pokonaniu. Książka to dla autora swego rodzaju coming out – o tym, że cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (OCD, nerwica natręctw) wiedziało kilka osób; przy okazji napisania książki dowiedzieli się „wszyscy”.
Poza osobistym wątkiem, który był impulsem do stworzenia książki, autor oferuje znacznie więcej. Cel, jaki sobie postawił to: „(…) dokładnie przyjrzeć się natrętnym, obsesyjnym myślom, poznać mechanizmy ich działania, odkryć, skąd się biorą i czego możemy się od nich nauczyć”. W trakcie lektury dowiadujemy się czym są obsesje i kompulsje. Obsesje to powracające, natrętne myśli, impulsy lub wyobrażenia, które dotyczą jakiegoś konkretnego tematu (skażenia brudem czy zarazkami, obaw przed wyrządzeniem krzywdy, tematów tabu). Ważną cechą myśli natrętnych jest egodystoniczność, co oznacza, że sprawiają wrażenie obcych, nie-własnych, niezgodnych z pragnieniami, wartościami czy zamiarami osoby ich doświadczającej. Autor podkreśla, że obecność myśli nie oznacza chęci czy konieczności działania zgodnie z nimi (obawa przed urzeczywistnieniem myśli często jest dodatkowym źródłem lęku i obciążeniem dla osób zmagających się z myślami natrętnymi). Kompulsje natomiast to irracjonalne (dla obserwatora zewnętrznego) czynności, wielokrotnie powtarzane, doświadczane jako niedające się powstrzymać. Przykładem jest kompulsyjne mycie rąk. Kompulsje często stanowią sposób radzenia sobie z obsesjami – są jak gdyby rytuałem, który ma za zadanie odpędzać obsesyjne myśli (co też często się dzieje, niestety na krótko).
Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne potrafią skutecznie utrudnić życie, pozbawić je radości, zogniskować wokół lęku i coraz to nowych sposobów unikania go. W książce poznajemy historie ludzi, którzy cierpieli na OCD (często w skrajnej, trudnej do wyobrażenia postaci, np. kobieta, która jadła ścianę, czy mężczyzna, który kompulsyjne zbieranie przedmiotów przepłacił życiem). Niestety, dowiadujemy się też, że niewiele osób doświadczających obsesji i kompulsji korzysta z pomocy (psychiatrów, psychoterapeutów), samotnie zmagając się ze swoimi cierpieniami. Doświadczenia związane z OCD są subiektywnie oceniane jako dziwaczne, co z kolei jest źródłem wstydu i powodem skrzętnego skrywania swoich trudności – zamiast szukania wsparcia. A przecież im więcej wstydu i ukrywania się, tym większe spustoszenie w relacjach z ludźmi, więcej samotności i cierpienia. Być może książka stanie się jakąś furtką, zachętą do poszukiwania pomocy? Mocno w to wierzę.
Autor prowadzi czytelnika przez różne perspektywy (ewolucyjną, rodzinną, psychodynamiczną, biologiczną, behawioralno-poznawczą) wyjaśniające powstawanie i utrzymywanie się obsesji i kompulsji oraz oferujące sposoby ich przezwyciężenia. Żałuję, że pomija perspektywę egzystencjalną i związaną z nią rolę lęku przed śmiercią w OCD, a perspektywę konstrukcjonizmu społecznego – odrzuca (sprzeciwia się stwierdzeniu, że cechy związane z OCD, np. dokładność, mogą w pewnych okolicznościach stanowić zasób). „Obsesja sprawia, że uwaga skupia się na wnętrzu i związki z ludźmi tracą wartość” – pisze David Adam. Sygnalizuje więc perspektywę interpersonalną, nie rozwija jej wprost jako jednego z podejść teoretycznych, ale daje jasno do zrozumienia, jakie znaczenie mają relacje z ludźmi w kontekście OCD (m. in. na swoim przykładzie).
W terapii zazwyczaj przyglądam się z klientami interpersonalnemu wymiarowi ich trudności, zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych również. Pytam wtedy: co nerwica natręctw robi Twoim relacjom? Jaką pełni funkcję? Co Ci zabiera? Co uniemożliwia? W czym pomaga? Może pozwala zachować bezpieczny dystans w relacjach? Może pomaga te relacje podtrzymać? Może przed czymś chroni? Te pytania mogą wydać się dziwne, jednak jako terapeutka systemowa szukam między innymi sensu, znaczenia trudności, a nie jedynie zagrzewam do walki z nimi (w myśl jednego z moich ulubionych szkoleniowych stwierdzeń: „Jeśli chcesz coś wzmocnić, zacznij to zwalczać”). Trochę to przewrotne (zaprzestanie walki ma być radzeniem sobie?), a jednak, jak się okazuje, często skuteczne w przezwyciężaniu trudności; przekonał się o tym sam autor, o czym piszę poniżej. Wracając do perspektyw teoretycznych ujętych w książce – dobrze rozumiem, że zebranie całej dostępnej wiedzy na temat OCD i ujęcie wszystkich możliwych perspektyw byłoby zadaniem karkołomnym, dlatego coś po prostu musiało zostać pominięte. I doceniam autora, za zebranie takiej ilości materiału.
Autor pisze o radzeniu sobie – nieskutecznym i skutecznym. Pokazuje, że sprawdzanie, stosowanie rytuałów, może być pomocne jedynie chwilowo, a w dłuższej perspektywie – pogłębia problem. Kluczowe wydaje się znaczenie, jakie nadajemy myślom i czynnościom. „Psychologowie wypisali dziwne myśli pacjentów z OCD i swoich >normalnych< współpracowników na kartkach, które następnie wymieszali. Nawet najbardziej doświadczeni lekarze nie potrafili rozpoznać, które myśli pochodziły ze skołatanych głów osób umysłowo chorych, a które zgłosili poważni ludzie, ich współpracownicy i znajomi”. Ten cytat pochodzi z samego początku książki i daje jasno do zrozumienia, że wszyscy doświadczamy „dziwnych” myśli. Jednak nie wszyscy nadajemy im status „dziwnych”, wyróżniających się, nie wszyscy zatrzymujemy je na dłużej i rozważamy. W tym tkwi wskazówka dotycząca skutecznego radzenia sobie z obsesjami. David Adam nazywa ją „perspektywą helikoptera” – popatrz z dystansu na swoje myśli, jak z helikoptera, z którego spoglądasz na ziemię podczas lotu. Trudno nie skojarzyć tego z postawą uważną, kiedy wsłuchujemy się w swoje emocje, myśli, potrzeby, ale z dystansu właśnie, z zaciekawieniem i z gotowością do puszczenia dotychczas nadawanych im znaczeń i ich samych. Zwrócenie się w kierunku natrętnych myśli i działań, przyglądanie się im, przeczekanie ich, niepodejmowanie działań, bycie z falą silnych emocji, przyglądanie się temu jak opada – to proponowana przez Davida Adama droga do przezwyciężenia OCD (w przeciwieństwie do walki: tłumienia myśli i podejmowania kompulsji). Tak z OCD poradził sobie sam autor książki – przyjmując nową postawę wobec własnych myśli w chwili ich wystąpienia (choć oczywiście nie było to proste i szybkie), a także, mam wrażenie, zyskując dystans poprzez napisanie książki o zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych.
Książka jest niezwykle obszerna, ogrom pracy włożonej przez autora widać gołym okiem. Często musiałam odpoczywać od lektury, bo czułam się przytłoczona przez ilość zawartych w niej informacji: przytoczonych badań, podejść teoretycznych, opisów przypadków, anegdot, historii znanych osób prawdopodobnie cierpiących na OCD, inspiracji filmowych i książkowych. Jednocześnie lektura książki była po prostu przyjemna (no, może poza mrożącymi krew w żyłach i niechlubnymi opowieściami o historii psychochirurgii – ale i one są ważne, choćby ku przestrodze) – wszystko w niej ujęte tworzy spójną całość. Oby więcej takich pozycji! Do lektury „Człowieka, który nie mógł przestać”, zapraszam psychologów, psychoterapeutów i psychiatrów, osoby, które zmagają się z obsesjami i kompulsjami, a także wszystkich żywo zainteresowanych tym tematem.
Katarzyna Rawska