Życie Autentyczne (…) określiłabym jako życiową podróż. (…) odwaga,
współczucie i tworzenie więzi – to są właśnie te pomoce, których potrzebujemy w naszej podróży.

A oto co stanowi sedno Autentyczności: jesteśmy wartościowi już teraz. Nie
kiedy czy jeśli. Jesteśmy w tej chwili warci miłości i przynależności. Właśnie
teraz. Już.

“Nobody’s perfect!” – tymi pełnymi akceptacji słowami kończy się kultowy film
“Pół żartem, pół serio”. Wypowiada je jeden z bohaterów, który od swojej wybranki dowiaduje się, że w rzeczywistości nie jest ona kobietą, lecz mężczyzną.

No tak, nikt nie jest doskonały – prawdopodobnie wszyscy możemy się z tym zgodzić. Ale jak ta (pozorna?) zgoda na niedoskonałość działa (lub nie działa) poza starymi komediami i sloganami? Jak to jest w “prawdziwym życiu”? Czy tak samo łatwo zgodzą się Państwo ze stwierdzeniami “nie jestem doskonały/doskonała”, “mam prawo popełniać błędy”, “mogę się mylić”, “mogę nie być w stanie osiągnąć tego, na czym najbardziej mi zależy, ale nadal mam dla siebie szacunek i czuję się wartościowy/wartościowa”?

Temat niedoskonałości bierze na warsztat Brene Brown w “Darach niedoskonałości”. Zapragnęłam przeczytać tę książkę po tym, jak zetknęłam się z wystąpieniami autorki na konferencjach TED (dla zainteresowanych linki: „Brene Brown on vurnerabilily”, „Listening to shame language”. Brown jest psychologiem, pracuje na Uniwersytecie w Houston. Przez kilka lat badała wpływ wstydu i strachu na życie ludzi. Wsłuchiwała się w tysiące historii osób w różnym wieku (18 – 87 lat). Wnioski, do jakich doszła, były – delikatnie mówiąc – zaskakujące, nawet dla niej samej. Tak bardzo, że doprowadziły ją do załamania (tak o swojej reakcji myślała Brown) / duchowego przebudzenia (tak mówiła o tym jej terapeutka), co z kolei stało się impulsem do ogromnych zmian w jej życiu.

Jakie były te wnioski? Analizując przeprowadzone wywiady Brown zauważyła, że swoich rozmówców może podzielić na dwie grupy. Pierwszą grupę opisała słowami: “perfekcjonizm, zobojętnienie, pewność, wyczerpanie, samowystarczalność, bycie >fajnym<, dopasowywanie się, osądzanie i sarkazm”, a drugą: “poczucie własnej wartości, odpoczynek, zabawa, zaufanie, wiara, intuicja, nadzieja, prawdziwość, miłość, poczucie przynależności, wdzięczność i kreatywność”. Osoby z pierwszej grupy żyły w ciągłym stresie i lęku przed negatywną oceną (ze strony innych, ale też siebie samych), ich poczucie wartości było zmienne, warunkowe (wysokie w obliczu sukcesów, skrajnie niskie w obliczu porażek), skupiały się na  tym, żeby nie popełnić błędu, bo każdy błąd groził drastycznym obniżeniem samooceny i złym myśleniem o sobie, były nastawione rywalizacyjnie, stale porównywały się z innymi i w oparciu o te porównania budowały obraz siebie (“jestem lepszy-gorszy”). Osoby z drugiej grupy dawały sobie prawo do popełniania błędów, były dla siebie wyrozumiałe w obliczu porażek, ale nie pobłażliwe, niepowodzenia nie prowadziły do drastycznego obniżenia ich samooceny – darzyły siebie miłością, szacunkiem i dobrze traktowały same siebie bez względu na to, jak im się wiodło w życiu, a ich stosunek do innych ludzi był dokładnie taki sam. I właśnie ludzi z tej grupy Brene Brown nazwała Autentycznymi.

W tym miejscu chcę zaprosić Państwa do refleksji. Do którego z opisów jest Państwu bliżej? Który jest bardziej celny w odniesieniu do Państwa? Na czym Państwu bardziej zależy? Co na ten temat mogłyby powiedzieć osoby, które Państwa dobrze znają?

Opisy tych dwóch grup wstrząsnęły autorką. Zdała sobie wtedy sprawę, że jest jej zdecydowanie bliżej do tej pierwszej grupy. I że nie chce dłużej tak żyć. Postanowiła, że nauczy się żyć autentycznie.  Nie stało się to z dnia na dzień, nie było to łatwe. Bo życie autentyczne wymagało od niej zaakceptowania własnych niedoskonałości – na które przecież wcześniej się nie zgadzała, z którymi walczyła! O swoich zmaganiach na drodze do życia autentycznego Brene Brown szerzej opowiada w książce i w wystąpieniach TED. I nie są to zmagania zakończone, bo życie autentyczne to nie jednorazowy akt czy też stan, który można osiągnąć – jest to proces stałego dążenia do autentyczności.

Dlaczego warto? Jakie dary przynosi ze sobą dążenie do życia autentycznego, a
więc takiego, w którym robimy miejsce niedoskonałościom, zgadzamy się na nie?

Odwaga. Ileż odwagi trzeba, żeby pokazać siebie słabego, przyznać się do błędu, niewiedzy! Szczególnie wtedy, gdy wszyscy wydają się tak dobrze zorientowani… Na jednym ze szkoleń psychoterapeutycznych usłyszałam, że sztuką jest powiedzenie, że się czegoś nie wie, nie rozumie i zapytanie o to, a nie milczenie i wyjście ze szkolenia z takimi samymi wątpliwościami, z którymi się na nie przyszło. “Poproszenie o to, czego nam trzeba, wymaga wielkiej odwagi”.

Brown przekonuje, że warto. Szczególnie, że “(…) odwaga jest zaraźliwa. Jeśli sami ją wykażemy, ludzie wokół poczują się lepiej i sami będą odważniejsi i milsi. A wszystkim nam bardzo się to przyda”.

Współczucie. Współodczuwać oznacza czuć to samo, co osoba cierpiąca. Ale zaraz, kto ma ochotę wystawiać się na cierpienie? Czy nie chodzi o coś dokładnie odwrotnego? Unikanie cierpienia wydaje się działaniem logicznym, tyle że… długoterminowo nie może się udać. Bo cierpienie jest częścią życia i prędzej czy później dotknie każdego. I w tych chwilach to nie dawanie rad czy osądzanie jest pomocne, tylko właśnie słowa “Znam to uczucie, też mnie to kiedyś spotkało”, “Nie mogę nic zrobić, nie wiem jak pomóc, ale jestem z Tobą” albo “Nie wiem co teraz czujesz, ale wyobrażam sobie, że się boisz/złościsz/cierpisz. I zostanę tu z Tobą”. Dlaczego współczucie jest darem niedoskonałości? Bo świadomość własnej niedoskonałości pozwala być bliżej innych ludzi, rozumieć ich niedoskonałość, wybaczać ją im, zamiast osądzać, wytykać palcami. Nie ma to nic wspólnego z pobłażliwością czy zgodą na przekraczanie naszych granic – Brene Brown wyjaśnia, że można akceptować innych i im współczuć, przy jednoczesnym rozliczaniu ich z zachowań czy wyborów i pilnowaniu własnych granic.

Tworzenie więzi. Bez więzi z innymi ludźmi człowiek nie byłby w stanie żyć ani rozwijać się emocjonalnie, fizycznie i intelektualnie. Od jakości więzi w pierwszych latach życia człowieka uzależniony jest rozwój mózgu. To chyba wystarczające powody, dla których porzucenie mitu o samowystarczalności jest po prostu niezbędne. Jesteśmy niedoskonali i potrzebujemy innych ludzi – po to, by udzielać im wsparcia i je przyjmować. Po to, by przeżyć.

Przyjęcie darów niedoskonałości nie jawi się jako oczywiste. Nie gwarantuje, że od teraz będzie już tylko „łatwo i przyjemnie“. Przeciwnie – otwarcie się na niedoskonałość i na dary, które ze sobą przynosi, może być początkowo bardzo
trudne. Zaprzestanie walki o doskonałość, samowystarczalność, pewność na rzecz uznania własnej niedoskonałości nie jest przecież intuicyjne. Może wzbudzać zdziwienie, śmiech, złość, może wydawać się słodko-gorzkie. Ale tak to już jest w psychologii, że te nieintuicyjne rozwiązania często stanową sedno i umożliwiają lepsze życie (w kontekście “Darów niedoskonałości” – życie autentyczne).

Podróż w autentyczność (…) wymaga świadomości i wyborów. I, szczerze mówiąc, przeciwstawia się ona do pewnego stopnia kulturze. Chęć opowiedzenia swojej historii, poczucia bólu innych i nawiązania rzeczywistych więzi w świecie, w którym coraz bardziej one znikają, nie mogą być powierzchowne (fragment książki).

Brene Brown – w oparciu o wyniki swoich badań oraz własne doświadczenia – przybliża, jakie przeszkody można spotkać na drodze do Autentyczności i w dziesięciu wskazówkach-rozdziałach podpowiada, jak sobie z nimi radzić.

Zachęcam Państwa do lektury. Być może ktoś z Państwa zdecyduje się spróbować doświadczyć życia autentycznego – uznającego niedoskonałość z jej słodko-gorzkimi darami.

Jeśli okaże się to trudne, proszę się nie zniechęcać i nie oceniać siebie zbyt surowo. Nobody’s perfect.

Brene Brown, Dary niedoskonałości. Jak przestać się przejmować tym, kim powinniśmy być i zaakceptować to, kim jesteśmy, Media Rodzina.