Bo ciebie pewnie też ogarnia lęk – w dni, gdy odczuwasz ten ból w miejscach niewidocznych na rentgenie, nie masz słów, żeby wyjaśnić to nawet ludziom, którzy cię kochają.

(…) jesteśmy czymś więcej niż popełnionymi błędami. Jesteśmy też swoimi przyszłymi wyborami, wszystkimi jutrzejszymi dniami.

Nauczyłam się, że mówienie pomaga. Niestety, myślę, że większość ludzi wciąż będzie wykazywać więcej sympatii dla kolegów i przełożonych, jeśli ci, wyglądając pewnego ranka na wczorajszych, oświadczą raczej: „Mam kaca” niż „Przeszywa mnie lęk”. Ale myślę też, że codziennie na ulicy spotykamy ludzi, którzy czują to samo, co pani i ja, wielu z nich tylko nie wie, co to.

Być może tam to znalazła, tę jedną kruchą sekundę. Zawieszenie broni z samą sobą.
fragmenty książki

– Zapytasz: ,,To gdzie jest prawdziwa linia prosta?”. Tylko tutaj. – Profesor wskazał palcem własną pierś, jak wtedy, gdy tłumaczył nam liczby urojone. – Wieczne prawdy nie zmieniają się zależnie od użytego materiału, warunków naturalnych ani ludzkich uczuć. Nie można też ich zobaczyć.
Yōko Ogawa „Ukochane równanie profesora”

Jest taki słynny obraz „Nocne marki” Edwarda Hoppera. Zakochałem się w nim. Czasami wydaje mi się, że wszyscy są jak ludzie na tym obrazie, wszyscy zagubili się we własnych wszechświatach bólu, smutku i poczucia winy, wszyscy są niedostępni, niemożliwi do poznania. Ten obraz przywodzi mi na myśl ciebie. Serce mi się łamie.
Benjamin Alire Saenz „Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata”

Wierzę w wielkie odkrycie.
Wierzę w człowieka, który dokona odkrycia.
Wierzę w przestrach człowieka, który dokona odkrycia.
Wisława Szymborska „Odkrycie”

Osobliwa, chaotyczna i wręcz mogąca irytować książka Fredrika Backmana „Niespokojni ludzie” to najważniejsza dla mnie powieść 2022 roku. W minionym czasie rozgościło się w moim sercu wiele wspaniałych tytułów, lecz tylko ta jedna książka przylgnęła do mnie w nieznany mi wcześniej sposób. Mimo, że od jej przeczytania minęło już sporo czasu, jej odblask zdaje się nie móc usiedzieć w moim wnętrzu – wciąż wracam myślami do niej oraz do tego, co ważnego i zgodnego z naukami społecznymi mi zobrazowała.

„Niespokojnych ludzi” zaczynałam czytać, wiedząc jedynie, że jest to opowieść o napadzie na bank i późniejszym przetrzymywaniu zakładników, że akcja dzieje się w małym szwedzkim mieście i że moja przyjaciółka jest nią zachwycona. Poznawałam tę historię – najpierw jej fasadę, a potem cały wachlarz tego, co pod spodem. Takie odróżnienie fasady i „podspodów” pomaga mi w odczytywaniu tej książki. Fasada jest utkana z protekcjonalnej narracji, nazywania wszystkich idiotami, wzbudzających irytację dialogów pełnych wzajemnego niezrozumienia. Gdzieniegdzie przebijają się pokłady smutku i tęsknoty za bliskością, lecz nikną pod zbiorem frustrujących zachowań bohaterów i skrzętnie przygotowanymi podchodami w stronę odpowiedzi na pytanie „o czym jest ta historia?”. Jednak stopniowo fasada zaczyna się rozsypywać. Opowieść coraz rzadziej zawadiacko mruga do osoby czytającej okiem, a coraz częściej pokrzepiająco kładzie jej dłoń na ramieniu. Pod spodem tej przedziwnej książki znajduje się wszystko to, co dla ludzi wspólne. Uwidaczniają się te same niepokoje i pragnienia – różne w formie i treści, ale w ich rdzeniu onieśmielająco podobne.

Napisałam, że poznawałam tę historię; uczciwość nakazuje, bym dodała, że ona także poznawała mnie. Czytając ostatnie czterdzieści stron, czułam wyłaniającą się konstelację moich czułych punktów. Poznawałam ludzi, którzy żyją jak potrafią, a ja, dzięki nim, odważam się spróbować tego samego (zamiast szamotać się z życiami, których nie potrafię). Natychmiast po jej odłożeniu wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do bliskiej osoby, z którą łączy mnie niełatwa relacja, żeby umówić się na spotkanie następnego dnia. Zdarza mi się tak reagować na książki, które kończę z myślą „rany, jak niewiele, jak bardzo niewiele potrzeba w życiu, którego dla siebie pragnę”. To historie przyspieszające proces klaryfikacji swoich wartości i zdające się kibicować aktywnemu zaangażowaniu się w nie.

To wszystko ma dla mnie związek z minionym rokiem, który kojarzy mi się z żółtym kolorem. Jest w nim kwasowość cytryn, która samotnie jest nie do przełknięcia, i światło słonecznych promieni. Ten żółty rok to moje doświadczanie wielkiej samotności i jeszcze większego bycia blisko – siebie, innych, tego, co najważniejsze. Powieść Fredrika Backmana tę integrację osobności i wspólnotowości mi odzwierciedla.

Co jeszcze mogę powiedzieć o „Niespokojnych ludziach”? To, że jestem jedną z nich, a czytając tę książkę pokochałam to, że nikt nie musi być sam ze swoim niepokojem, bo jest on wspólnym kawałkiem życia wszystkich ludzi, niezależnie od zauważalnych między nami różnic. Dla mnie to książka o tym, że wyzwolenie się z bycia zakładnikiem bólu jest możliwe dzięki okazywaniu i przyjmowaniu wsparcia. Podobnie jak jedna z bohaterek, ja także „mocno solidaryzuję się z wszystkimi, którzy sobie nie radzą” i wierzę, że to „radzenie sobie”, cokolwiek może oznaczać, nigdy nie odbywa się zupełnie w pojedynkę. Widzę w tym zobrazowanie koncepcji wspólnego człowieczeństwa obecnego w teoretycznych ramach Terapii Skoncentrowanej na Współczuciu. Wspólnym wielkim skarbem tej koncepcji i omawianej książki jest spojrzenie na siebie i na osobę obok nas jako na uczestniczących w podobnym doświadczeniu bycia człowiekiem z jego słodko-gorzkim tłem oraz postrzeganie kogoś nieradzącego sobie z perspektywy równości, bliskości, połączenia.

Poza prezentowaniem takiej głęboko humanistycznej perspektywy, opowieść ta dotyka tematów orbitujących wokół lęku, poszukiwania sensu i relacji. Wraz z bohaterami manewrujemy między niepokojami, byle tylko nie dać się im wywrócić, i uczymy się tego, co jest możliwe, gdy odsłaniamy się z odczuciami. Inne wątki dotyczą tego, jak związki międzyludzkie ulegają zmianie w miarę upływu czasu, co jesteśmy gotowi zrobić dla ukochanych osób, czym jest wystarczająco dobre rodzicielstwo, a także jakie znaczenie dla relacji może mieć czytanie tych samych książek. Ponadto, historia skłania do tego, by patrzeć bliżej, na tu i teraz, na te codziennie widziane twarze, znane i nieznane. „Niespokojni ludzie” zachęcają do zasadzenia dziś drzewka jabłoni, nawet gdyby jutro miał skończyć się świat.

Bycie złączonym z innymi to sedno tej rozszerzającej serce książki. Może oboje, ty, droga osobo czytająca ten tekst, i ja, boimy się różnych rzeczy tak samo mocno. Może codzienne działanie na rzecz tego, co dla nas ważne, kosztuje dużo wysiłku, a jednak staramy się to robić ze wszystkich dostępnych nam sił. Może to, że to czytasz, i to, że ja to piszę, ma być naszym wspólnym przypomnieniem, że jesteśmy sobie bliżsi, niż nam się wydaje.

Z życzeniami odnajdywania historii, które czynią codzienne wybieranie od nowa tego, na co najżywiej reaguje twoje serce, odrobinę łatwiejszym.

Aleksandra Kawa

Fredrik Backman, Niespokojni ludzie, tłumaczenie: Agata Teperek, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2022.