Podobnie jak mózg nie zna różnicy między poszczególnymi typami przeciwności losu czy stresu – nie ma czegoś takiego jak hierarchia traum – tak nie rozróżnia też między odmiennymi rodzajami pozytywnych zdarzeń i więzi – nie ma czegoś takiego jak hierarchia miłości. Miłość to miłość.
Sekrety są często wynikiem chwil, w których mówimy sobie – o ile mówimy cokolwiek – „Nie ma na to słów. Nie wiem, co z tym zrobić. Nie wiem, do czego to przyporządkować”. (…) To nie rodzaj przeciwności losu decydował o problemach ze zdrowiem; ich przyczynę stanowiło trzymanie kłopotów w tajemnicy.
Milczenie może być też wyrazem wolności, by nie otwierać się na więcej cierpienia; wolności, by nie definiowały nas jedno czy dwa doświadczenia. (…) Istnieje pewien rodzaj wolności płynący z bycia niezdefiniowanym i niesklasyfikowanym; z faktu, że nie wszyscy w pełni nas znają.
fragmenty książki
Moją książką roku 2022 został tytuł, do którego na początku podchodziłam jak do jeża – z nutą sceptycyzmu, oceniając po samym tytule. Pamiętam, jak jeszcze jedynie przyglądałam się „Supernormalsom” leżącym na mojej szafce nocnej i myślałam sobie „no, zobaczymy” w obronnej postawie. Czego broniłam? Chyba tego, że w przetrwaniu traum nic ani nikt nie musi być „super” – tytuł przywołał we mnie skojarzenia krążące wokół powiedzenia „co cię nie zabije to cię wzmocni” i narracji o cierpieniu, które uszlachetnia. Obawiałam się więc rozczarowania. Jednak gdy rozpoczęłam czytanie…zostałam zaproszona do światów (ich fragmentów) kilku osób; światów opowiedzianych przez autorkę z czułością i dochowaniem wielowymiarowości naszych żyć. Zaszczytem było dla mnie poznanie tych historii. I zyskałam książkę jedną z najważniejszych.
Gdybym została zapytana przez kogoś o czym są „Supernormalsi” nie potrafiłabym odpowiedzieć krótko i zwięźle w obawie przed nieoddaniem wszystkiego co składa się na wyjątkowość tej książki. To przede wszystkim tytuł pełen historii – pozwala zajrzeć do świata przeżyć osób, które doświadczyły w dzieciństwie różnych traum. Takich, o których się mówi częściej, ale i takich, które pozostają tematem niezaopiekowanym dostatecznie w społeczeństwie, jak na przykład przemoc między rodzeństwem. Jest więc o układach nerwowych, które musiały przetrwać to co najtrudniejsze, a czasem dostosować się do panujących warunków, jeśli okoliczności trwały w czasie. Ale jest i o kwitnięciu i wielkiej odwadze: uwalnianiu się do życia, po kawałeczku lub w wielkich krokach; o uczeniu się życia, w którym może być bezpieczniej.
W moim odczuciu nie jest to książka usiłująca w duchu poradnikowym pokazać czytelnikowi/czytelniczce „jak pokonać przeciwności losu”, choć tak sugeruje opis z tyłu okładki. I choć samopomocowe książki uważam za niezwykle potrzebne, tak „Supernormalsi” zawdzięczają swoją wyjątkowość właśnie opowieściom, pełnym autentyczności, kruchości, całej palety życiowych barw. Autorka (psycholożka i terapeutka) stara się uchwycić złożoność rzeczywistości i nie upraszcza, nie podaje rozwiązań, nie radzi. Opowieści te dotykają bardziej serca i czucia niż głowy – choć i mój umysł był zadowolony lekturą, otrzymując wiele aktualnych badań w obszarze neuropsychologii, rezyliencji, emocji i traumy. Ponadto, jest to książka mająca potencjał normalizujący – niesie ze sobą wiadomość „nie jesteś zepsuty/a, nic nie jest z Tobą nie tak – Twój układ nerwowy próbował Cię chronić jak tylko potrafił”.
Czytałam „Supernormalsów” ze wzruszeniem – myśląc o wszystkich supernormalsach, których znam – i z podziwem – dla naszych dzielnie pracujących umysłów i całych układów nerwowych w służbie naszego przetrwania.
Natalia Stasiowska
Przełożyła (i był to przekład wspaniały, o czym koniecznie chciałam wspomnieć!): Elżbieta Janota