Czasem całe społeczności normalizują coś, co krzywdzi wielu ich członków (…).
fragment książki

Dla jednego dziecka kontakt wzrokowy oznacza: „Troszczę się o ciebie, interesuję się tobą”. Dla innego: „Zaraz będę się na ciebie wydzierać”. Z każdą chwilą na początku życia rozwijający się mózg kataloguje
i zachowuje nasze doświadczenia, tworząc osobisty „klucz”, który pomaga nam interpretować świat. Każdy
z nas tworzy unikalny obraz świata ukształtowany przez to, co nas w życiu spotyka.
Bruce D. Perry, Oprah Winfrey „Co ci się przydarzyło?”

Czy tak było? Każde zdarzenie ma przecież kształt wieloboczny, a człowiek widzi tylko od jednej strony, jedną parą oczu. Niby więc wiadomo, co się zdarzyło, ale przecież tylko jeden bok świata zostaje w pamięci. A i ta przecież jest różna. U jednego pamięć sięga daleko, dalej niż zdarzenie, u innego jest krótkowzroczna, więc tylko to w niej zostaje, co zadzieje się blisko człowieka. Każdy ma inną krzywiznę pamięci, inaczej załamuje światło, inaczej cień rzuca, czarna obwódka zdarzeń inaczej odbija się na siatkówce i inną drogą wędruje gdzieś dalej, do głowy albo do serca. Czy można więc mówić, że ktoś źle zapamiętał?
Anna Ciarkowska „Dewocje”

Niektóre rzeki mają tamy. Moja rodzina należała do takich właśnie rzek, a zbudowane przez nas tamy miały nas chronić.
Margaryta Jakowenko „Przemieszczenie”

Wśród rzeczy w oczywisty sposób związanych z naszym dzieciństwem można wskazać nie tylko niedeptanie połączeń pomiędzy płytkami wybrukowanej drogi, ale też naukę tego, jak siebie traktować. Wiele do powiedzenia w tym procesie uczenia się ma nasze środowisko – począwszy od domu rodzinnego, poprzez system szkolny i miejsca spędzania czasu poza lekcjami, aż do dominujących wzorców kulturowych charakteryzujących cały kraj, w którym żyjemy. Rozwijające się dzieci przyswajają wiedzę na swój temat dzięki przeglądaniu się w oczach znaczących dorosłych czy rówieśników. Stworzenie małemu człowiekowi nie tyle bezbłędnego, co zdrowo funkcjonującego środowiska, może zapewnić bazowe wsparcie na dalsze życie. Może się jednak również zdarzyć, że to środowisko w dużej mierze nie będzie sprzyjać rozwijaniu zdrowia i dobrostanu. O tym, co wtedy może się dziać, pisze Joanna Flis w książce „Co ze mną nie tak?”, w której łagodnie przeformułowuje postawione w tytule pytanie na „Jakie są powody tego, że myślę, że coś jest ze mną nie tak?” oraz „Co mogę zrobić z tym, że myślę o sobie w taki właśnie sposób?”.

Autorka, psycholożka i psychoterapeutka, podejmuje temat syndromu DDD, czyli zespołu doświadczeń, który może dotyczyć osób dorosłych pochodzących z rodzin dysfunkcyjnych. Co ważne, pojęcie to nie jest jednostką diagnostyczną, lecz posługiwanie się nim może niekiedy ułatwić zrozumienie swojej historii. Aby to wyjaśnić, autorka przywołuje własną koncepcję „koszyka potrzeb”, zgodnie z którą każdy człowiek ma w tym metaforycznym koszyku miejsca na najważniejsze potrzeby (w książce wymienianych jest ich osiem: fizjologiczne, bezpieczeństwa, poczucia własnej wartości, przynależności, autonomii, autoekspresji, realnych ograniczeń i adekwatności). Jeśli w choćby minimalnym stopniu wszystkie potrzeby są w dzieciństwie zaspokajane, to mówimy o funkcyjnym domu rodzinnym. Wystarczająco dobrzy rodzice będą wprawdzie popełniali błędy, ale będą zdolni je zauważać, przepraszać za nie i je naprawiać, co będzie gruntem pod tworzenie bezpiecznej przestrzeni. Jeśli natomiast w którejkolwiek przegródce koszyka pojawi się dziura, czyli dana potrzeba dziecka będzie regularnie ignorowana przez opiekunów, może to prowadzić do wystąpienia trudności w rozwoju tej młodej osoby. Stałe zaniedbywanie jednej lub większej ilości potrzeb jest zazwyczaj związane z obciążającymi wydarzeniami w danym systemie rodzinnym – np. doświadczeniami fizycznej i psychicznej przemocy, wychowywaniem przez rodziców niedojrzałych emocjonalnie, nadmiernie wymagających i skoncentrowanych na osiągnięciach czy nadopiekuńczych. Takie trudności mogą zagarniać przestrzeń, która byłaby przeznaczona na wyposażenia dziecka w uniwersalne umiejętności radzenia sobie (np. samoregulacji, wyrażania emocji, komunikacji, tworzenia i utrzymywania relacji).

Autorka podkreśla, że kluczowe w identyfikacji z syndromem DDD jest przeanalizowanie własnej sytuacji („jak TY doświadczasz SWOJEJ przeszłości i w jaki sposób na CIEBIE ona wpłynęła”) bez próby obiektywizacji swoich doświadczeń, która bywa kwitowana tym, że „inni mają gorzej”, tak jakby doznawane przez nas cierpienia mogły, przy porównaniu z innymi, tracić na znaczeniu. Tym bardziej biorąc pod uwagę to, jak nasze życia są różne – w ramach tej samej rodziny jedno z rodzeństwa może przeżywać duże trudności, podczas gdy osoba wychowująca się pod tym samym dachem doznaje czegoś innego. W centrum rozważań jest więc konkretna osoba i jej funkcjonowanie w dzieciństwie i dorosłości.

Nadrzędnym jest rzecz jasna nie samo nazwanie, ale umożliwienie osobom odnajdującym się w cechach DDD rozjaśnienia swojej historii poprzez przyglądanie się jej z nadawaniem nowych perspektyw, budowanie zrozumienia dla siebie i innych, a także podejmowanie samodzielnych dalszych wyborów z uwzględnieniem swoich potrzeb i wartości. Droga do takiego ubogaconego odczytywania siebie w kontekście swojej przeszłości bywa wyboista ze względu na wykształcone nieadaptacyjne schematy. I tak, osoby z osłabioną autonomią mogą mieć trudność z uwierzeniem we własną samodzielność, a dla osób ze schematem odrzucenia problematyczne staje się odczucie bezpieczeństwa w relacji z drugą osobą. Jeśli świat długo wyglądał w określony sposób, to urządzenie go na nowo będzie wymagało wysiłku w odbudowaniu relacji z tymże światem i samym sobą, a także przeżycia żałoby za tymi stratami w okresie dzieciństwa, które były dla nas wtedy normalnym stanem rzeczy. I takiego stopniowego zwrotu w kierunku innym, niż domyślny, dotyczy pierwsza część książki. Autorka zadbała o podstawową edukację, praktyczne wskazówki i ćwiczenia oraz dużo przestrzeni na refleksje związane z tym, co przeszłość „robi” mi teraz i jak odpowiedzialnie opatrzeć niezagojone jeszcze rany.

Wyróżniające dla tej książki jest osadzenie trudnych doświadczeń z dzieciństwa w kontekście szerszym niż tylko rodzina, a nawet niż społeczność lokalna. Mowa tu bowiem o Polsce ostatnich dekad jako przestrzeni, która w okresie własnej transformacji sama stanowiła dla części z nas dysfunkcyjny dom. Działo się tak za sprawą dużej powszechności pokoleniowych przekazów, które nie uwzględniały zdrowia psychicznego ani nadawców, ani adresatów. W społeczeństwie lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przemoc była czymś normalizowanym – mało kto nie doświadczył klapsów czy obraźliwych uwag ze strony dorosłych. Na potęgę używano zwrotów takich jak „chłopaki nie płaczą”, „złość piękności szkodzi”, „dzieci i ryby głosu nie mają”. Zdawało się jakby istniał jeden szablon postępowania, do którego należało przyłożyć swoje życie, żeby nie zostać osądzonym i wykluczonym. Nieuznawane było np. sprzeciwianie się dorosłym, nieprzestrzeganie tradycji, odpoczywanie, wyrażanie emocji czy kwestionowanie któregokolwiek z tych zakazów i nakazów. Wewnętrzne doświadczenia i konflikty często zamiatano pod dywan i udawano, że wcale nie czujemy tego, co czujemy, w domach, szkołach, kościołach. Wychowywanie w rytmie tego typu przekonań oraz sztywność i wymaganie jednolitości mogło pozostawić ówczesne dzieci z nieadekwatnymi odpowiedziami na ich naturalne w toku rozwoju potrzeby. Mówię o tym w czasie przeszłym, lecz boleśnie odczuwam, że nie wszystko i nie wszędzie uległo zmianie.

Do zwrotu w kierunku społecznej zmiany autorka „Co ze mną nie tak?” zaprasza, po pierwsze, analizując sytuację swojego i pobliskich pokoleń, a po drugie formułując istotne systemowo wnioski. Temu poświęcona jest przede wszystkim druga połowa książki, gdzie poprzez rozmowy Joanny Flis ze specjalistkami i specjalistami różnych dziedzin możemy zapoznać się ze zróżnicowanymi perspektywami na polski kontekst kulturowy. Wśród tych kilkunastu perspektyw znajdziemy między innymi wywiad o traumie z psychiatrą Aleksandrą Piętą, o samowspółuczuciu z psychoterapeutką Julią E. Wahl oraz o więzach rodzinnych z pisarką Aleksandrą Zbroją. Co ważne, autorka nie buduje murów związanych z obdzielaniem winą – zwłaszcza, że historia krzywd lub zaniedbań może sięgać naprawdę daleko, a każdy jest w niej poszkodowany – lecz konstruuje mosty poprzez wskazanie na wspólnotę naszych doświadczeń i możliwe kierunki działania na rzecz otwartego i wrażliwego świata.

Jak wskazuję powyżej, książka ta jest dla mnie pod wieloma względami istotna i wierzę, że może stanowić wsparcie w odplątywaniu się z sieci niefunkcjonalnych przekonań na swój temat. Jej konstrukcja sprawia, że można ją przeczytać w niedługim czasie i przyjrzeć się różnorodnym aspektom znaczenia trudnych doświadczeń z przeszłości dla naszego tu i teraz. Osobiście jednak nie wszystko mi w tej lekturze odpowiadało. Miejscami brakowało mi opatrzenia pewnych fragmentów komentarzem, że dany przykład zachowania może o czymś świadczyć, ale nie musi (np. wstawanie o piątej rano lub jakiś rodzaj diety nie musi być unieważnianiem swojego ciała, a wręcz przeciwnie). Z podobnych powodów odnalazłam w sobie trudność z pierwszym z wywiadów, przeprowadzonym z Tomaszem Sobierajskim, o zdziecinnieniu współczesnego społeczeństwa i szkodliwości koncepcji wewnętrznego dziecka. Temat ten postrzegam jako potrzebny, niemniej przeszkadzała mi jednostronność wypowiedzi rozmówców. W książce pojawiło się też kilka sformułowań, które wzbudziły moją niezgodę – m.in. wyrażenie, że „czasem po prostu trzeba rozbić talerz, upić się (…)” lub, że jakieś osoby „pozwalają się gwałcić, bić, poniżać”. Myślę, że w kontekście odpowiedzialności społecznej ważnym jest precyzyjne opisywanie zjawisk, takich jak szkodliwość nadużywania alkoholu czy nieprzypisywanie osobie doświadczającej przemocy odpowiedzialności za wyrządzaną jej krzywdę. Tak całościowo wyglądała moja podróż z odczytywaniem tej książki – przy znacznym uznaniu dla niej, niektóre fragmenty pozostawiły mnie z mieszanymi uczuciami.

Czytając „Co ze mną nie tak?”, myślałam o tym, że zjawiające się w świecie niemowlę, jeszcze zanim wniknie w nasz społeczny świat, spędza początek swojego istnienia w poczuciu bycia zupełnie wystarczającym i kompletnym. A potem? Cóż, na to w dużej mierze właśnie systemowe uwarunkowania mogą wpłynąć. Możemy rozwijającym się dzieciom, a później dorosłym, dać bazowe wsparcie umożliwiające adaptacyjne funkcjonowanie. Możemy towarzyszyć im w tworzeniu się ich przekonań o sobie i świecie, które nie zawężają życia. Mogą też, mimo to, wydarzyć się rzeczy nie do przewidzenia, i zranienia, przed którymi ich nie ochronimy. Ale – jest z nami to piękne „ale” – świat wewnętrzny i zewnętrzny są plastyczne. W każdej chwili możemy z tymi światami coś zrobić. Na przykład coś nowego. Coś pełnego nadziei.

Aleksandra Kawa

Joanna Flis, Co ze mną nie tak? O życiu w dysfunkcyjnym domu, środowisku, w Polsce i o tym, jak sobie z tym (nie) radzimy. Wydawnictwo Znak, Kraków, 2023