Dzieciaki są pogubione. My z resztą też, mam wrażenie, daliśmy się wpędzić w kołowrotek pilnych spraw, dodatkowych prac, kolejnych obowiązków, kursów, szkoleń i wszystkiego tego, co sumarycznie składa się na nasze zmęczenie.

Jesteśmy pokoleniem zmęczonych rodziców i równie zmęczonych opiekunów/opiekunek, którzy spędzają z naszymi dziećmi czas w różnych placówkach opiekuńczych i szkolnych.

Wszechobecne, ciągłe zmęczenie wywiera ogromny wpływ na nasze dzieci, szczególnie te już trochę starsze, które spędzają sporo czasu w szkole.

Nauczyciele, których zawód jeszcze nie tak dawno związany był z szacunkiem i respektem, czują się zaszczuci i postawieni pod ścianą. Wymaga się od nich pasji i zaangażowania, jednocześnie obciążając wymaganiami ponad ich siły. Na co dzień zmagają się z systemem, który również i im nie służy. Pracują zbyt wiele godzin, spotykają się z trudami wychowawczymi, w rozwiązywaniu których mają zbyt mało wsparcia. Wzrasta poziom frustracji dzieci, z którymi się spotykają, co sprawia, że prowadzenia zajęć niekiedy staje się niemożliwe. Dziecko i jego potrzeby giną w natłoku obowiązków, papierów i niejednoznacznych, niedoprecyzowanych przepisów. To jest trudne i frustrujące. Z całą pewnością nauczyciele mogą czuć się zmęczeni.

Rodzice… wszyscy wiemy, jakie jest tempo życia i jego wymagania. Zatrzymanie się i próba odpowiedzi sobie na pytania: „dokąd zmierzam, co jest dla mnie najważniejsze i jak chcę to osiągnąć?” – jest niczym dotyk papieru ściernego -wywołuje przykre uczucia i chcemy się go jak najszybciej pozbyć.

Dzieciaki widzą nas zmęczonych, przepracowanych i poirytowanych, bo naturalną reakcją organizmu osoby, która nie ma czasu na zadbanie o swoje potrzeby jest rozdrażnienie, które można porównać do pomarańczowego światła w sygnalizacji ruchu drogowego. Niby jeszcze można przejechać, ale trzeba uważać na zmianę światła na czerwone. Tak samo jest z każdym z nas. Rozdrażnienie jest gdzieś ukryte, niby nieobecne, a jednak odpowiadamy półsłówkami, nie chce nam się rozwiązywać problemów, a o prawdziwym zainteresowaniu światem dziecka i wysłuchaniu, jak jemu jest źle, nie ma już mowy.

Moje zmęczenie plus twoje zmęczenie – co z tego może powstać?

Ideałem byłoby, gdyby powstało wspólne odpoczywanie.

Dzieci często przychodzą do rodziców i mówią, że czują się zmęczone.

Tylko poprzez doświadczenie uznania ich zmęczenia i pokazania przez swój przykład, jak my dbamy o nasze zmęczenie, jesteśmy w stanie uruchomić w nich dbałość o nie same.

One mają prawo czuć zmęczenie. Mnogość bodźców i możliwości jest niewyobrażalnie duża, a tempo, w którym również one żyją, jest obłędnie szybkie. Do tego obcowanie z komputerem, który nigdy nie zastąpi relacji z prawdziwym człowiekiem, skupienie na wynikach szkolnych, osiągnięciach, prestiżu, wyglądzie i wszystkich innych wymaganiach, z którymi się mierzą na co dzień, powodują zmęczenie, zagubienie, a nawet strach.

Wiem, że często chcieliby o tym porozmawiać ze swoimi rodzicami, ale jak znaleźć płaszczyznę do rozmowy skoro opiekunowie są tak bardzo zmęczeni swoim codziennym życiem? Gdy próbują powiedzieć „jestem zmęczona”, słyszą w odpowiedzi „ja też, nawet bardziej niż ty”.

No tak. Rozumiem – myśli dziecko i wraca do pokoju.

Dzieci robią mnóstwo rzeczy, by nam dorosłym nie dokładać problemów. Z miłości do nas kryją swoje emocje, same sobie próbują poradzić z problemami, udają, że wszystko jest dobrze. Kryją swoje zmęczenie i swój stres.

Dzieciaki są pogubione, bo brakuje im prawdziwego, pełnego radości i swobody kontaktu z rodzicami. Są zestresowane wymaganiami, zmęczeniem i frustracją dorosłych, z którymi się w swoim życiu spotykają, czyli rodziców i nauczycieli.

Szkoła jest dla nich ogromnym źródłem stresu – uczą się materiału, który jest dla nich nudny, niezrozumiały, dodatkowo stresują się niezapowiedzianymi kartkówkami, wywołaniem do tablicy lub/i towarzyszącym temu komentarzem ze strony nauczyciela lub kolegów i koleżanek z klasy. W szkole też bywa fajnie, z tego, co wiem. Dla niektórych niestety tak nie jest.

To chyba czas, byśmy my dorośli postarali się na tyle, na ile jest to możliwe, odłączyć się choć na chwilę od tego porywającego nas tempa życia i mediów społecznościowych, które tylko to tempo nakręcają.

Dzieci nas potrzebują. Potrzebują nas wypoczętych, szczęśliwych i spełnionych.

Wtedy będziemy w stanie usłyszeć ich głos.

Sylwia Śliwocka