Entuzjastyczne recenzje, zabawny tytuł (książki o wcale niezabawnej tematyce) i wszechstronne wykształcenie jej autora (Sapolsky to biolog, antropolog i neurolog w jednym) były dla mnie gwarancją, że opasłe tomiszcze „Dlaczego zebry nie mają wrzodów? Psychofizjologia stresu” jest warte czasu poświęconego na jego lekturę. Nie zawiodłam się!

Główną tezę książki można by opisać następująco: ludzie żyjący w XXI borykają się z zupełnie innymi chorobami niż ludzie pierwotni. Konsekwencje tych chorób są też zupełnie inne. Żyjemy dłużej, ale czy lepiej? Domeną obecnych czasów jest przede wszystkim stres psychologiczny, generowany tylko i wyłącznie przez nasze umysły, rzadko zaś sprowokowany przez realne zagrożenie życia lub zdrowia. “Ile hipopotamów zamartwia się tym, czy ich ubezpieczenie społeczne będzie ważne do końca życia lub tym, co mają powiedzieć na pierwszej randce?” pyta retorycznie Sapolsky. Zauważa też, że reakcja na stresor bywa dla organizmu bardziej szkodliwa niż sam stresor.

“Dlaczego zebry nie mają wrzodów” to prawdziwe kompendium wiedzy z zakresu stresu, wyjaśniające jego wpływ na powstawanie (i/lub pogłębianie) niemalże wszystkich chorób i zaburzeń świata. Znajdziemy tu informacje o wpływie stresu na niepłodność, cukrzycę (typu 1. i 2.), chorobę niedokrwienną serca, chorobę wrzodową, syndrom jelita drażliwego, utratę odporności, bezsenność, depresję i wiele wiele innych. Autor rozprawia się z wieloma mitami na temat stresu (w tym z panującym powszechnie przekonaniem, że stres wpływa znacząco na powstawanie raka, a akurat tego powiązania rzetelne badania nie potwierdzają). Powołuje się na badania biologiczne, medyczne, psychologiczne, sięga też do źródeł historycznych.

I choć Sapolsky w swoich tłumaczeniach zależności pomiędzy stresem a dobrostanem psychofizycznym posługuje się często specjalistycznymi – biologicznymi i medycznymi – określeniami, jego książka napisana jest w sposób bardzo przystępny. A to dzięki licznym metaforom, przykładom i ogromnej dawce humoru wyzierającej z każdej z kart książki. Gdy autor definiuje słowo “allostaza” (stałość przez zmianę), zaraz dodaje: “nie jestem całkiem pewny, czy rozumiem, o co chodzi, ale kiedy wyskakuję z tym podczas wykładów, efektem jest zawsze znaczące i pełne uznania kiwanie głowami”.

Polecam książkę wszystkim zestresowanym i tym, którzy z zestresowanymi pracują!

Sabina Sadecka

PS Być może zainteresuje Was też i ta recenzja.