Dlatego najważniejsze prawo towarzyszące stosowaniu substancji psychoaktywnych brzmi: nie ma nic za darmo.
fragment książki

Nauczyłam się, że przeciwieństwem uzależnienia jest nie trzeźwość,
tylko wybór.
fragment książki

Przyznaję, że sięgnęłam po tę książkę, ponieważ mój wzrok przyciągnęła tabletka, która bezwstydnie z okładki, niemalże z wyższością, mówiła do mnie: „zapomnij”. Oczywiście, wiedziałam czego tyczył się komentarz. Nie byłam dr. Housem, ale równie często sięgałam po leki przeciwbólowe, a w mojej apteczce można było znaleźć specyfiki niemalże na „wszystko”, tak w razie potrzeby. Znałam każdy składnik, jego działanie, analizowałam stopień bólu i dobierałam odpowiedni preparat i dawkę, by jak najskuteczniej zadziałać i złagodzić ból. Polekowy ból głowy? Trudno. Ważne, żeby nie cierpieć choć przez chwilę. A że błędne koło? No cóż. Tak jak wspomniała autorka recenzowanej przeze mnie książki, nie ma nic za darmo. Zauważyłam, że owa tabletka wkomponowana jest w wyraz „dość” i całą sobą poczułam przypływ mocy, który zasilił nadzieję, że jest możliwym odstawić „painkillerów”. Już jakiś czas temu, stopniowo zmniejszyłam ich ilość, lecz nie do końca wierzyłam w powodzenie tej misji. Pomyślałam, że może w tej książce znajdę jakieś wsparcie, w końcu mechanizm uzależnień, jest taki sam.

Judith Grisel, profesor psychologii i międzynarodowy autorytet w dziedzinie neuronauki, opisuje szczegółowo działanie mózgu w procesie uzależnienia, dzieli się obszerną wiedzą na temat substancji psychoaktywnych, pomiędzy nie wplatając wątki osobistej historii uzależnienia od alkoholu i narkotyków, by zilustrować głębię jej doświadczenia, w którym m.in. dotknęła jej bezdomność, konflikty z prawem, samotność oraz poczucie pustki i jałowości życia. Niesamowitym jest, że jak sama twierdzi, cechy, które pchnęły ją w stronę nałogu takie jak ciekawość, gotowość do podejmowania ryzyka i upór, uratowały ją i poprzez nie, znalazła w sobie determinację, by znaleźć lekarstwo. Poszukiwanie i przyswajanie wiedzy o substancjach psychoaktywnych, uzależnieniu i mózgu, obudziło w niej współczucie względem ludzi, takich jak ona i nadzieję, że jej książka wyjaśni pozorne szaleństwo i pokaże jak może wyglądać droga do wolności.

Czytając, towarzyszyła mi przede wszystkim ciekawość i ekscytacja, momentami irytacja, delikatny dyskomfort oraz ogromna radość i satysfakcja. Neurobiologia to dla mnie dość nowy obszar czytelniczy, więc poruszałam się po nim niepewnie, język wydawał mi się trudny, zbyt naukowy, a ogrom wiadomości, momentami mnie przytłaczał. Poznawałam nowe pojęcia, które po chwili zapominałam. Czytanie tej pozycji było prawdziwym wyzwaniem dla mojego mózgu. Mimo moich odczuć nie uważam, by język, którym posługuje się autorka był nieprzystępny. Oczywiście, nie sposób uniknąć naukowego żargonu, lecz poza nim znajdziemy wiele „zwyczajnych” opisów, przykładów, porównań, pomagających zrozumieć i oswoić poszczególne zagadnienia.

Bardzo zaciekawiła mnie opowieść o szlaku mezolimbicznym i dopaminie. „Bez dopaminy (…) – ani list od przyjaciela, ani wyjątkowo piękny zachód słońca, utwór muzyczny ani nawet zwykła czekolada – nie złagodzi uporczywie ponurej egzystencji”. Czy wiedzieliście, że uwalnianie się dopaminy pod wpływem substancji uzależniających daje uczucie przyjemności? Pewnie tak. A czy wiedzieliście, że również pod wpływem czekolady i ostrych sosów, uwalnia się dopamina? Albo, że przeciwieństwem odczuwania przyjemności nie jest depresja, tylko anhedonia, czyli niezdolność do odczuwania przyjemności? „Uwalnianie się dopaminy w szlaku mezolimbicznym może wywołać coś, co jest przyjemne (stymulacja seksualna, kreska kokainy), ale też coś, co jest zaskakujące (dramatyczne zdarzenie, jeszcze nieotwarta paczka dostarczona przez listonosza), nowe (na przykład podróż), potencjalnie warte chwalenia się (wygrany kupon na loterii) czy też naprawdę cenne (tlen dla wycieńczonego organizmu). Innymi słowy ten układ stawia nas w stan oczekiwania na ważne wydarzenie, a nie na przyjemność per se”. Dowiedziałam się, że substancja uzależniająca stymuluje wyżej wspomniany szlak mezolimbiczny i poznałam trzy prawa psychofarmakologii, które stosuje się do wszelkich substancji psychoaktywnych:

1. Wszystkie substancje psychoaktywne działają w ten sposób, że zmieniają tempo tego, co już się dzieje.

2. Wszystkie substancje psychoaktywne mają działanie niepożądane.

3. Mózg adaptuje się do wszystkich substancji psychoaktywnych, które na niego oddziałują, poprzez przeciwstawianie się efektom, jakie wywołują.

Z pierwszego prawa wynika, że substancje psychoaktywne nie robią niczego nowego, ich działanie polega na wchodzeniu w interakcje z istniejącymi już strukturami mózgu – albo przyspieszają, albo spowalniają daną aktywność neuronalną. Zgodnie z drugim prawem, dlatego mają działanie niepożądane, że w odróżnieniu od naturalnych neuroprzekaźników substancje te, nie są dostarczane do konkretnych komórek lub obwodów, działają wszędzie np. jeśli przyjmujemy jakąś substancję w celu zmiany nastroju, należy się liczyć z tym, że będzie ona miała wpływ przy innych zachowaniach jak np. sen i seks. Trzecie prawo zaś ukazuje, że relacje między mózgiem a substancjami psychoaktywnymi są dwukierunkowe. „Mózg nie tylko biernie ulega działaniom substancji, ale też reaguje na efekty przez nie wywołane. Wielokrotne podawanie dowolnej substancji psychoaktywnej, która wpływa na funkcjonowanie mózgu, sprawia, że mózg się adaptuje, by skompensować spowodowane przez nią zmiany”. By zilustrować owe prawo, autorka przytacza przykład porannego picia kawy i na jego podstawie wyjaśnia, że potrzebuje kawy, by poczuć się normalnie, ponieważ jej mózg zaadaptował się do zalewu kofeiną każdego ranka i zdusił mechanizm naturalnego budzenia się. „Straszna prawda dla wszystkich tych, którzy uwielbiają substancje psychoaktywne, jest taka, że jeśli stosują je regularnie, to ich mózg zawsze adaptuje się w taki sposób, by to skompensować. Osoba uzależniona nie pije kawy dlatego, że jest zmęczona; jest zmęczona, ponieważ pije kawę. (…) Reakcją mózgu na substancje uzależniającą jest zawsze doprowadzenie do stanu przeciwnego, dlatego osoba uzależniona musi przyjąć daną substancję, jeżeli chce się poczuć normalnie”.

Podoba mi się otwartość i szczerość autorki, która wprost mówi, że potrzebowała roku, by przeżyć dzień bez tęsknoty za drinkiem, a ponad dziewięciu lat, by nie czuć głodu narkotykowego, że marihuna, to była jej ulubiona substancja psychoaktywna i nie raz miała ochotę po nią sięgnąć, lecz znała już koszt „tej rozkosznej ucieczki”. Tak jak napisałam wyżej, książka wypełniona jest obszerną wiedzą na temat substancji psychoaktywnych, takich jak: THC, opiaty, alkohol, środki uspokajające, stymulanty, psychodeliki oraz innych substancji uzależniających (bardzo ciekawy rozdział! wiedzieliście, że żucie liści czuwaliczki, palenie szałwii wieszczej ma właściwości narkotyczne i jest popularne i legalne w niektórych krajach?). Autorka szuka odpowiedzi na pytanie „Dlaczego ja?” zahaczając o genetykę i epigenetykę, rozważając osobowość podatną na uzależnienia i wczesną ekspozycję. Czy Judith Grisel rozwiązuje zagadkę uzależnienia? Zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę, by się przekonać. Mi dodała odwagi i wiedzy, a jak mawia Sabina „wiedza nas uratuje i miłość”.

Anna Maria Potęga

Judith Grisel, Nigdy dość. Mózg a uzależnienia, przekład: Katarzyna Karłowska, Wydawnictwo Rebis.