Jest wiele powodów do narzekań, ale też do radości –
na przykład niewyczerpany ludzki pęd za miłością.
fragment książki
Miłość… to coś, co wydaje się mniej lub bardziej znajome praktycznie każdemu z nas. Wiele osób uważa, że nie ma w niej nic trudnego do zrozumienia – dwójka ludzi poznaje się, zakochuje w sobie i gotowe. Taki mamy w głowie prosty przepis na miłość, dodatkowo jeszcze podsycany przez media i kulturę, w której wzrastamy. Czemu więc wciąż tak trudno o długotrwały, szczęśliwy związek? Czy istnieje recepta na miłość? Jakimi zasadami się miłość rządzi?
W celu uzyskania odpowiedzi na te i inne pytania profesor antropologii, Helen Fisher, już wiele lat temu rozpoczęła badania i obserwacje dotyczące miłości, preferencji co do partnerów, przywiązania czy pożądania. W 1994 roku wydała swoją kultową książkę „Anatomia miłości”, która uczyniła Helen Fisher badaczką znaną nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w wielu innych zakątkach świata. Od tego momentu profesor publikowała liczne artykuły i prezentowała wystąpienia. Jednak, jak na rzetelnego badacza przystało, profesor Fisher wciąż kontynuowała swoje badania, aktualizowała ich wyniki i gromadziła zaktualizowany materiał na ten temat. Dzięki temu w zeszłym roku światło dzienne ujrzała nowa wersja „Anatomii miłości”, której recenzję prezentuję Państwu poniżej.
Przyznam, że pierwsze wydanie książki „Anatomia miłości” przeczytałam wiele lat temu i nie pamiętałam jej zbyt dobrze. Postanowiłam jednak nie przypominać sobie jej treści przed lekturą nowego wydania, by faktycznie uzyskać tytułowe „nowe spojrzenie” na temat miłości. Nastawiłam się więc na interesujący „przewodnik” po temacie dobierania się w pary i dalszego rozwoju związku. Z racji wykonywanego zawodu (psycholog, psychoterapeuta) byłam również ciekawa, ile wniosę z tej książki do swojego gabinetu (temat miłości poruszam praktycznie z każdym pacjentem). Jednocześnie po cichu liczyłam, że w książce znajdę podpowiedzi też dla siebie, licząc na lepsze poznanie siebie w związku i znaczenia miłości w moim życiu. Podtytuł książki brzmi „opowieść o dobieraniu się w pary, małżeństwie i skokach w bok” – nie ukrywam, że z tego powodu nastawiłam się na dużą ilość badań i wniosków autorki dotyczących zasad dobierania się partnerów, tego jak szczęśliwie budować małżeństwo, czy jak „wykryć” zdradę. Takie były moje pierwsze oczekiwania.
Jakże duże było moje zaskoczenie, gdy zamiast kompleksowej wiedzy na temat ludzkich związków, otrzymałam rozdziały przepełnione wynikami badań nad zachowaniami… zwierząt. I choć w pełni przemawia do mnie czerpanie z dorobku psychologii ewolucyjnej czy psychologii behawioralnej, to w książce Helen Fisher brakowało mi płynnego przejścia do wyników badań dotycząc ludzi, lub chociaż podobnych danych, odnoszących się do naszego gatunku. Odwoływanie się do wniosków na temat „miłości zwierząt” jest dla mnie świetnym wstępem do rozmów o miłości ludzkiej. Jednak koncentracja autorki na życiu miłosnym zwierząt trochę mnie zawiodła – zawodowo i prywatnie.
Jednocześnie muszę zaznaczyć, że to może być wyraz jedynie moich osobistych preferencji. Jestem pewna, że znajdą się wśród czytelników osoby zaciekawione takim podejściem do tematu. Ponadto, warto zaznaczyć, że autorka jest antropolożką a nie psycholożką i z tego względu jej perspektywa patrzenia na miłość jest inna. Mi osobiście zabrakło koncentracji na aspekcie poznawczym, uczuciach typowo ludzkich i opisie związku z perspektywy jednostki.
Muszę jednak przyznać, że to antropologiczne spojrzenie ma dla mnie również swoją mocną stronę. Aspekt, który, moim zdaniem, stanowi jedno z głównych przesłań tej książki: wszyscy na przestrzeni gatunków – od żuczka gnojarka przez szympansów po homo sapiens – i wszyscy na przestrzeni czasu – od neandertalczyka przez średniowiecznego rycerza po współczesnego człowieka – potrzebujemy miłości i to ona nas napędza i stanowi podstawę sensu naszego istnienia. Stąd, próbując odpowiedzieć na pytanie, czym jest miłość i jak ją budować, warto sięgnąć czasem do wiedzy o funkcjonowaniu i zachowaniach zwierząt i znaleźć w niej tematy niezwykle uniwersalne.
Mam również poczucie pewnej niespójności tej książki. Miałam bowiem wrażenie, że nie zawsze konkretny rozdział mówi o jednym (zapowiadanym wcześniej w tytule) temacie, a porusza kilka wątków. Czasami również brakowało mi uwspólniającego komentarza czy wniosku dla przytoczonych wyników kilku badań. I znów, muszę zaznaczyć, że to może być kwestia indywidualnych preferencji. Jako osoba zorganizowana oraz lubiąca porządek i chronologię mogłam odczuwać dyskomfort lektury w miejscu, w którym dla innego czytelnika byłoby to w ogóle nie do pomyślenia.
Książkę czyta się jednak przyjemnie. Zdecydowanie jest to pozycja o bardzo intrygującej tematyce i patrząca na miłość z wielu różnych stron. W wielu też miejscach jest zabawna i w sposób przyjemny sprawia, że zawarta w niej wiedza szybko porządkuje się w głowie. Język, którym jest pisana „Anatomia miłości” to język przystępny dla większości czytelników. Ciekawym elementem tej pozycji są również załączniki – skale, stanowiące integralną cześć książki. Wreszcie, ogromną zaletą „Anatomii miłości” jest imponująca ilość bibliografii, która zajmuje 50 stron. Helen Fisher, która zajmuje się tematem miłości od wielu lat, wydała więc pozycję bardzo rzetelną i rozbudowaną. Mnogość wątków dotyczących miłości w książce jest imponująca.
Odnosząc się do tytułu pozycji, odnoszę wrażenie, że profesor Fisher chciała rozłożyć szkielet miłości na części pierwsze i opisać każdą, drobną kostkę. I na tym chciałabym zakończyć z nadzieją, że przyćmiewa to wszystkie wcześniej wymienione przeze mnie „ale”. Chętnie polecę książkę każdemu, by sam ocenił jej walory i aplikowalność do życia.
Helen Fisher, Anatomia miłości, nowe spojrzenie, Rebis
Jeśli interesuje Cię tematyka miłości, zajrzyj też do innych naszych tekstów na jej temat:
- Przejmującego tekstu Ani Olszewskiej-Konopy o neurobiologii miłości.
- Recenzji pióra Natalii Stasiowskiej książki „Blisko, nie za blisko” o relacjach damsko-męskiej.