Kluczowa rola relacji

Analiza Transakcyjna podarowała językowi psychologii „znaki rozpoznania” (inaczej mówiąc: głaski). Potrzebujemy ich wszyscy, szczególnie może jednak zauważone potrzebują być dzieci i seniorzy. Im bardziej jesteśmy niewidzialni dla innych, tym szybciej chorujemy i umieramy. Im bardziej jesteśmy odłączeni od innych, tym częściej, jak się zdaje, budujemy zastępcze więzi, na przykład z lekami lub z alkoholem. Trudno jest dźwigać życie w pojedynkę. Trudno je w pojedynkę doceniać. W życiu seniorów wiele jest takich momentów, w których opuszczają oni ważne dla siebie relacje (lub są przez nie opuszczani). To na przykład czas zakończenia pracy zawodowej (a co za tym idzie, utrata struktury dnia, codziennego bycia w znaczącej społeczności, więzi ze znajomymi z pracy, utrata poczucia społecznej przydatności, a często i sensu), to również utrata bliskich (bliscy umierają, wyjeżdżają za granicę, zmienia ich choroba), to również niekiedy utrata relacji ze sobą (kiedy zmienia nas na przykład ból towarzyszący różnym dolegliwościom, albo zmęczenie towarzyszące opiece nad bliskimi). Niekiedy dzieje się też tak, że seniorzy zostają w życiu zupełnie sami i dotykają takiego momentu, kiedy nie mają już nadziei na zmianę, nie widzą w zmianie swojego udziału i nie potrafią zobaczyć żadnego źródła światła. Takie osoby spotkać możemy w domach pomocy społecznej, gdzie budowanie więzi z alkoholem bywa szczególnie częstym sposobem radzenia sobie z głębokim poczuciem osamotnienia i rozłączenia z tym, co było w życiu głęboko istotne i ważne. Takie osoby możemy również spotkać na wysokich piętrach bloków bez wind, w mieszkaniach, do których czasami zawita listonosz, czasami pracownik gazowni i tylko wtedy można na chwilę zobaczyć siebie w oczach innego człowieka. Otrzymać podarunek znaku rozpoznania i potwierdzić swoje istnienie, a potem wrócić do pustego stołu. To trochę tak, jakby ognisko domowe funkcjonowało bez swojego plemienia, nie ma komu dokładać do ognia, nie ma z kim dzielić pokarmu. Pracując z seniorami w Centrum Inicjatyw Senioralnych nauczyłam się bardzo dobrze, że te drobne rzeczy: uśmiech, życzliwość, czas i uwaga są dla nich ważne jak powietrze. I najczęściej po nie właśnie przychodzą. Być może jest tak, że naszą przyjmującą postawą (myślę tu również o pracownikach wszelkich instytucji, przychodni i punktów usługowych) pomagamy im przeżyć. Stajemy się częścią ich wątłej sieci relacji społecznych. Dajemy im znaki rozpoznania. Być może dzięki nam utrzymają decyzję o porzuceniu więzi z alkoholem (czy innymi substancjami), być może nie zdecydują się ich budować.

Lubię wracać do wystąpienia Johana Hariego „Everything you know about addiction is wrong” (TED Talk). To wystąpienie jest dla mnie apelem o rezygnację ze strategii „twardej miłości” wobec osób żyjących z uzależnieniem, na rzecz poszerzania możliwości odbudowywania więzi, czyli zmniejszania izolacji, poczucia osamotnienia, zamknięcia we wstydzie nałogu. Szczególnie ciekawi mnie eksperyment Bruce’a Alexandra opisany w wystąpieniu. W pierwszej klatce umieszczono szczura oraz dwa pojemniki: w jednym z nich znajdowała się woda, w drugim płyn z heroiną. Szczur spróbował wody, potem heroiny i już przy niej pozostawał. W drugiej klatce, oprócz dwóch poidełek z tą samą zawartością zbudowano jeszcze szczurzy raj: labirynty, zabawki, przeszkody i… zaproszono inne szczury obu płci. Przebywając w takiej klatce szczury korzystały ze wszystkiego, poza heroiną. Również te szczury, z pustej klatki, używające heroiny, włożone do szczurzego raju, porzucały narkotyk na rzecz zabawy z innymi szczurami. Wniosek jaki wyciągnął badacz i który jest sercem wystąpienia Johna Hariego zamyka się w zdaniu: „The opposite of addiction is not sobriety, the opposite od addiction is connection” (Przeciwieństwem uzależnienia nie jest trzeźwość. Przeciwieństwem uzależnienia jest połączenie/więź). Można by pewnie na temat samych badań, jak i wniosków z nich płynących prowadzić długie dyskusje, mam jednak poczucie, że kiedy przyglądamy się seniorom, dla których w życiu alkohol (czy inne substancje) stał się ważnym towarzyszem, ale i tym osobom, które zdecydowały się ten związek przerwać i w różny sposób (czasem korzystając z terapii, a kiedy indziej nie) w tym rozłączeniu pozostać, szczególnie dobroczynne okazywały się te działania, które pozwalały osadzić się w społeczności, poczuć siłę przynależności, wykarmić się życzliwą uwagą drugiego człowieka i poczuć się (czasami pierwszy raz w życiu) przyjętym ze wszystkim, co się przynosi. I to wcale nie musiała być terapia. Czasami wystarczył przyjazny klub seniora, czasami zajęcia na uniwersytecie trzeciego wieku, a jeszcze kiedy indziej rodzina i przyjaciele.

To, że zależymy od siebie na poziomie psychologicznym wydaje się jasne. To jak pięknie widać to również na poziomie biologii organizmów pokazują na przykład koncepcje Dana Siegela, który zgłębia neurobiologię interpersonalną i jest autorem wspaniałej książki „Psychowzroczność” lub choćby Kelly McGonigal, która w swojej książce „Siła stresu” opisuje i różnicuje sposób w jaki wpływa na nas stres (i to czy nam szkodzi czy nie), w zależności od tego, czy na przykład działamy na rzecz grupy, sąsiedztwa, społeczności lokalnej (Kelly McGonnigal jest również autorką koncepcji „altruizmu zrodzonego z cierpienia”, który bardzo polecam uwadze). Wymienione wyżej koncepcje otwierają szerokie pole możliwości dla wzmacniania seniorów również poprzez zapraszanie ich do działań wolontaryjnych, które dają im nierzadko głębokie poczucie satysfakcji, sprawstwa i radości z zaangażowania na rzecz większego dobra.  Zainteresowanych szczegółami przeprowadzonych badań odsyłam do lektur.

***

A o sposobach pracy z tym, co dla seniorów ważne (z wartościami) przeczytacie w ostatniej, piątkowej części artykułu.

Maria Sitarska