W kolejnej części tekstu o terapii Gestalt i ACT koncentruję się na tym, czego ostatnio doświadczyłam najbardziej podczas szkoleń, ale i w moim życiu, trudno przecież oddzielić jedno od drugiego. I taka właśnie jest przewodnia myśl. Tak samo na szkoleniu, terapii, jako pacjent czy klient, czy w naszym życiu codziennym jesteśmy tymi samymi sobą, wszędzie należymy do tego samego świata, z którym jesteśmy w nieustannym kontakcie.
Korzenie
U podstaw filozoficznych terapii Gestalt leży filozofia egzystencjalna, fenomenologia oraz buddyzm zen. To one tworzą zrąb myślenia, nadają kierunek działaniom i ubierają je w sens. Tworzą swoisty przepis na Gestalt. Egzystencjalizm podkreśla odpowiedzialność człowieka, jego ciągłe przekraczanie siebie, dzięki samoświadomości i autonomii przynależnej ludziom. Fenomenologia zwraca naszą uwagę na indywidualność i unikalność każdego doświadczenia. W związku z tym opisujemy to, co jest dostępne naszym zmysłom. Obserwując, nie przestajemy być ciekawi, a każda informacja powinna być dla nas tak samo istotna. Podchodzimy też z dystansem do naszych przekonań, aby nie przysłoniły nam drugiej osoby i jej świata. Natomiast z buddyzmu czerpiemy ważkość tu i teraz, zgodę na przeżywanie całego wachlarzu emocji i integrację przeciwieństw.
Rola teraźniejszości i otwartości jest także podkreślana w terapii akceptacji i zaangażowania. Powracamy do tu i teraz jak do kotwicy i aktywnie (poprzez doświadczanie, powtarzanie, defuzję) uczymy się nieoceniania, akceptacji każdej emocji, myśli, doznania, które do nas przychodzi. Oprócz tego istotnym nurtem filozoficznym jest kontekstualizm funkcjonalny, który mówi, że zachowanie istnieje zawsze w kontekście i w nim może być oceniana jego funkcjonalność. Nie osądzamy jednak, nie określamy jako dobre cz złe, zdrowe czy niezdrowe. Jest to bliskie fenomenologicznemu “braniu w nawias” naszych myśli i ocen. W obu podejściach to klient jest ekspertem od samego siebie i to tworzy życie pełne własnego subiektywnego sensu. Według swoich wartości.
Twórczość w kontakcie, w terapii
Gdy już jesteśmy przy tworzeniu… W terapii mówimy o twórczym przystosowaniu i twórczej zmianie. Te pojęcia z miejsca schwytały mnie za serce, jako że proces twórczości i ludzki potencjał do tworzenia fascynuje mnie od dawien dawna i badam go na różne sposoby. Twórcze przystosowanie jest umiejętnością, którą posiada każdy z nas, wynikającą z faktu, że każdy wpływa na otoczenie. W Gestalt wierzymy, że każdy ma zdolność do samoregulacji, która jest hamowana w toku naszego życia przez różne doświadczenia. Proces samoregulacji jest blisko i nierozerwalnie powiązany z procesem kontaktu. Najpierw pojawia się w nas potrzeba. Musimy ją zauważyć, zdać sobie z niej sprawę. Gdy to nastąpi mobilizujemy nasze zasoby, by ją zaspokoić, a zaspokojenie to następuje właśnie poprzez kontakt. Po nim wycofujemy się i wyodrębnia się kolejna potrzeba. Ten nie kończący się proces możemy nazywać również wyłanianiem się figury z tła oraz jej domykaniem.
Kontakt jest momentem i miejscem zaspokojenia naszych potrzeb. Kontakt rozumiemy tak szeroko, jak tylko się da. Zastanówcie się przez chwilę, z iloma bytami jesteście w tym momencie w kontakcie, wliczając przedmioty martwe, osoby przemykające przez Wasze myśli, powietrze. W tym otoczeniu funkcjonujemy, wpływamy na siebie nawzajem, to nas konstytuuje. Kontakt jest zetknięciem się granic. To, jakie one są, wyznacza specyfikę kontaktu. Sztywne i szerokie nadadzą kontaktowi także takiej formy. Gdy chcemy się ich wyzbyć, może nastąpić zlanie. Trudno wtedy wycofać się z kontaktu. Granica jest czymś, co nam służy. Styka się z tym, co na zewnątrz i wewnątrz i umożliwia wymianę, jak przez osmozę.
Kontakt stał się bardzo żywym słowem i doświadczeniem we mnie, szczególnie po ostatnio odbytym przeze mnie podczas kursu treningu interpersonalnym. Kilka razy spotkałam się ze sformułowaniem, że po treningu już nic nie będzie takie samo. Brzmi doniośle, trochę przerażająco. Ale jest jak najbardziej prawdziwe. Kilkanaście zupełnie różnych osób zamkniętych w jednym pomieszczeniu ze swoimi światami i swoimi granicami. Mają tylko siebie samych i siebie nawzajem. Tylko i aż. Bo właśnie wtedy dzieje się magia. Kontakt, w którym wyłaniają się rzeczy, które nie mają na to okazji w otoczeniu mnóstwa innych bodźców. Twarze przyjmują bardziej autentyczny wyraz. Robi się mnóstwo miejsca. Na emocje, potrzeby, wszystkie, bez ich dyskryminacji.
Twórcza zmiana, ponieważ metamorfoza jest cechą i twórczości i terapii. W terapii klient staje się artystą podążającym za swoimi potrzebami i realizuje je w kontakcie.
W terapii akceptacji i zaangażowania także spotykamy się z pojęciem twórczości, pojawia się jednak ono w nietypowym kontekście, to jest kontekście beznadziei. Jak to możliwe, by poczucie beznadziei sprzyjało twórczości? Otóż mówimy o twórczym braku nadziei, kiedy znajdujemy się w takim miejscu naszego życia, gdy nasz dotychczasowy pomysł na radzenie sobie z cierpieniem przestaje działać. Pozwalamy sobie wreszcie zauważyć, że sprawdzone strategie unikania nie przynoszą pożądanego rezultatu. Nie mamy już siły uciekać. To taki brak nadziei, który w konsekwencji staje się motywacją do poszukiwań czegoś nowego, ten przysłowiowy najniższy punkt, z którego droga może prowadzić już tylko w górę. Możemy tam znaleźć akceptację i nasze wartości, które zgubiliśmy gdzieś w trakcie tej ucieczki.
Kontakt w ACT, jak w każdej terapii kontakt jest rdzeniem procesu. Najistotniejszą dla mnie kwestią w tym kontekście jest tu uniwersalność cierpienia, o którym wspominałam w poprzedniej części artykułu. Terapeuta siada naprzeciwko klienta nie jako ekspert, guru, zdystansowana osoba, która wie lepiej, ale jako żywa autentyczna osoba, która jest w kontakcie z drugą osobą. Łączy je bycie ludźmi, z których każdy cierpi, choć na swój sposób. Przestrzeń gabinetu jest także miejscem, gdzie manifestują się zachowania klienta. Więcej mówi o tym funkcjonalna analiza zachowania, która w moim poczuciu ma wiele wspólnego z terapią Gestalt, ponieważ koncentruje się na tu i teraz w kontakcie terapeuty z klientem i buduje silną relację, która może służyć zmianie zachowań, które wywołują bolesne dla klienta konsekwencje.
Gabinet przestaje być wyabstrahowaną ze świata komórką, staje się jego częścią, w której klient żyje jak wszędzie indziej.
Podsumowując, życzę Wam twórczych momentów i abyście byli. I celebrujcie bycie i kontakt.
Elwira Wawrzyniak