Promienie słońca lśnią, krążą i przedostają się w głąb kwiatu.
Kwiat otwiera się na energię słońca.
Thich Nhat Hanh

Zauważyłam, że nagle bezwiednie wyciągnęłam dłoń i wykonałam nią płynny ruch.
W pierwszej chwili nie miałam właściwie pojęcia, dlaczego to zrobiłam, sam fakt, że zwróciłam na to uwagę był dla mnie zaskakujący. Zastanowiłam się, jak ten gest sprawił, że się poczułam, jaka myśl pojawiła się przed nim. Wszystko zaczęło się łączyć w całość, choć nadal pozostawało do pewnego stopnia zagadką.

Uderzyło mnie to bardzo. Jak mało znam siebie, żyjąc ze sobą od urodzenia! To wszystko dlatego, że poświęcam uwagę tylu rzeczom nieistotnym, albo z kolei do wielu tych samych ustawicznie wracam. Ile czasu i energii zajmuje i odbiera taplanie się w rozmyślaniach! Co więcej, trochę jak podtapianie, powoduje, że pojawia się dyskomfort, a oddech staje się krótki, szybki, nierówny. Ale uderzyła mnie w tym jeszcze jedna rzecz, wdzięczność dla własnego ciała. Pomimo tego, że moje myśli błądzą, ciało pozostaje przy mnie i nie zaprzestaje wysiłków, by dać mi znać, co się ze mą dzieje.

Tyle niesamowitych rzeczy umyka naszej uwadze, w malutkiej przestrzeni, metr na metr znajduje się tyle szczegółów, które drgają, oddziałują na siebie, a co dopiero w całej przestrzeni, jaką jesteśmy w stanie ogarnąć zmysłami! Ile właściwie jesteśmy w stanie nimi uchwycić?

Takie zaskoczenie i zachwyt wzbierały we mnie w miarę czytania „25 lekcji uważności”. Choć staram się zgłębiać i praktykować uważność od niecałych dwóch lat, to jestem bardzo oporną uczennicą (chociaż może to znów tylko ocena mojego umysłu). Chcę przez to powiedzieć, że wciąż odkrywam nowe pola i niespodzianki, ale w końcu jest to treść uważności. Uważność jest piękna, bo możemy nią urozmaicać swoje życie dosłownie w każdym momencie, czyniąc z niego niesamowitą przygodę, a samemu stając się podróżnikami i odkrywcami. Możemy praktykować formalnie, czyli wyznaczając sobie czas, przygotowując przestrzeń i nieformalnie – przy każdej czynności i nie wykonując żadnej czynności. Kompletnie nic nas nie ogranicza. Książka doskonale pokazuje jak uważność dotyka każdego ze zmysłów, różnych aspektów doświadczania, a szczególnie oddechu jako fundamentu i istoty zarówno uważności, jak i życia w ogóle. Uczymy się eksperymentowania, wprowadzamy się z powrotem jakby w stan dzieciństwa, kiedy nie osądzamy, nie kierujemy się uprzedzeniami, ale nieprzerwanie poznajemy.

Autorka zwraca uwagę także na istotny aspekt, jakim jest akceptacja. Często słyszę od różnych osób, że akceptacja kojarzy im się z bierną zgodą. Boimy się, że akceptacja jest biernością, a jest jej przeciwieństwem. Jest świadomym wyborem, który jest konieczny, byśmy mogli dalej podejmować decyzje – decydować, jak się zachowamy, zamiast poddawać się stałym wzorcom automatycznego reagowania, kolejnej kotłującej się w nas i parującej frustracji, z którą nie mamy pojęcia, co uczynić.

Aby było to możliwe potrzebne jest jednak uwolnienie się od iluzji umysłu. Dla mnie zdanie sobie sprawy z istnienia czystej nieosądzającej świadomości, czy raczej doświadczenie jej, było ekscytującym przeżyciem. Zobaczyłam ją jako przebiegającą przeze mnie gładką srebrzystą nić, na którą nieustannie zarzucałam pełno szarych grubych kłębków poszarpanych sznurków i trzymałam się ich kurczowo. Wszystkich tych rozważań, żalów, oczekiwań, koncepcji na temat siebie, lęków. Odczułam ją w sobie jak strumień krystalicznej wody. Zanurzenie się w niej, doświadczanie i obserwacja wszystkich stanów, zarówno przyjemnych i nieprzyjemnych, to otwarcie się na pełnię swojego człowieczeństwa, a gdy będziemy gotowi, także na pełnię człowieczeństwa innych, każdego, kogo spotykamy na swojej drodze.

Przez praktykowanie uważności możemy zaprosić pozytywność do naszego życia. Ona już jest wokół nas, w nas i tylko czeka, by ją zauważyć. Nie widzimy jej, bo absorbuje nas to wszystko, co boli. Ponieważ ulegamy złudzeniu, że ból jest bardziej dojmujący, doniosły, istotniejszy i jemu musimy poświęcać uwagę. Kolejnym z serii moich niezwykłych odkryć, była informacja o naukowym potwierdzeniu istnienia dwóch systemów emocjonalnych – pozytywnego i negatywnego, które działają równolegle i w dużej mierze mogą być od siebie niezależne. Jeśli tylko nasz umysł przyjmie to do wiadomości i im pozwoli. Oznacza to, że ból nie jest równoznaczny brakowi radości.

To wszystko wspaniale brzmiące idee, ale prawda o organizmie człowieka jest taka, że ulegamy nawykom, przekonaniom, wikłamy się w rozmyślania i emocje, a zmiana nie jest nagłym przełomem. Wymaga pracy i systematyczności. Zmiana wymaga też odwagi, bo nawet jeśli nowe brzmi ekscytująco, to budzi też lęk przed nieznanym. Autorka pisze, że uważność wymaga współczucia i dyscypliny. I konsekwentnie uczy w swoim podręczniku systematyczności. Jest w nim istota równowagi, wyważenia kroków na tej ścieżce, by iść stabilnie, nie zaprzeczając naturze uważności poprzez pośpiech, oczekiwania, dawanie się ponieść emocjom.

„Zadbaj o siebie” – to jedno z moich ulubionych zwrotów, kiedy je słyszę, oblewa mnie natychmiastowe ciepło. To mówi również książka „25 lekcji uważności. Czas na dobre życie”. Chwyć srebrzystą czystą nić i wspinaj się po niej, systematycznie w górę.

Rezvan Ameli, 25 lekcji uważności. Czas na dobre życie, Wydawnictwo Charaktery

Elwira Wawrzyniak